Dziś myślałam o przeszłości. Oczywiście wyrywkowo, bo przecież 30 lat życia nie da się streścić w kilku intensywnych chwilach. Myślałam o moich relacjach z mężczyznami. Nie tylko "byłymi", ale również potencjalnymi partnerami. Tymi, którzy mnie nie chcieli. Myślałam o moich błędach, głupim zachowaniu i nieprzemyślanych reakcjach. O tym, że mimo tylu zalet i spontaniczności mnie odrzucili. Precyzowałam wady i kompleksy. I wciąż nie mam niskiej samooceny. Dlaczego?
Bo zawsze myślimy częściej o odrzuceniu niż odrzucaniu. Zawsze myślimy o partnerach, którzy nas nie chcieli zamiast o tych, których sami odepchnęliśmy. Tych drugich było w moim przypadku znacznie więcej. Ja o wielu nie pamiętam, ale kto wie? Może dziś to oni myślą o mnie w perspektywie "tej, która mnie odepchnęła"?
Nie mogę uważać się za wybryk natury, bo ktoś kiedyś mnie nie wybrał. Nie mogę mieć niskiej samooceny, bo wtedy cały świat pękałby w szwach od zakompleksionych ludzi. Każdy z nas popełnił mnóstwo błędów, wiele razy żałował i wiele razy próbował je bezskutecznie naprawić. Kążdy z nas kiedyś myślał: "Gdybym mogła/ mógł cofnąć czas na pewno inaczej by o mnie myślał/ myślała..." Gdyby jakimś cudem czas rzeczywiście się cofnął, prędzej czy później popełniony zostałby inny błąd, który i tak w końcu by nas do tego odrzucenia doprowadził. Bo nie ma relacji i związków bez skazy. Bo sami ludzie nie są bez skazy i wzajemne dopasowanie nie przychodzi tak szybko.
Popełniamy błędy, jesteśmy ranieni, ranimy, odchodzimy, płaczemy...i uczymy się na własnych błędach, kim chcemy zostać i z kim chcemy być. Doświadczenie to nic innego, jak suma naszych błędów- powiedział kiedyś ktoś ważny.
Dlatego niczego nie żałujmy. Błędów, ran, łez i załamań. Gdyby nie one, nie bylibyśmy dziś takimi osobami, jakimi jesteśmy.
Pięknie podsumowałaś. Tak! Nie warto niczego żałować, gdyż nic nie dzieje się przypadkiem. Buziaki!
OdpowiedzUsuń