poniedziałek, 19 stycznia 2015

160. moment

P. : "Nasze spotykanie się dla samego spotykania się chyba nie będzie trwało bez końca?"
Baba: "Nie chcę planować do przodu. Przyjdzie moment, kiedy to się zmieni".

sobota, 17 stycznia 2015

159. szacunek i respekt trzeba sobie czasem wywalczyć

     Mała, szczupła i wiecznie skrzywiona. Urodna- owszem, ale nie piękna, czy też perfekcyjna. Bez makijażu, czasem z tłustymi włosami. Często w nieskomponowanym stroju i z durnymi torebkami. Drugi podbródek i wystający brzuch również charakterystyczne. Mimo to w jakiś sposób przyciągająca uwagę- jak to już z ładnymi kobietami bywa.
    Powód, dla którego strasznie zadziera nosa? Mąż prokurator i samochód prosto z salonu. Nieważne, że przed ślubem używał sobie na boku bez opamiętania; kasa jest i to daje jej poczucie władzy i prawo do ignorancji wedle wyboru. A Wice oczywiście ją uwielbia (bogatej nie śmiałaby odmówić!)- dodam dla pikanterii.
    Że plotkara i hipokrytka z niej straszna- wiedziałam od początku. Z tego powodu, odkąd pamiętam, trzymam się na boku i do wianuszka pochlebców nie należę. Prawie z nią nie rozmawiam nie dlatego, że nie znoszę- po prostu nie potrzebuję.
    A ona? No cóż...jakież było moje zdziwienie, gdy w tamtym roku się dowiedziałam, że mnie nienawidzi. Nie, że nie lubi, czy też krytykuje- naprawdę NIENAWIDZI. I co więcej: wyśmiewała i przytykała na swoich lekcjach przed moją (już byłą) klasą ! Wyobrażacie sobie?? Powiedzieli mi dopiero po ukończeniu szkoły, bo wcześniej nie mieli śmiałości.
    Jeszcze do niedawna zastanawiałam się nad powodami. Nigdy jej nie obraziłam, w niczym nie ubliżyłam. Zawsze byłam kulturalna i w razie konieczności pomocna. Ale też małomówna i skąpa w pochlebstwa- i może w tym tkwi cały problem. Kiedyś na studniówce jej mąż strasznie mi się przyglądał, pożerając ostentacyjnie wzrokiem. Czyżby to też zaważyło?Atrakcyjna, samotna kobieta- kolejne dwa powody, by mnie nienawidzić :P
    Całą sprawę ostatecznie postanowiłam zignorować. Mądrzejsi czasem tak mają- dla własnego zdrowia. Sytuacja się jednak zmieniła, kilka dni temu zresztą. Potrzebowałam czegoś od grona pedagogicznego. Wszyscy grzecznie mą prośbę spełnili, a ona..no cóż. Zachowała się, jak to na idiotkę przystało: skrzywiła gębę i odwróciła plecami. I tym sposobem przekroczyła niebezpieczną granicę. Moja dobroć w jej kwestii została bezpowrotnie wyczerpana.
    Nie będę hałasować i gestykulować. Zignoruję jeszcze bardziej, ale dla odmiany tak, by to solidnie odczuła. Patrzenie z góry, niesłuchanie, przewracanie oczami i ziewanie- drobna, kobieca broń, która wbrew pozorom jest bardzo skuteczna. Złośliwi ludzie potrzebują emocji i poklasku, więc tego typu zachowanie to dla nich największa kara. A na podtekst w kwestii krytyki mojej osoby  przed uczniami (delikatnie powiedziane) , również znajdę odpowiedni moment. Jeszcze tą *piz... przycisnę do podłogi- niech sobie nie wyobraża!
*Rzucam w jej stronę gorsze określenia (oczywiście w samotności), dlatego przed chociaż jednym tutaj nie mogłam się powstrzymać.
   Kolejna, honorowa noworoczna sprawa. Jeśli sobie pozwolę na takie podejście i traktowanie to nikt mnie nie będzie szanował. Czas najwyższy się postawić i dać do zrozumienia, że mają się ze mną liczyć (!!!).

środa, 14 stycznia 2015

158. definicja współczesnego człowieka

     Tabula rasa znajomych mniejszych i większych. To mamy w głowie w chwili narodzin. Potem pojawiają się koleżanki i koledzy z lat dziecinnych, pierwsze przyjaźnie, miłości i znajomi ze studiów. Chodzimy wśród ludzi i zostawiamy ślady. Nie do starcia niestety.
      Bo czy da się zapomnieć i wymazać z naszego życia to, czego nie chcemy pamiętać? Ludzi, kłótnie, błędy, nerwy i złośliwości plączące się często po sąsiednich ulicach.. Niestety one, mimo potężnych chęci, nie przestają istnieć. Może są ignorowane, trochę zapomniane lub "dla świętego spokoju" zażegnane, ale mimo to wciąż są. Boleśnie bez końca.
     Popełniłam w życiu wiele błędów. Byłam  złośliwa, kłamliwa a nawet fałszywa. Rzadko, jednak zdarzyło mi się. Było mnóstwo przyczyn i innych zawiłych nastrojów, ale to akurat w tym wszystkim ma najmniejsze znaczenie. Dziś z jednej strony żałuję, ale z drugiej wiem, że dzięki tym potknięciom, wyrzutom sumienia i nauczkom jestem dziś taka, jaką siebie w pełni akceptuję. Dojrzałam. Do szczęścia, do szczerości, konsekwencji i upartości w dążeniu do celu. Dojrzałam do tego, by nie musieć myśleć o sobie kosztem innych.
     Błędy z przeszłości niestety mimo to nie zniknęły. Mijam je bez słowa na ulicy i już nawet nie głowię się nad tym, jak je zniwelować.  Bo czasem się po prostu nie da. Trzeba z nimi żyć i jednocześnie z samym sobą. Z błędami, nerwami i pustkami po kilku osobach. Definicja współczesnego człowieka.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

157. c.d.

     Byłam dziś w pracy. Nie na lekcjach na szczęście, ale na dodatkowych zajęciach. Czekałam na młodzież w pokoju nauczycielskim. Wchodzi Mała Groźna Wice. Zapytałam ją o coś- trwożliwym, niepewnym głosem, niczym mysz spod miotły, a ona szybko, pewnie i protekcjonalnie odpowiedziała wychodząc. I co wtedy sobie pomyślałam? Że czas na uzupełnienie noworocznych postanowień. Koniec ze strachem, niepewnością i podkulonym ogonem w pracy. Nie tylko przed Wice (chociaż przed nią zdarza się to najczęściej). Pracuję prawie 7 lat w tym zawodzie i jak na tak krótki staż, naprawdę wiele osiągnęłam. Gdyby nie ja i moja aktywna grupa uczniów, umarlibyśmy dawno w tej szkole z nudów. Dlatego głowa do góry kobieto sukcesu ! Masz chodzić do pracy wyprostowana, uśmiechnięta, pewna siebie i zdecydowana. Przecież doskonale wiesz, czego chcesz, więc tak też się zachowuj ! A na protekcjonalne zwroty odpowiadaj wciąż z niezachwianą pewnością siebie i szerokim uśmiechem- takim, jakim Cię sam Pan Bóg obdarzył :-)
     To nie koniec "uzupełnień" w poprzednim poście. Skoro mam odtąd stąpać poza domem pewniejszym krokiem to i ziarnko przebojowości by się przydało ;-) Zwłaszcza przy P. Jestem wartościową kobietą i tak też mam postrzegać samą siebie. O!
    I po trzecie (jak szaleć, to maksymalnie!), koniec z oblepianiem mojego faceta. Nie rozumiecie? Już tłumaczę. Jako osoba wrażliwa i łaknąca bliskości czasem się zapominam (zapędzam?) i zachowuję się w stosunku do P. jak pijawka. No może troszkę przesadzam z tym określeniem, ale uwieszanie się mojemu facetowi na szyi (w sytuacji, gdy on nie jest specjalnie wylewny...) samej sobie mi się nie podoba. Nie dążę do oschłego związku, ale też nie chcę, by czułość i ciepło pochodziły tylko ode mnie. Gdy się pohamowałam, P. sam się w końcu przytulił, a gdy ja to robię zbyt często, on się odwraca plecami. Co za dużo to niezdrowo ! Trzeba się cenić, szanować i nie zachowywać jak osierocone dziecko :P Mam za sobą wiele zawodów miłosnych i to pewnie jakiś objaw strachu przed odrzuceniem, dlatego tym bardziej muszę z tym skończyć. Jestem warta miłości i nie mam zamiaru się więcej bać, że jest inaczej :-)
     Pojutrze wyruszam do pracy. Zdecydowana, przebojowa i świadoma swojej wartości :-)
   

sobota, 3 stycznia 2015

156. plan działania

     Czas na noworoczne postanowienia. Po raz pierwszy w życiu o dziwo, bo dotychczas tego typu deklaracje bagatelizowałam. Głównie dlatego, że kojarzyły mi się z kobiecymi, wiecznie niezrealizowanymi chęciami zrzucenia zbędnych lub wyimaginowanych kilogramów. Moje"deklaracje" będą inne. Bo przede wszystkim realistyczne i osiągalne. Plan działania na rok 2015- tak brzmi o wiele lepiej. Rzeczy, które chcę zmienić lub osiągnąć. Ich zebranie i uporządkowanie pomoże mi rozpocząć ich realizację i na pewno zmobilizuje. Zapiszę je sobie skrupulatnie na marginesie bloga i rozliczę się z nich za rok. Zobaczymy jaka ze mnie konsekwentna Baba ;-)
     Wstęp taki, jakbym tych postanowień miała co najmniej setkę, a będzie zaledwie kilka. Równie ważne jak setka- to mam na swoje usprawiedliwienie. Czas więc najwyższy zacząć :-) Kolejność począwszy od najważniejszych:   
     1. Przywiązanie większego znaczenia do wyglądu. Koniec z wymówkami typu: "jestem zmęczona", "następnym razem się wystroję", "do pracy mi się nie chce". Odkąd pamiętam zapatruję się na eleganckie, pracujące kobiety. Nie wyglądam źle, ale wciąż nie tak, jak mi się marzy. Kupuję ładne rzeczy, a w nich nie chodzę, bo zakładam to, w czym jest mi wygodnie i czego nie trzeba prasować :P Zamiast poświęcić czas wieczorem na przemyślany i kreatywny ubiór do pracy, wymawiam się brakiem czasu. Podsumowując: koniec z tym ! Czas wreszcie stać się elegancką kobietą, a nie bez przerwy zerkać z zazdrością na te, które mnie mijają.
     2.Skoro mam odtąd stąpać poza domem pewniejszym krokiem to i ziarnko przebojowości by się przydało ;-) Zwłaszcza przy P. Jestem wartościową kobietą i tak też mam postrzegać samą siebie. O!
     3.Koniec ze strachem, niepewnością i podkulonym ogonem w pracy. Nie tylko przed Wice (chociaż przed nią zdarza się to najczęściej). Pracuję prawie 7 lat w tym zawodzie i jak na tak krótki staż, naprawdę wiele osiągnęłam. Gdyby nie ja i moja aktywna grupa uczniów, umarlibyśmy dawno w tej szkole z nudów. Dlatego głowa do góry kobieto sukcesu ! Masz chodzić do pracy wyprostowana, uśmiechnięta, pewna siebie i zdecydowana. Przecież doskonale wiesz, czego chcesz, więc tak też się zachowuj ! A na protekcjonalne zwroty odpowiadaj wciąż z niezachwianą pewnością siebie i szerokim uśmiechem- takim, jakim Cię sam Pan Bóg obdarzył :-)
    4. Praca nad własnym poczuciem wartości. Jestem z kimś, ale to o dziwo zamiast mnie dowartościowywać, zachwiało troszkę moją pewność siebie. Boję się, że nie wystarczam P., że jest dla mnie zbyt przystojny i wolałby mieć przy sobie seksowniejszą kobietę. Jestem bystrą, rozsądną osobą i nie mogę tak myśleć. Zasłużyłam na miłość i jestem jej warta.
    5. Koniec z oblepianiem mojego faceta. Nie rozumiecie? Już tłumaczę. Jako osoba wrażliwa i łaknąca bliskości czasem się zapominam (zapędzam?) i zachowuję się w stosunku do P. jak pijawka. No może troszkę przesadzam z tym określeniem, ale uwieszanie się mojemu facetowi na szyi (w sytuacji, gdy on nie jest specjalnie wylewny...) samej sobie mi się nie podoba. Nie dążę do oschłego związku, ale też nie chcę, by czułość i ciepło pochodziły tylko ode mnie. Gdy się pohamowałam, P. sam się w końcu przytulił, a gdy ja to robię zbyt często, on się odwraca plecami. Co za dużo to niezdrowo ! Trzeba się cenić, szanować i nie zachowywać jak osierocone dziecko :P Mam za sobą wiele zawodów miłosnych i to pewnie jakiś objaw strachu przed odrzuceniem, dlatego tym bardziej muszę z tym skończyć. Jestem warta miłości i nie mam zamiaru się więcej bać, że jest inaczej :-)
     6. Nauka języka angielskiego. A konkretniej jej kontynuacja. Po wielu latach przerwy, ale to akurat nie ma większego znaczenia. Angielski zawsze lubiłam i chciałabym wreszcie mieć na niego jakiś "papierek". Lepiej późno niż wcale. 
     7. Zdobycie koniecznego doświadczenia kulinarnego. Utrudnionego dotychczas przez moją mamę ("nie wchodź! nie ruszaj! źle robisz!"). Autorskie obiady raz w tygodniu to dobry początek.
     8. Chciałabym przeczytać ok. 50 książek w tym roku (albo więcej) . W poprzednim udało mi się tylko 20.
     9. Nawiązanie kontaktu z koleżankami, którym obiecuję "kawę" od kilku lat.. Czas wreszcie wyjść ze skorupy pt. "Praca".
   10. Chciałabym zrzucić 7 kilogramów (a jednak!). Z otyłością problemów nie mam, ale wyznaczona waga pozwoli skuteczniej zachować jędrność ciała.
   11. Uczęszczanie na aerobik co najmniej raz w tygodniu.
   12. Regularne przejażdżki rowerem (począwszy od wiosny).
   13. Częstsze odwiedzanie bloga. Realizację tego postanowienia rozpoczęłam już kilka tygodni temu :-)
     A na koniec koniecznie....
     I to by było na tyle :-) Kilka (nawet kilkanaście;) ) konkretnych postanowień, z których na pewno się rozliczę pod koniec roku. Trzymajcie za mnie kciuki ! :-)