poniedziałek, 11 maja 2015

169. zmiany- tym razem tutaj

     Potrzebuję zmian. Tym razem tutaj. Bo poza blogiem powoli stają się one rzeczywistością. Małymi kroczkami, ale do przodu- i to jest najważniejsze. Natomiast tutaj.. nie chodzi mi o jakieś zmiany drastyczne, kolosalne. Bardziej nazwałabym to "odświeżeniem". Dokładnie tak :-) Potrzebuję odświeżyć mojego bloga. I to, wbrew pozorom, niekoniecznie z wyglądu. Chodzi o nazwę i w związku z tym również adres. O wszystkim wszystkich zainteresowanych oczywiście w odpowiednim czasie poinformuję :-)

czwartek, 7 maja 2015

168. świadomie i odpowiedzialnie

     Za mną pokaźny worek przeżyć. Ale po kolei. Lub może od razu z grubej rury. Poważnie spóźniła mi się miesiączka, a to znaczy, że przez co najmniej tydzień byłam pewna, że jestem w ciąży. I Bóg jeden wie, co wtedy przeżywałam...
     Na pewno to była solidna próba i szkoła życia dla nas obojga. Potrzebna, bo dzięki niej nie miałabym nic przeciwko, by "położyć się w grobie obok P."- jak to zresztą sam ładnie ujął. Mój Luby zachował się naprawdę wspaniale. Był zaskoczony prawdopodobieństwem pojawienia się dziecka, ale podszedł do tego wyjątkowo odpowiedzialnie. Cały czas pytał o moje zdrowie, mówił bym się nie przemęczała, nie martwiła. Obiecał, że się nami zaopiekuje i co wręcz dla mnie zaskakujące- uznał za oczywiste, na wypadek ciąży, konieczność uroczystych zaręczyn i ślubu...
     Pamiętam, gdy na początku naszej znajomości mówił, że nie potrzebuje żadnego ślubu, może ewentualnie cywilny. Wynikało to, jak się potem domyśliłam, z jego traumatycznych przeżyć z byłą dziewczyną. Byli ze sobą 5 lat, mieszkali razem dwa, zaręczyli się, zaklepali salę, księdza, a ona...powiedziała mu, że go nie kocha i go zostawiła- prawdopodobnie dla innego. P. pracował wtedy długo w Niemczech, rzadko bywał w Polsce i chyba w tym upatrywał winę. Mój punkt widzenia w tej sprawie jest całkowicie odmienny. Gdyby go naprawdę ceniła i kochała, to by się nie zachowała jak ostatnia szmata. Dziś jego eks jest w szóstym miesiącu ciąży z chłopakiem młodszym od niej (jest moją rówieśniczką) o 10 lat..taka ciekawostka. P. jest wspaniałym, opiekuńczym mężczyzną i widocznie nie była go warta. I całe szczęście dla mnie ;-) P. oczywiście to wszystko strasznie przeżył i się zraził, a dziś...powiedział, że mnie kocha i nie widzi problemu w tym, byśmy sformalizowali nasz związek :-) Wiem, jesteśmy ze sobą niecały rok, ale oboje mamy po 33 lata...i na pewno, jeśli się wszystko ułoży, nie będziemy z tym czekać w nieskończoność. Na chwilę obecną najważniejszy jest fakt, że przeszłość P. nie odbije się na mnie- to pierwsza korzystna informacja w związku z tym, co w ostatnich dniach przeszłam.
     Piszę w liczbie pojedynczej, bo nie pamiętam kiedy przeżywałam tak ogromny stres, jak w związku z obawami, że mogę być w ciąży. Próbowałam się z tym oswoić, tłumacząc sobie, że mam swoje lata, odpowiedniego partnera; że los za nas zdecydował i w sumie to już najwyższy czas, ale nie potrafiłam. Byłam strasznie spanikowana. Miałam w głowie mnóstwo pytań i przede wszystkim zawodów. A bo to nieodpowiedni czas w pracy, ważne plany wakacyjne, a bo chciałam mieć super figurkę i wygląd na lato, a bo chcę kupić rower i łyżworolki..i przede wszystkim: nigdy nie chciałam brać ślubu "z brzuchem". Po tym, co teraz piszę czuję się jak egoistka, ale nic na to nie poradzę, że tak właśnie wtedy myślałam. Gdybym rzeczywiście była w ciąży- na pewno bym urodziła i kochała to dziecko ze wszystkich sił. Ale nie mogę też nie ukrywać faktu, że prawdopodobieństwo ciąży w pierwszej kolejności mnie po prostu przerażało.
     Jeszcze niedawno myślałam o tym, że nie chciałabym planować dziecka, bo najlepszą opcją dla mnie byłaby "wpadka". Głównie dlatego, że jak człowiek za dużo planuje, to niewiele z tego wychodzi. Dziś mam odmienne zdanie na ten temat. Chcę zaplanować ślub, a potem dziecko. Chcę by wszystko było "po kolei". Nie w panice, pośpiechu i stresie w związku z koniecznością ogarnięcia mnóstwa spraw- bo to by tylko zaszkodziło dziecku i mnie. P. w zupełności się ze mną zgodził. Widział przecież doskonale ile mnie ta cała sytuacja kosztowała..
     Kiedyś nie chciałam mieć w ogóle dzieci. Byłam świadoma, że mój egoizm by mi na to nie pozwolił. Dziś wiem, że taka opinia była najprawdopodobniej powiązana z brakiem odpowiedniego partnera. Bo teraz chyba chcę..pewna nigdy nie będę, bo się najzwyczajniej w świecie boję- odpowiedzialności, życiowego przywiązania itp. Ale obecnie mam dla odmiany odpowiednie wsparcie i myślę, że to na pewno przeważy na korzyść starania się o potomstwo. Świadomego i odpowiedzialnego starania się.