sobota, 30 marca 2013

92. Alleluja !


Ciepłych i szczęśliwych świąt kochani :) Bez względu na pogodę ;)

piątek, 29 marca 2013

91. historia lubi się powtarzać

     Piątek- drugi dzień wolny od pracy. "Wolny"- tak bym go nazwała. Bo dlaczego teraz mnie bolą plecy? Wiele godzin siedziałam nad papierkami... nie nad sprawdzianami tym razem, ale czy to jakaś znacząca różnica?
     Na fb, komórce wiele ważnych i ponaglających wiadomości od znajomych. Bo się nie odzywam, a przecież byliśmy umówieni; bo mnie złapać nie można, o cierpliwym wyczekiwaniu na odzew z mojej strony nie wspomnę :P
     Oj było już tak kiedyś, było... Dawno temu, zaraz po studiach, kiedy przytłoczona pracą nie miałam czasu na sen, o innych "przyjemnościach" nie wspominając. Teraz może nie jest aż tak drastycznie, ale wystarczająco bym się zaniepokoiła :/ Znowu nie mam czasu dla siebie i znajomych. Praca, praca i jeszcze raz praca. I co z tego, że za harówę "za dwóch" mam więcej pieniążków? Nie mam czasu ani siły, by je wydać, więc póki co są w ogóle niepożyteczne :/ Do tego jeszcze ta mało mobilizująca mnie zima :/ Muszę coś z tym zrobić, chociaż troszeczkę, bo mnie w końcu nieprzyjemny dołek złapie.
   

czwartek, 28 marca 2013

90. zgryzota i rozczarowanie...

     To miał być miły, ciepły, świąteczny czas, ale niestety jeszcze sporo przed samymi świętami zamienił się w taki ze zgryzotą, rozczarowaniem i wieloma innymi złymi uczuciami w sercu...
     Pożyczyłam laptopa od mojej siostry- któregoś dnia. Chciałam wygodnie obejrzeć film, bo na moim komputerze niestety od jakiegoś czasu jest to niemożliwe (problemy z kabelkiem, wtyczką i nie wiadomo czym jeszcze; czyli jak chcesz by działał to nie ruszaj i nie dotykaj :P ). Moja siostra, fatalny laik komputerowy, tradycyjnie nie zamyka okienek, nie pilnuje haseł i nie zamyka kont. Zwłaszcza tego skypowego. Już od dłuższego czasu rozmawia z kimś wieczorami (nie z kobietą), ale zignorowałam to sądząc, że to tylko niewinna, przelotna znajomość. Siostra ma przecież chłopaka, z którym jest kilkanaście lat (tak, kilkanaście, nie pomyliłam się), więc nie zrobiłaby niczego głupiego. A jeśli ostatecznie wybrałaby nową znajomość, z pewnością postąpi właściwie i, mimo iż to nie będzie łatwe, zdecyduje się na rozstanie. Nie krytykowałabym wtedy jej postępowania, bo jej obecny związek coraz częściej śmierdzi bezcelowością i zresztą nie uważałabym się za osobę, która powinna się w to wszystko wtrącać.
     Nie wiem co mnie podkusiło, ale zerknęłam w historię rozmów jej z tym kolesiem. Nie powinnam była, ale teraz wiem, że to się musiało stać. Kłamstwo i zdrada zawsze prędzej czy później wychodzą na jaw, takich rzeczy nie da się ukrywać w nieskończoność.
     Włosy mi dęba stanęły...na samą myśl o tym, co tam znalazłam robi mi się niedobrze. Złość, płacz, żal, rozczarowanie- dawno nie miałam takiej kumulacji negatywnych uczuć naraz.
     W skrócie: ten facet jest z naszej okolicy, ale mieszka w Irlandii i do Polski przyjeżdża raz na jakiś czas. Spotkali się- najprawdopodobniej już kilka razy. Nie wiem w jakich miejscach, oprócz jednego, pewnego- hotelu.. Zrobili tam sobie m.in. nagą sesję, o innych wieczornych "zajęciach" nie wspomnę. Sam fakt tych wszystkich wydarzeń, rozmów mnie tak nie przeraża, co przede wszystkich ich forma. Te rozmowy są strasznie wulgarne i tak płytkie, że do dziś nie mogę w to uwierzyć. Mnóstwo błędów typu: "czeba, zemnom, skolegom" (i nikt mnie nie przekona, że to nic nie znaczy); ogromna ilość przekleństw (w każdym zdaniu). Rozbierane sesje na skypie, nazywanie mojej mamy gosposią, gadanie o moich zarobkach (!!) i wiele innych rzeczy, od których zrobiło mi się strasznie wstyd. Tak- to ja się zaczęłam wstydzić za to, że mam taką siostrę. Jest ode mnie cztery lata starsza. Wszyscy od zawsze wiedzą, że jest o wiele mniej zaradna i mniej bystra ode mnie, ale że potrafi tak pisać, mówić i się zachowywać w najśmielszych oczekiwaniach się nie spodziewałam ! Przecież wszystko to, co tam znalazłam jest na poziomie rozmowy dwóch meneli ! Jestem tym przerażona !!
     I to podejście tego kolesia do niej... widać, że ją ewidentnie wykorzystuje, ma na zawołanie, gdy jest w Polsce, a ta głupia się przed nim popisuje i przybiega kiedy ten zechce... Gdyby chciał z nią być, już dawno by tak się stało. Praca za granicą nie jest przeszkodą. To jednak, mimo wszystko, jej nie usprawiedliwia.
     Ja już sama nie wiem, w czym mam upatrywać źródło tego wszystkiego. W tym, że nie poszła na studia dzienne i jej dorywcza praca w sklepie spożywczym zamieniła się w wieloletnią? W tamtejszych znajomościach z koleżankami i kumplami po zawodówce? A może w tym, że od 15-ego roku życia ma jednego chłopaka i nigdy nie wiedziała, czym jest określenie "wyszaleć się"? Wieczne chowanie pod mamusiną spódnicą (aż do dziś! ) też z pewnością ma na to wszystko jakiś wpływ.
     Mam straszny mętlik w głowie. Przecież ona ma 35 lat (!) Powinna dojrzewać, mądrzeć a nie się uwsteczniać ! Wychowałyśmy się w tym samym domu, a jesteśmy tak strasznie różne...
     Powiedziałam o wszystkim mamie. Płakała razem ze mną. Moja siostra nie zrywa ze swoim chłopakiem, bo musiałaby mu oddać jego samochód... takie banalne, ale prawdziwe wnioski również się pojawiają. A dlaczego do dziś nie mają ślubu?? To też jest wielka zagadka..raz jedno, a raz drugie rzekomo nie chce. Już dawno przestałam w to wnikać.
    Moja dewiza "niewtrącania się" traci w tej sytuacji na aktualności. To moja siostra! Ja nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku. Mój ojciec dawno temu zdradzał moją mamę, by ją w końcu zostawić. Strasznie ją skrzywdził, ale, co najważniejsze, nie tylko ją. Z siostrą również bardzo mocno to przeżyłyśmy. Nie da się zbudować szczęścia na cudzym nieszczęściu.. To dlatego tak bardzo brzydzę się zdradą. Prawda jest taka, że moja siostra, jako starsza, przeżywała to dwa razy świadomiej i mocniej. Dlaczego więc teraz postępuje tak samo?? Zapomniała jak bardzo ją kiedyś podobna sytuacja dotknęła ??
    Zdecydowałyśmy z mamą, że chcemy mieć spokojne święta i rozmowę z siostrą na ten temat (spokojna rozmowa to na pewno nie będzie...) odłożymy po tym czasie. Emocje opadną i dzięki temu racjonalnie do tego podejdziemy. Na pewno zagrozimy jej wyjawieniem wszystkim całej prawdy, ale też chcemy dać szansę, by się ocknęła. Na samą myśl o tym, co mnie czeka w moim domu po świętach mam dreszcze...

sobota, 23 marca 2013

89. speszyłam się jak mała dziewczynka ;)

     Jakiś czas temu pojechałam z kuzynem po samochód. Nie oglądać, tylko co najwyżej dokończyć transakcję, bo kuzyn już go widział i kwestia zakupu była tylko formalnością. Dlatego nie widziałam potrzeby, by mu towarzyszyć (beze mnie i tak by nim przyjechał), ale mój ulubiony kuzyn się uparł i cóż- nie umiałam mu odmówić. Ostatecznie jechało niemalże pół rodziny ( z moją mamą włącznie) i cała eskapada zamieniła się w przezabawną wycieczkę ;) Do dziś sobie wszyscy żartują, że kuzyn kupił samochód, ale sprzedał kuzynkę ;)
     Dyskoteka, klub, pub- to miejsca, w których zdarzało mi się kogoś poznać. Z tego co pamiętam, tylko i wyłącznie. Ale myjnia samochodowa?? Tego się nie spodziewałam w najśmielszych wyobrażeniach o_O Właściciel przyszłego samochodu kuzyna ma właśnie taką myjnię. Gdy oglądaliśmy auto, wjechał do niej nagle wypasiony mercedes. Wysiadł chłopak, który swój wzrok od razu zawiesił na mnie no i się zaczęło :P Najpierw gadka szmatka ze wszystkimi: a dla kogo auto? a skąd przyjechaliście? itp. A rozmowa się rozkręciła na całego, gdy mama mnie przedstawiła jako tą, która jest na wydaniu (!). Myślałam, że się zapadnę pod ziemię ! Fakt, że mama z ciocią zaczęły mnie swatać świadczy o tym, że naprawdę się starzeję :P
     Co do samego "zainteresowanego"- z zamkniętymi oczami poznałabym, że to typowy handlarz. Dawno nie słyszałam, by ktoś miał tak gadane, z propozycją podwózki potencjalnej teściowej co niedzielę do kościoła włącznie :P Ale, co najważniejsze, nie jest rasowym podrywaczem, chociaż przyznam szczerze, że dopiero niedawno się w tym utwierdziłam. Wcześniej zakładałam to na sto procent, no bo przecież myjnia?? w biały dzień?? i kompletnie obca dziewczyna nie wiadomo skąd?? Na szczęście jednak rasowy handlarz po wielu smsach i kilku rozmowach telefonicznych okazał się wstępnie "dobrym chłopakiem" i dziś już go tak nie oceniam :)
     Droga ku takim wnioskom była dość długa i niespokojna... Chciał się od razu ze mną umówić, przyjechać nawet na drugi dzień na kawę (!). Nie zgodziłam się, bo było to dla mnie wyjątkowo nieprawdopodobne. Nie mogłam uwierzyć, że tak bardzo spodobałam się kompletnie obcemu chłopakowi. Dobrze, że chociaż makijaż miałam, bo generalnie moja osoba była daleka od Baby, która wymalowana, wyczesana, w mini i szpilkach zasuwa do klubu. Włosy spięte, twarz schowana za szalem, figura za puchową kurtką a na nogach... zimowe papucie; tak właśnie wyglądałam :P Dziś to dla mnie naprawdę spory plus, bo odkąd pamiętam marzę, by ktoś pokochał mnie jako zwyczajną dziewczynę, a nie wystrojoną, perfekcyjną przez jeden wieczór na miesiąc lalkę..      
      Jednak do rzeczy. Marcin (bo tak ma na imię) dzwoni, pisze i naciska, bym się w końcu "określiła". Kurcze chciałabym , ale nie potrafię, bo nawet dobrze nie pamiętam, jak on wygląda :P Te kilkanaście minut, które spędziłam w jego towarzystwie praktycznie cały czas "uciekałam"- i wzrokiem i ciałem, tak strasznie mnie ta cała sytuacja peszyła. Z tego co wiem, nie jest za wysoki, ale swoimi "tekstami" i sympatycznym podejściem do mojej osoby to nadrabia ;) Polubiłam go, ale zauważyłam, że cały czas odwlekam moment, w którym zdecydowałabym się na spotkanie.. Boję się. Nie jego, ale tego, że znów się rozczaruję. Kontakt telefoniczny jest naprawdę bardzo miły i nie chciałabym, by się skończył. Nienormalna jestem prawda?
     Wiem, że nie mogę go dłużej zwodzić. No i z drugiej strony, czy muszę zawsze do wszystkiego aż tak poważnie podchodzić?? Przecież to tylko spotkanie, nikt mi nie każe od razu się do ołtarza szykować :P Poza tym, żeby kogoś poznać, to trzeba się spotkać na żywo, a przy mojej trzydziestce na karku nie ma co takich spraw w nieskończoność odwlekać :P Ok, zaproszę go na kawę :)
     Ps.Ostatnio lubuję się w polskiej muzyce. Dziś polecam nowy singiel Sylwii Grzeszczak. Niepowiązany tematycznie, ale mimo wszystko miły dla ucha ;)


  Ps2."Zdecyduj się dziewczyno, bo przy Tobie to mi się dzień z nocą myli"- uwieeelbiam go za te teksty ;))

wtorek, 19 marca 2013

88. a wszystko przez tą upartą zimę!

     No bo przecież dobrze było. Realizowałam sprawnie materiał, ekspresowo sprawdzałam sprawdziany itp. prace, a nawet zbierałam ocenki podczas bieżących lekcji i co dziś się dzieje?? Ziewam przez co najmniej pół dnia, wszystkie części ciała się chyba ołowiu nażarły, bo tak mi niemiłosiernie ciążą a ochota na pracę, nawet tą niepozorną, wyemigrowała na drugi koniec półkuli ziemskiej :/
     Porównując z ostatnim razem, różnica tkwi w tym, że teraz wiem dlaczego tak się dzieje. Zima! Wstrętna, okropna, uparta i wodno- śniegowa zima wróciła! Przygniotła mnie, przysypała moją wczesnowiosenną energię i zagrodziła drogę wszystkim zwiastunom nowej pory roku. Gdyby nie ona, mój zapał do pracy na pewno byłby tak samo silny a tak... pozostaje mi z utęsknieniem wypatrywać jeszcze niedawnego cudownego słoneczka...
     Ps. Tragedia się stała- na dodatek.. ciąży mi strasznie i wstyd mi się do niej przyznawać, ale pokrótce napisać mogę. Kolizja mi się zdarzyła i to z powodu własnej, niedoleczonej babskiej głupoty (!). 750 zł- taki dostałam wyrok u blacharza :( I wymarzone zabiegi u kosmetyczki poszły się... echhh szkoda gadać. O bolesnym oszpeceniu mojego upragnionego samochodu nie wspomnę :/
     Piosenka jak zwykle troszkę pomaga ;) Niezbyt optymistyczna, ale wykonawcy jakoś tak ostatnio bardzo mi przypadli do gustu. No bo przecież płacz w niczym nie pomoże, więc.. po raz kolejny posłucham :)

sobota, 9 marca 2013

87. dałam radę !

     Zniknęło mi się na trochę, a powód powtarzalnie ten sam: praca, praca i jeszcze raz praca. Zapowiedziałam to zresztą domyślnie w ostatnim poście, więc z pewnością nie jesteście zaskoczeni.
    Stan na dziś: normalnie już wszystko ogarniam :) Święto Patrona za mną, druga uroczystość również, podobnie jak Dni Otwarte i wyobraźcie sobie, że podołałam :) Od tygodnia tyram za kolegę po fachu zgodnie z nowym planem  i, o dziwo, potrafię się do pracy wystroić, wymalować, na bieżąco uśmiechać i mieć ku temu merytoryczne podstawy ;) Nie, nie dzieje się to ze względu na Księcia z Bajki, który, póki co, jeszcze nie dotarł ;P , ale chyba najzwyczajniej w świecie z racji natłoku pracy. Poważnie! Im więcej obowiązków, tym większa mobilizacja do ich realizacji. Przynajmniej taką dziwną "rzecz" zauważyłam u mnie. Chodzę jak nakręcona i mimo zdarzającego się niedoboru snu, naprawdę dobrze sobie radzę :) A może to dzięki wiośnie, która jest już tak blisko? Nie wiem i w sumie przyczyna nie jest istotna. Ważne, że jest dobrze, a na kolejne dni patrzę wyjątkowo optymistycznie :)
    Spóźnione życzenia z okazji Dnia Kobiet moje kochane! Wróciłam do Was po małej przerwie i już zabieram się za nadrabianie zaległości ;)