niedziela, 16 marca 2014

119. 4 tygodnie

     Cztery tygodnie i zacznę żyć tak jak już dawno powinnam.
     Norbert wciąż milczy i możliwe, że tak już zostanie. Nigdy nikogo nie zmuszałam do bycia ze mną, wystarczyło powiedzieć: wiesz, nie gniewaj się, ale nic z tego nie będzie. Byłoby mi przykro, wiadomo, ale nie byłabym zła. Życie. Ktoś chce, a ktoś wręcz przeciwnie. Ale nie mówienie nic z racji obaw przed szczerością, nawet smsową- bo o "twarzą w twarz" nie wspomnę, to cecha patałachów. Patałachów i tchórzy, którzy nie mają jaj by mówić ludziom prosto z mostu co i jak.
     Nie wiem co się stało i nie obchodzi mnie to. Wczoraj miałam etap załamania, rozgoryczenia a dziś chodzę uśmiechnięta od ucha do ucha z nadzieją na lepszy dzień :) Nie, nie mam schizofremii. Wszystko to kwestia rozumu i świadomości własnej wartości. Nigdy nie zdecyduję się na to, by żebrać u kogoś o uczucia. Do Norberta wystarczająco wiele razy wyciągałam rękę, zdecydowanie zbyt często ignorowałam jego zachowanie i ustępowałam. Dość tej dobroci dla zwierząt. Jestem silną, wartościową kobietą, a Ci którzy tego nie widzą i nie doceniają są ślepymi głupcami. "Bujaj się chłopcze, Twoja strata"- tyle mam mu do powiedzenia. I nie widzę tylko czubka własnego nosa. Po prostu wiem, że na mnie nie zasłużył i coś, co mogło być naprawdę wyjątkowe kompletnie spieprzył.
     Nigdy więcej nie będę się uganiać za facetami. A obecnie mój eks jeszcze nie raz pożałuje co i kogo stracił. Nie, nie będę się mścić, jestem na to zbyt mądra; po prostu będę szczęśliwa- to najbardziej dobija. 
     Może tak właśnie miało się stać? Może miałam teraz zostać sama by wreszcie móc siebie odnaleźć? Bo zgubiłam się gdzieś- kilka lat temu. Zawieruszyłam między książkami, sprawdzianami i permanentnym zmęczeniem. Po drodze straciłam nie tylko siebie- uśmiechniętą, towarzyską, momentami nawet hałaśliwą- ale również wiele miejsc i znajomych. Koniec z tym! Chcę znów być taka jak kiedyś. Chcę spojrzeć w lustro i zobaczyć szczęście a nie podkrążone, załzawione oczy.
4 tygodnie :) Za ten czas jest zakończenie klas maturalnych. Odejdzie mi prawie połowa godzin i wreszcie odzyskam swoje życie! Odzyskam obecne i wrócę do dawnego- to moje najważniejsze postanowienie :)

sobota, 15 marca 2014

118. smutek, zazdrość, samotność i wiele innych negatywnych uczuć

    Mam bardzo dobrą koleżankę, jeszcze z czasów studiów. Miła, grzeczna i kompletnie nieimprezowa- dlatego tak ją zawsze lubiłam. Bo była kimś innym niż wszyscy pozostali. Już kiedyś chyba nawet o niej pisałam.
   Wiele lat się nie widziałyśmy, bo mimo intensywnego planowania spotkania jakoś tak nam ostatecznie nie wychodziło. Teraz miało "wyjść", bo studiuję w mieście, w którym ona mieszka. Już nawet pojawiła się konkretna data, a ja zaczynałam się cieszyć, że wreszcie się zobaczymy. Do wczoraj. Dostałam od K. wiadomość o jej niesamowitym szczęściu: jest w ciąży. O stałym partnerze, z którym mieszka już dawno wiedziałam i cieszyłam się razem z nią. K. to wspaniała, dobra dziewczyna i zasługuje na szczęście. Zasługuje też na macierzyństwo tylko, że ta wiadomość...niestety mnie zdołowała zamiast wywoływać radość.
    Chcę być matką. Chcę założyć rodzinę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu mam 31 lat, gdyby nie fakt, że nigdy wcześniej tego nie pragnęłam. Momentami zaczęłam nawet myśleć i mówić, że widocznie tego nie chcę. Bywa. Ale dziś... od jakiegoś czasu coraz intensywniej odczuwam taką potrzebę. Od kilku miesięcy- mówiąc dokładniej. Coś się stało, coś "zaskoczyło" i po prostu chcę.
    Gdy K. chwaliła się, że jest z kimś szczęśliwa cieszyłam się razem z nią, bo wtedy też powoli zaczynało mi się układać.. dziś ona ma pod sercem dziecko, a ja już chyba nawet nie mam Norberta. Co się stało? Sama do końca nie wiem. Po prostu mnie unieszczęśliwia. Pisze kiedy chce, przyjeżdża kiedy chce a ja już coraz bardziej mam tego dość. Dawałam mu kilka razy do zrozumienia, że o kobietę się dba, a nie tylko ją ma. Jednak jak widać on wciąż tego nie rozumie.
    Dziwi mnie to strasznie, bo przecież dostałam od niego tyle gestów, słów i wiele podtekstów, którymi na swój męski sposób pokazywał, że bardzo mu na mnie zależy. Nigdy nie chciałam, żeby wisiał przez to na telefonie, bo takiego słodzenia nie znoszę, ale nie odzywać się do mnie od poniedziałku?? To już zdecydowanie przesada.
     Norbert to niezależny, samodzielny facet z pasjami, co sprawia, że doskonale się rozumiemy, bo ja mam podobnie. Zawsze to akceptowałam, nie wymagałam nigdy wyłączności 24h na dobę tylko, że... są pewne granice. Ostatnio dużo pracuje, wiem o tym i to rozumiem, ale na dłuższą metę to nie tłumaczy faktu, że się w ogóle nie odzywa. Smsa pisze się w 10 sekund, nie mogę się pogodzić z tym, że nawet tego nie ma ! Robi co chce, pisze kiedy chce...o romantyzmie, pamięci, niespodziankach nie wspomnę, bo on po prostu tego nie potrafi.
     W zeszłym tygodniu był Dzień Kobiet. Spędziłam go na studiach, dlatego się nie widzieliśmy. Dostałam krótkiego smsa, ale ok, przecież takie rzeczy można nadrobić. Można zrobić niespodziankę przyjeżdżając w tygodniu z różą, można zaplanować kolejny weekend jako ten "wyjątkowy", nadrabiający moje święto.. można wiele, wystarczy chcieć, pomyśleć i mieć tą iskierkę do takich rzeczy. Norbert tego nie ma. On po prostu nie potrafi się tak zachować. W poniedziałek dostałam ostatniego smsa i tyle. Na posty i rozmowy ze znajomymi na fb ma czas, dla mnie nie.
     I co będzie dalej? Łatwo to przewidzieć, bo to nie pierwsza taka sytuacja. Odezwie się jak gdyby nigdy nic i zapyta co słychać. Oczywiście po weekendzie, żebym czasem nie wpadła na pomysł jego przyjazdu do mnie. Ja go opieprzę, on zażartuje, przeprosi i za jakiś czas wytnie mi dokładnie taki sam numer. Tak to właśnie wszystko u niego wygląda. Zależy mu na mnie, wiem o tym, ale Norbert kompletnie nie ma pojęcia, jak o to uczucie dbać i je rozwijać.
     Jestem przy nim nieszczęśliwa, ale będąc sama czuję się jeszcze gorzej. Zwłaszcza, że naprawdę wierzyłam, że wreszcie wszystko się ułoży... Spędziliśmy tyle cudownych chwil, więc nie dało się myśleć inaczej.
     Czuję się fatalnie. Sobotę zaczęłam kawą i piwem. Przez te permanentne doły w końcu się stoczę.
     Co do koleżanki K., po dłuższym wywodzie o Norbercie chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego zasmuciła mnie swoją nowiną. Bo ona ma faceta, niebawem dziecko,a  ja znów nie mam nic. Stąd ten worek negatywnych uczuć. Na dodatek w weekend- bosko.

poniedziałek, 10 marca 2014

117. mężczyzna- istota płochliwa

     Mam znajomą z pracy, która w sprawach prywatnych, konkretnie damsko- męskich, pyta mnie często o radę. Nie tylko ona zresztą, bo z racji sprawdzania się moich rad i zaleceń (z powodu "niestety" bogatego w tych kwestiach doświadczenia) dla wielu nierzadko pełnię funkcję doradcy i psychologa jednocześnie. Ale do rzeczy. Zapytała, czy ma się przejmować, że nowo poznany facet nie pisze do niej codziennie. Według mnie oczywiście, że nie. Przecież to początek znajomości, dopiero się poznają, a w tle tego wszystkiego każdy ma na głowie swoje sprawy i swoje życie póki co wzajemnie przez nich nieznane. Powinna być cierpliwa, wyrozumiała i na pewno na chwilę obecną wyluzowana.
    W trakcie mojej odpowiedzi dosiadła się do nas inna znajoma, która stwierdziła, że absolutnie nie mam racji, bo "faceta trzeba od razu wychowywać!". Według niej jeśli z grubej rury nie powie się co i jak, to potem już nic się z tym nie zrobi. No cóż.. przemyślałam sprawę ponownie (szczerze to raptem w dwie sekundy, bo i po co więcej?) i wciąż trzymam się własnego zdania. Nie wyobrażam sobie robienia awantury bogu ducha winnemu mężczyźnie o to, że nie pisze codziennie. W najlepszym przypadku ucieknie gdzie pieprz rośnie i wtedy co najwyżej można zacząć wychowywać psa. Mężczyźni nie znoszą awanturniczych i rozhisteryzowanych kobiet. O wymaganiach i nakazach na początku znajomości nie wspomnę. Nie trzeba zabiegać o "uwiązanie" mężczyzny przy sobie, bo to z czasem samo przychodzi i co najważniejsze, jest on wtedy tego kompletnie nieświadom ;) Bądźmy cierpliwe, uśmiechnięte, zachowujmy się jak gdyby nigdy nic po kilku dniach braku odzewu a w nagrodę na pewno przyjdzie w końcu wiadomość o treści: "A co taka cisza po drugiej stronie? " ;)
    Oczywiście to nie znaczy, że mamy wszystkiemu pobłażać. Ale spokojnie, na to przyjdzie czas. Początek znajomości to wyjątkowo delikatny moment i "poważne, wymagające" rozmowy absolutnie nie wchodzą w grę. No chyba, że facet jest kompletnie niepoważny, to wtedy bez rozmowy go zostawcie ;)
     Mój "delikatny" etap z Norbertem trochę się przedłuża- taka dygresja przy okazji. Należy do tych wyjątkowo płochliwych, to raz, a druga sprawa: oboje sporo pracujemy i nie widujemy się zbyt często, by móc szybciej naszą znajomość rozwijać. Mimo to mogę dziś stwierdzić, że moja cierpliwość się opłaciła. Już dawno odzywa się znacznie częściej i martwi, gdy za długo nie odpisuję :) I to jest dowód na to, że czasem w tych sprawach trochę racji mam ;)

piątek, 7 marca 2014

116. zapowiada się męczący weekend

     A tak było miło, a tak przyjemnie podczas przerwy międzysemestralnej na studiach... Jutro pierwszy zjazd w drugim semestrze i nie pamiętam kiedy tak bardzo mi się nie chciało tam jechać jak teraz :P No cóż, jak mus to mus, szkoda tylko, że weekend z Dniem Kobiet w tle stracony..
     Nadrobię w przyszły :) Oczywiście jakieś babskie zakupy są na pierwszym planie, bo spotkanie z Norbertem to póki co tylko tło, w końcu na dziś sama nie wiem jak to będzie. Nie żeby było źle, bo chyba jest ok, tylko do przyszłego weekendu jeszcze daleka droga.
     Czy jesteśmy razem? Hmm kurde chyba tak...jakoś tak oficjalnych deklaracji nie było, ale wspólny Sylwester i kolejne dwa bale, z poznaniem jego niemalże całej rodziny przy okazji to już coś. Tym razem nie myślę za dużo, nie definiuję, nie zadaję pseudoegzystencjalnych pytań tylko po prostu cieszę się tym co jest i wierzcie mi... w taki sposób żyje mi się o wiele łatwiej :) Liczy się dziś, teraz, bo do jutra jest daleka droga.  Poza tym solidna więź między ludźmi nie tworzy się przez gdybanie tylko przez czas :)
    Weekend będzie dla mnie długi i męczący, ale może jakaś sympatyczna piosenka mi go choć trochę umili :) Ostatnio słucham jej bez przerwy:


Ps. Życzenia szczęścia i uśmiechu dla wszystkich kobietek z okazji naszego święta! :)

środa, 5 marca 2014

115. mantra

      Ja wiedziałam, że łatwo nie będzie, a nawet wręcz przeciwnie; że będzie ciężko, pracowicie, często bezsennie i bezsilnie. Ale jest już marzec i myślałam, że ten miesiąc będzie etapem, gdy znajdę w swojej codzienności czas na coś więcej niż tylko pracę..
     Każdego dnia, tygodnia, coraz częściej powtarzam sobie: jeszcze tylko dziś, może jeszcze jutro, a już za tydzień to już na sto procent będzie koniec.. Nie będzie stosu książek, sprawdzianów, obowiązkowych sprawunków na wczoraj. Będzie najpierw spokojna kąpiel, manicure, może fryzjer a dopiero potem to co "muszę". Mam wrażenie, że to wszystko jest już na wyciągniecie ręki, ale niestety im jestem bliżej, tym znów coraz bardziej się znienacka oddalam.
    Echhh..męczy mnie już bardzo te półtorej etatu..bo co z tego, że pieniążki lepsze skoro czasu na umycie głowy nie mam.. Chcę odzyskać swoje życie prywatne i mieć to wreszcie za sobą! Powtarzam to jak mantrę i codziennie zerkam do kalendarza niecierpliwie odliczając dni do odejścia klas maturalnych..