niedziela, 15 sierpnia 2010

11. mama

Pisanie postu co najmniej raz w tygodniu, jak się okazuje nie jest niewykonalne. Madrala powiedziała, co wiedziała: półtora miesiąca leży brzuchem do góry i dziwi się, że na wszystko ma czas ;P Wakację to naprawdę błogi okres :) Zwłaszcza, gdy się uda zaliczyć od tak dawna upragniony urlop :]
Tak- udało mi się wreszcie wyjechać. I to nie do kuzynki w wiosce obok, ale na prawdziwe, wakacyjne wczasu :) Dlaczego były przeze mnie tak mocno wyczekiwane? Z dwóch prostych i jakże pokrewnych sobie przyczyn: 1. bo nigdy mnie nie było na nie stać, 2. bo nigdy nie było stać na nie moją mamę.
Mama. Poniosła tyle wyrzeczeń i pokonała tak wiele trudności, bym mogła ukończyć studia. Zjadła kawałek chleba mniej, by móc mi dać choć te parę groszy więcej na utrzymanie. Było mi momentami bardzo ciężko, ale dziś mogę z dumą i przekonaniem stwierdzić, że gdyby nie pomoc mojej mamy, wielu rzeczy nie udałoby mi się osiągnąć. Często poddenerwowana, rozdrażniona, czy nawet załamana, ale wciąż tak samo wytrwale przez Nią wspierana. Dawała mi siły na kolejne zaciskanie zębów i uparte dążenie do celu. Spotkało mnie w życiu naprawdę wiele krzywd i problemów, ale jesli to cena za tak wspaniałą osobę przy moim boku, to przyjmuję to bez zastanowienia.
Przyświecało mi w życiu wiele celów: począwszy od zdawania kolejnych egzaminów, zdobywania różnorakich doświadczeń do znalezienia pracy. Większość z tych zamierzeń zrealizowałam, ale zawsze, niezmiennie jeden z nich był dla mnie najważniejszy: wynagrodzić wszystko mamie; zakupić wiele niezbędnych rzeczy do domu, zabrać ją na wycieczki po Polsce, a nawet Europie- wszystko po to, by mogła razem ze mną poczuć, że żyje; by wiedziała, że wreszcie nie ma dla nas rzeczy i miejsc niedostępnych :)
Dziś mam już 28 lat, ale dziękuję Bogu za to, że moja cierpliwość i wytrwałość zostały wreszcie wynagrodzone :) Udało mi się w tym roku odłożyć większą sumę pieniędzy i dzięki temu, bez zastanowienia, zabrałam mamę na prawie tygodniowy pobyt nad morzem :) Może to nie był wyczyn stulecia, ale biorąc pod uwagę to, że mama nie była nad morzem prawie 30 lat, jest się czym chwalić ;) Pogoda nie była idealna, ale czy to ważne? Nie było dnia byśmy czegoś nie zwiedzały (wierzcie mi, nad morzem jest to naprawdę możliwe;) ) lub nowego próbowały. Dziś z przekonaniem mogę zaliczyć ten wyjazd do jednego z najbardziej udanych :) Mama jest zadowolona dlatego, że poznała miłych ludzi, zobaczyła tak wiele nowych rzeczy i nie musiała myśleć o sprzątaniu i gotowaniu obiadów ;P ; a ja dlatego, że mama jest zadowolona :) Fakt- wróciłam bardziej zmęczona niż przed wyjazdem, ale, co najważniejsze, z wielką satysfakcją, uśmiechem na twarzy i pomysłami na kolejny wyjazd :) Chyba się we mnie zrodziła mała podróżniczka ;)
Teraz, po tym wszystkim, trudno mi uwierzyć, że ten wyjazd w ogóle doszedł do skutku. Sama wpadłam na ten pomysł, sama wybrałam miasto i namówiłam mamę na tak daleką podróż.. sama znalazłam noclegi, zorganizowałam czas.. kurcze.. naprawdę dla chcącego nic trudnego :) Tak sobie teraz po cichutku myślę, że troszkę jestem z siebie dumna.. :)
Do postu wyjątkowo dołączam zdjęcie- według mnie wyjątkowo osobliwe ;) Wszystkim gorąco polecam Ogród Ornitologiczny w Łebie :]
                       

środa, 11 sierpnia 2010

10. rok później

     Rok to sporo, jak na milczenie. Nie wiem z czego to wynikało. Brak czasu na pewno mnie nie tłumaczy mimo iż ludzie wiele spraw tłumaczą właśnie w taki sposób. Czas mamy i to nawet bardzo wiele, ale posiadając go rzadko pamiętamy, że on nieubłaganie płynie.
     Bardzo łatwo streścić ten miniony rok, bo nie był on nadzwyczajnie bogaty w pamiętliwe wydarzenia. Na pewno byłam zapracowana; i to akurat piszę z uśmiechem na twarzy, bo, jak wiadomo, nie potrafię bez tego żyć ;] Nadal niestety nie mam stałej oferty pracy, ale sytuacja na pewno jest zdecydowanie lepsza, niż kiedyś. Pracowałam cały rok wciąż na zastępstwie i teraz.. czekam :) Absolutnie nic więcej na ten temat nie napiszę, bo nie chciałabym zapeszać. Teraz muszę jedynie trzymać kciuki, prosić innych o to samo i wypatrywać września..
     Wesele. Przyjemne, zabawne i dzięki Przemkowi w miarę bezstresowe :) Przemek- sympatyczny, kulturalny, towarzyski; idealny kandydat na męża, ale mimo wszystko wciąż tylko Przemek. Dla mnie zwłaszcza. Obecnie jest moim naprawdę dobrym znajomym i na pewno byłby bardzo dobrym, gdyby nie to, że odrzuciłam jego "zaloty".. :/ Poprawka: byłby bardzo dobrym, gdyby one się w ogóle nie pojawiły. Przemek to oczywiście nie imię wcześniejszego Piłkarza. Piłkarz bowiem zrezygnował z "przemiany" wobec mojej osoby i już dawno wrócił do swojego starego trybu życia.
     Miłość. Wyjątkowo "powtarzalna": znów kilka czatowych znajomości i parę nieudanych randek. W przypadku Małolata pojawiła się nawet iskierka uczuć.. (co ja mam z tymi młodszymi??) (wiem, co mam- słabość :| ). Małolat wizualnie i osobowościowo był rzeczywiście intrygujący, ale co z tego, skoro z dodatkiem braku słowności, niedostatecznej interesowności moją osobą i coraz częstszego "krętactwa" stał się dla mnie kompletnie bezwartościowy. Dziś owszem, pojawiają się u mnie wobec Niego momenty słabości, ale nigdy nie są i na pewno nie będą do nieopanowania.
     O dziwo, moja znajomość z Nim przyniosła wiele korzyści. W sumie jedną, ale za to bardzo ważną :) Małolat jest typem.. "strojnego fifarafy". Co tydzień zakupy, modne ciuchy, interesujący styl (wszystko oczywiście odpowiednio wyważone). To mnie zmobilizowało wreszcie do zrobienia ze sobą porządku. Nie jestem jakąś obleśną powsinogą- bez przesady, ale zdecydowanie zaniedbałam wizualną sferę mojego życia. Już dawno mam wiele pomysłów na to, co chcę nosić i jak chcę wyglądać i nie pozwolę na to, by się więcej marnowały. Wygląd nie jest najważniejszy, ale dbanie o niego zdecydowanie poprawia samopoczucie i fenomenalnie wpływa na naszą psychikę :) Tym się właśnie teraz mam zamiar zająć- sprawianiem sobie przyjemności :) Mój miniony dłuższy okres pracy finansowo mi na to pozwala, więc do dzieła :)
     Oprócz powyższych zamiarów zmobilizowałam się wreszcie na realizację jednego z najważniejszych: chodzę na prawo jazdy :] Wśród tych osiemnasto- i dziewiętnastoletnich współtowarzyszy wykładów czuję się jak stara ciocia :|, ale czy to ważne? ;) Nie chcę już zerkać z zazdrością na samodzielność innych; chcę im zdecydowanie pod tym względem dorównać :]
     Ps. Praca i miłość. Ponoć w życiu najważniejsze jest, by mieć szczęście w obu tych sferach. Może jeśli w tej pierwszej mi się wreszcie powiedzie, to i na drugą przyjdzie czas.. Waiting..

CYTAT NA DZIŚ:
I JA MAM CHWILE FILOZOFICZNEJ ZADUMY. STAJĘ SOBIE NA MOŚCIE NAD WISŁĄ, OD CZASU DO CZASU SPLUWAM NA FALE I MYŚLĘ PRZY TYM: PANTA REI- stanisław jerzy lec