Nie umawialiśmy się na konkretną godzinę, ale podczas czwartkowej rozmowy telefonicznej wyraźnie mówiliśmy o możliwości sobotniego spotkania. W piątek nie zadzwonił- ok, nie musiał. Wiem, że późno wracał z pracy. Zazwyczaj zjeżdża w sobotę, ale wtedy podkreślił, że wszystko układa się tak, że zjedzie wcześniej i dzięki temu w weekend będzie wypoczęty.
Sobota. 12, 13, 14 godzina i wysłałam mu sms-a: "Nie zwlekaj z telefonem na ostatnią chwilę". Napisałam tak, bo często mu się swego czasu takie rzeczy zdarzały. Dzwonił nagle dość późno jak gdyby nigdy nic i mówił, że już jedzie. Oczywiście dostawał za to ode mnie reprymendę i już praktycznie się tego oduczył, ale pamięć o tym jeszcze została. 16, 17... przeszło mi przez myśl, że w ogóle się nie odezwie. Ale tylko na chwilkę, bo nie wyobrażałam sobie, że mógłby być tak bezczelny. A jednak... do tej pory jestem w szoku... Naprawdę wielu przykrych i głupich rzeczy mogłabym się po nim spodziewać, ale nie czegoś takiego (!)
W tle trwająca studniówka i ja w czterech ścianach wystawiona przez faceta... Postanowiłam uratować ten wieczór i w ostatniej chwili zdecydowałam się na wypad do klubu ze znajomymi. Wypad średnio udany, ale najważniejsze, że nie zostałam sama w domu. Bardzo się tego bałam.
Telefon milczał i tak też zostało do chwili obecnej. Jak się teraz czuję? Największy kryzys już chyba minął- wczoraj, gdy jechałam samochodem. Czułam się tak strasznie samotna, odrzucona... Nie przez Włóczykija, który nie jest mnie wart. Czułam się odrzucona przez ludzi i świat... Co zrobiłam źle? Za co los mnie tak prześladuje??! Przecież są jakieś granice kopniaków w dupę!! W ciągu kilku chwil mignęły mi przed oczami koleżanki i koledzy z partnerami, dziećmi i domem z ogródkiem.. Mam 30 lat i pragnę dziecka- to ważna myśl, która mi ostatnio towarzyszy. Tylko że samo się nie zrobi, a ja nie jestem w stanie dla osiągnięcia tego celu wskoczyć z pierwszym lepszym do łóżka...
Tak, wiem, przyjdzie na to czas, jestem jeszcze "młoda", trafię w końcu na kogoś wartościowego itd. itp. Znam te słowa na pamięć i obawiam się, że już nie są w stanie poprawić mojego samopoczucia. Przynajmniej nie tak, jakbym tego chciała.. Boże, ilu moich eks, którym podziękowałam mają teraz żony i dzieci... pewnie w duchu śmieją mi się teraz w twarz... "biedna zgorzkniała stara panna, zadzierała nosa i ma za swoje". Moje życie prywatne to pasmo błędów, porażek i takich rozczarowań jak to wczoraj. Jest mi wstyd, strasznie wstyd. Przed samą sobą, że ta sfera życia mi się nie udaje i przed wami, że po raz kolejny natykacie się na moje żale. Ok, potrafię być sama i wiem, że wielu ludzi na tej ziemi również, ale boję się, że jest mi pisane być taką na zawsze, a wtedy nie gwarantuję, że będę w stanie sobie z tym poradzić...
Wbrew pozorom dziś czuję się troszkę lepiej. Będę pewnie dziś wołać mamę pod byle pretekstem, by spędzała ze mną czas w moim pokoju- bardzo mi to pomaga w trudnych momentach. I Fusiasta.. kochana Fusiasta, która ze swoim postem idealnie wyczuła moment. Dziękuję Ci za niego, bo przypomniałaś mi, że jest wiele innych większych i mniejszych rzeczy na tym świecie, dla których warto żyć i których świadomość bycia dodaje nam siły. Na chwilę obecną chcę się podnieść i jednocześnie się tego boję, bo wiem, że tym razem to może być krok w stronę pogodzenia się z życiem w samotności.
Telefon milczał i tak też zostało do chwili obecnej. Nie zdziwię się jeśli się już w ogóle nie odezwie; musiałby nie mieć wstydu albo mieć za dużo odwagi. Jeśli jednak zadzwoni- nie odbiorę. Już nigdy. Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic więcej do czynienia.
Piosenka wyraża często więcej niż tysiąc słów...
No wiesz! A to debil! To ja tak kibicowałam i byłam za kolejną szansą dla niego, a tu takie zachowanie?! No, a mówią, że nikt kobiet nie zrozumie. A jak rozumieć takie zachowanie, jakie "przejawiał" od dłuższego czasu? Ręce opadają. Też bym nie odebrała telefonu, ale z drugiej strony chciałabym usłyszeć wyjaśnienie i powiedzieć mu parę słów, jaki jest beznadziejny w moich oczach i jak nie życzę mu za wielu pięknych chwil. Ehh Baba. Co do dzidziusia, powiem jak inni, 5 lat masz spokojnie czas, a i 7, a i jak koło 40-tki to też świat pokazuje, że można i to jak urodzić ;-) Trzymam kciuki, ale już nie za fajnego męża, ale za fajnego faceta, który da Ci dzidziusia ;-) Ja byłam wielką romantyczką, ale odkąd na świecie jest mój synek stwierdzam - bez B. było by mi trudno, ale bez Maluszka jeszcze trudniej. Myślę, że u Ciebie będzie podobnie z myśleniem.
OdpowiedzUsuńCześć :)Ja trochę nie na temat.
OdpowiedzUsuńRekomendowałam Twój blog do The Versatile Blogger. Jeśli masz chęć wziąć udział w tej zabawie, to zapraszam, choć mnie osobiście zaskoczyła rekomendacja mojego bloga przez Klaudynę. Za rekomendującą publikuję zasady tej zabawy na moim blogu.
Więcej na:
http://czarownica-z-bagien.blog.onet.pl/
Nie wiem, może to zwykły spam, czy łańcuszek, jeśli tak, to sorki. Jeśli w przyszłości sobie nie życzysz, to napisz. Pozdrawiam :)
Dżizzzz... czasem się zastanawiam czy myśmy się gdzieś kiedyś nie spotkały? Albo może coś razem wypiły?;) czytam o tym palancie i mysle: 'kurde, chyba też to kiedyś przerabiałam'... Dokładnie ten sam wątek. Ale cóż może poradzić Zimna Krowa i Zołza z Miętkim Sercem - jak napiszę OLEJ go, to nic odkrywczego, ale w sumie jedyne wyjście. I tak, NIGDY WIĘCEJ NIE ODBIERAJ OD NIEGO TELEFONU. Jak to mawia moja Młodsza Siostra - 'niech się buja'. Co do wieku i dylematów z tym związanych... ja tez się nasłuchałam, ale nie wierzyłam w to co mówią, miałam wewnętrzna presję na ustatkowanie się, zewnętrzną presję jeszcze większą... Dzisiaj już wiem, że Znalezienie Księcia nie zawsze jest tym, co nam pisane. Ja skupiam się na małych rzeczach, rozwalonych klockach pod nogami, jednym kwiatku storczyka który mi został na biurku na smętnych badylach (ale jest!), na tym, że nie widac mi brzucha w moich ulubionych dżinsach, na tym że zza chmur wyłazi słońće i że moja Lulka jest kochanym wesołym dzieckiem - niż na tym czy jestem spełniona w miłości... Nie chę ględzić jak Stara Indianka - ale jeszcze przyjdzie czas na Ciebie:) A facetów naprawdę jest całe mnóstwo na tym świecie - czasem owszem, nie w tym czasie i miejscu - ale SĄ. Głowa do góry;) Na pewno będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńKolejny raz pokazał kim jest naprawdę: nieodpowiedzialnym smarkaczem. Całe szczęście, że nie zaprosiłaś go na tę studniówkę, bo i wtedy mógłby zrobić taki numer. Ja na Twoim miejscu nie dałabym mu juz nigdy żadnej szansy
OdpowiedzUsuńO tej studniówce też zaraz pomyślałam- CAŁE SZCZĘŚCIE, że go nie zaprosiłam (!), bo aż boję się pomyśleć, jak wtedy bym się czuła...
UsuńJa jestem też za tym: żadnej szansy więcej, nawet jak będzie skomlał jak pies i błagał o litość. Tak nie postępuje prawdziwy mężczyzna.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry, bo po burzy prawie zawsze świeci słońce.
Pozdrawiam.