Nieraz mam taki nawał w pracy, że myśli o niespodziewanej grypie mnie nie przerażają. Zawsze to byłby jakiś powód do zwolnienia tempa. Dziś się on nadarzył. W nocy gorączka, rano gardło. Idę niebawem do lekarza i biorę zwolnienie do końca tygodnia. Nie jest tragicznie, ale wolę się tym zająć od razu niż dać się "rozłożyć" na cały przyszły tydzień.
Ale do rzeczy. Chodzi o moją pracę. Od poniedziałku chodzę z wywieszonym jęzorem, tyle mam obowiązków. Ta mini grypa, zgodnie z powyższym, powinna mi więc być troszkę na rękę. A jak rzeczywiście jest? Zanim zdecydowałam się zadzwonić do pracy, że nie przyjdę, wydreptałam ścieżkę w mieszkaniu zastanawiając się, czy to rzeczywiście dobry pomysł. A bo może kupię jakieś witaminy, przemęczę się trochę i najwyżej poleżę w weekend. To w praktyce najprawdopodobniej by nie wypaliło, bo znam swój organizm i wiem, że rekonwalescencja na raty by nie przeszła. Skończyłoby się tylko gorzej. Tego typu argumentacja była, ale mimo to wciąż długo się zastanawiałam. Na samą myśl, że mam bezczynnie siedzieć w domu, że nie będę na bieżąco z tym, co się dzieje w szkole, zaczynałam się denerwować. W końcu wszystkie wątpliwości wybiła mi z głowy mama: "Zdrowie jest najważniejsze! Jak o nie nie zadbasz, to z pracą będziesz się musiała pożegnać na dłużej niż tylko dwa dni. Pamiętasz jak chodziłaś z anginą do pracy w poprzedniej szkole? I co? Medal za to dostałaś?? Wręcz przeciwnie ! Za poświęcenie życia prywatnego, nerwów i zdrowia zostałaś wyrzucona na bruk! " Mama to jednak zawsze prawdę Ci powie :P
Wniosek: pracując marzę o odpoczynku, odpoczywając od pracy nie mogę bez niej wytrzymać. Tak źle i tak niedobrze :P
Pamiętaj,że nie ma ludzi niezastąpionych.
OdpowiedzUsuńLepiej dobrze się wykurować .
Zdrówka życzę, bo zdrowie najważniejsze. Mama ma rację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.