środa, 30 stycznia 2013

75. wymarzony happy end

     Dziś byłam na chwilkę u koleżanki z pracy, która się pochorowała. Otworzyła mi drzwi w szlafroku i zamieniła ze mną kilka zdań. Nie wiem dokładnie ile ma lat. Około czterdziestki chyba. Mieszka w wykupionej niedawno kawalerce i jej jedynym towarzyszem życia jest kotka o imieniu Pusia. Generalnie w pracy za nią nie przepadamy. Straszna z niej dziwaczka i nierzadko osoba, która nie potrafi się zachować. Ja śmieję się z jej czerwonej teletubisiowej torebki a szalona koleżanka unika jej jak ognia, bo wiecznie ją o coś zaczepia. Kolega z pracy na sam jej widok reaguje niesmaczną miną, a drugi kolega uważa, że byłaby zdecydowanie normalniejsza gdyby ktoś ją w końcu przeleciał. Bo dziwna jest, to fakt. Wiecznie coś żre (inaczej się tego nazwać nie da) i wiecznie narzeka na swój chory kręgosłup.
     Dziś dowiedziałam się, że moja była sąsiadka z bloku wyrzuciła męża kilka tygodni temu z domu zostając z dwójką dzieci. Powód? Zdradził ją z jej szwagierką (ktoś ich nakrył), ale czy brat również z tej racji pozbył się żony- tego nie wiem. Wiem na pewno, że moja eks sąsiadka nie chce go znać i że wiele znajomych rozwódek zaciera z tego powodu ręce, bo przecież nie będą dzięki temu jedynymi.
     Rozwódki. Mam już jedną w bliskiej rodzinie, a drugą prawie. To słomiana wdowa, z mężem i jego kochanką w Anglii. W przypadku pierwszej dorwała męża siebie wartego i się posypało, bo nie umieli się dogadać. W każdym z tych przypadków jest dziecko.
     A gdzie jakiś przykład z happy endem? Mój znajomy- niby, bo generalnie ma nieraz straszne kłótnie z żoną, ale ponoć to norma, która im nie przeszkadza dzięki faktowi, że się bardzo kochają. Norma.. raczej rzadki wyjątek (to a propos oddanej miłości).
    Do której "grupy" ja będę przynależeć?? Tak się dzisiaj właśnie zastanawiam.. Zostanę starą zdziwaczałą panną z kotem, rozwódką z dziećmi i mężem kurwiarzem, czy może uda mi się trafić na jako taki związek i w ten sposób zleci mi całe życie?? Mam 30 lat i to naprawdę mocny powód, by się nad tym zastanawiać. Chociaż.. marzycielka wymieniłaby tu jeszcze jeden przykład: szczęśliwa para, kochająca się, z dwójką dzieci; mająca nieporozumienia, ale niwelująca je miłością. Dlaczego nie ma tego przykładu wśród moich? Bo z takich marzeń chyba się już wyleczyłam.. I to nie stwierdzenie pesymistki tylko realistki. Życie.
     Ps. Nie wyleczyłam, tylko ukryłam głęboko na dnie serca. Byłoby miło gdyby kiedyś ujrzały światło dzienne..echhh przypadek raz na milion..
   

1 komentarz:

  1. Zdziwaczała przypadłość (nie)koleżanki może jest spowodowana bardziej tym, że jest TYLKO samotna, a nie po prostu "nieprzeleciana". Ludzie samotni mają różne dziwne nawyki. Ona może ucieka w jedzenie :-) Skoro nie ma tego, co się chce, to trzeba to zastąpić, czymś innym i dlaczego nie ma być, to jedzenie skoro, to całkiem przyjemny sposób na pobudzenie endorfin? :-) Narzekanie może być męczące, ale wiem sama po sobie, że dolegliwości kręgosłupa (inne pewnie też) mogą być naprawde uciążliwe, więc chyba musicie, to jakoś znieść. Może kiedyś jej przejdzie ;-)

    Poza tym, miłość, związki, rozstania, czy powrotny, to w ogóle nie moja działka i nigdy nie wiem, co mam powiedzieć. Coś tam sobie myślę, ale zwykle zachowuję to dla siebie, bo znawczyni ze mnie żadna. A może aż szkoda...Tobie życzę abyś jednak była marzycielką, a nie realistką. Trzydziestka, to całkiem młody wiek(!), więc na przyjście realizmu, czy pesymizu przyjdzie jeszcze czas. Na przykład za jakieś 20 lat. No dobra, 15;p

    OdpowiedzUsuń