Dziś byłam na chwilkę u koleżanki z pracy, która się pochorowała. Otworzyła mi drzwi w szlafroku i zamieniła ze mną kilka zdań. Nie wiem dokładnie ile ma lat. Około czterdziestki chyba. Mieszka w wykupionej niedawno kawalerce i jej jedynym towarzyszem życia jest kotka o imieniu Pusia. Generalnie w pracy za nią nie przepadamy. Straszna z niej dziwaczka i nierzadko osoba, która nie potrafi się zachować. Ja śmieję się z jej czerwonej teletubisiowej torebki a szalona koleżanka unika jej jak ognia, bo wiecznie ją o coś zaczepia. Kolega z pracy na sam jej widok reaguje niesmaczną miną, a drugi kolega uważa, że byłaby zdecydowanie normalniejsza gdyby ktoś ją w końcu przeleciał. Bo dziwna jest, to fakt. Wiecznie coś żre (inaczej się tego nazwać nie da) i wiecznie narzeka na swój chory kręgosłup.
Dziś dowiedziałam się, że moja była sąsiadka z bloku wyrzuciła męża kilka tygodni temu z domu zostając z dwójką dzieci. Powód? Zdradził ją z jej szwagierką (ktoś ich nakrył), ale czy brat również z tej racji pozbył się żony- tego nie wiem. Wiem na pewno, że moja eks sąsiadka nie chce go znać i że wiele znajomych rozwódek zaciera z tego powodu ręce, bo przecież nie będą dzięki temu jedynymi.
Rozwódki. Mam już jedną w bliskiej rodzinie, a drugą prawie. To słomiana wdowa, z mężem i jego kochanką w Anglii. W przypadku pierwszej dorwała męża siebie wartego i się posypało, bo nie umieli się dogadać. W każdym z tych przypadków jest dziecko.
A gdzie jakiś przykład z happy endem? Mój znajomy- niby, bo generalnie ma nieraz straszne kłótnie z żoną, ale ponoć to norma, która im nie przeszkadza dzięki faktowi, że się bardzo kochają. Norma.. raczej rzadki wyjątek (to a propos oddanej miłości).
Do której "grupy" ja będę przynależeć?? Tak się dzisiaj właśnie zastanawiam.. Zostanę starą zdziwaczałą panną z kotem, rozwódką z dziećmi i mężem kurwiarzem, czy może uda mi się trafić na jako taki związek i w ten sposób zleci mi całe życie?? Mam 30 lat i to naprawdę mocny powód, by się nad tym zastanawiać. Chociaż.. marzycielka wymieniłaby tu jeszcze jeden przykład: szczęśliwa para, kochająca się, z dwójką dzieci; mająca nieporozumienia, ale niwelująca je miłością. Dlaczego nie ma tego przykładu wśród moich? Bo z takich marzeń chyba się już wyleczyłam.. I to nie stwierdzenie pesymistki tylko realistki. Życie.
Ps. Nie wyleczyłam, tylko ukryłam głęboko na dnie serca. Byłoby miło gdyby kiedyś ujrzały światło dzienne..echhh przypadek raz na milion..
Zdziwaczała przypadłość (nie)koleżanki może jest spowodowana bardziej tym, że jest TYLKO samotna, a nie po prostu "nieprzeleciana". Ludzie samotni mają różne dziwne nawyki. Ona może ucieka w jedzenie :-) Skoro nie ma tego, co się chce, to trzeba to zastąpić, czymś innym i dlaczego nie ma być, to jedzenie skoro, to całkiem przyjemny sposób na pobudzenie endorfin? :-) Narzekanie może być męczące, ale wiem sama po sobie, że dolegliwości kręgosłupa (inne pewnie też) mogą być naprawde uciążliwe, więc chyba musicie, to jakoś znieść. Może kiedyś jej przejdzie ;-)
OdpowiedzUsuńPoza tym, miłość, związki, rozstania, czy powrotny, to w ogóle nie moja działka i nigdy nie wiem, co mam powiedzieć. Coś tam sobie myślę, ale zwykle zachowuję to dla siebie, bo znawczyni ze mnie żadna. A może aż szkoda...Tobie życzę abyś jednak była marzycielką, a nie realistką. Trzydziestka, to całkiem młody wiek(!), więc na przyjście realizmu, czy pesymizu przyjdzie jeszcze czas. Na przykład za jakieś 20 lat. No dobra, 15;p