niedziela, 6 stycznia 2013

69. wielki come back

     Tak jak sobie postanowiłam, tak wysłałam poprzednio cytowanego smsa do Włóczykija w ostatni dzień starego roku. Byłam pewna, że weźmie do siebie tę uszczypliwość i w najlepszym wypadku pisemnie i oschle za nią podziękuje. A on... kilka godzin później do mnie zadzwonił. Wyobrażacie to sobie?? Zamiast bawić się wyśmienicie w gronie znajomych lub w towarzystwie nowej "znajomej", Włóczykij zaledwie cztery godziny przed wybiciem północy do mnie dzwonił. Nie odebrałam, bo nie usłyszałam. Czy byłoby inaczej, gdybym wtedy trzymała telefon w ręce? Nie sadzę. Spędzałam Sylwester z najbliższą rodziną w domu przy nieśmiałych drinkach i muzyce w tv. Brzmi nudno, ale wtedy świadomie tego chciałam. Byłam strasznie zmęczona świątecznymi szaleństwami i naprawdę na huczne, obficie zakrapiane alkoholem szaleństwa nie miałam siły. Gdybym odebrała telefon, Włóczykij od razu by wiedział, że spędzam czas w domowym zaciszu, a w ten sposób uświadamiać go akurat nie chciałam. Nie chciałam, by zakładał, że moje życie bez niego jest nudne. Oczywiście absolutnie nie jest (!), ale zbytnia cisza na kilka godzin przed początkiem Nowego Roku na pewno by to sugerowała. A tak... niech sobie myśli, że zabawa była tak udana i głośna, że usłyszenie dzwonka telefonu graniczyło z cudem.
     Z drugiej jednak strony, po cholerę dzwonił?? Zaraz po samym fakcie zaczęłam się nad tym intensywnie zastanawiać i w sumie od tego momentu wszystkie inne zajęcia nie potrafiły zbagatelizować moich myśli na ten temat. Nawet w Nowy Rok miałam głowę zaprzątniętą tą sprawą. Postanowiłam jednak, że absolutnie nie mam zamiaru na to reagować i poczekam na rozwój wypadków. Moja mama zapytała, co jeśli się już nie odezwie? Odpowiedziałam jej, że jestem pewna, że jego odzywanie się to akurat dopiero teraz się zacznie...
     Nie musiałam długo czekać na potwierdzenie moich założeń. W Nowy Rok dostałam wiadomość nie tylko z podziękowaniem za noworoczne życzenia, ale przede wszystkim ze słowami: "już dziś żałuję, tego co się stało"... Zaskoczył mnie- mimo wszystko. Gdy zapytałam czego żałuje, odpowiedział, że tego, że nie docenił tak wspaniałej osoby, którą przy sobie miał. Po raz drugi mnie zatkało. Nie miałam zielonego pojęcia, jak mam to skomentować. Sięgnęłam nawet do horoskopu i niestety rozwiązania tego dylematu tam nie znalazłam, ale słowa "od stycznia do marca będziesz musiała wrócić do starej sprawy, która jednak zakończy się pozytywnie" mocno mi utkwiły w głowie. Wróciłam również do dawnych postów z chwil, gdy byliśmy razem i gdy ostatecznie się rozstaliśmy. Nigdy nie będę żałowała, że z nim zerwałam, bo naprawdę sobie na to zasłużył. Byłabym głupia, gdybym zdecydowała się to przeciągać. To wszystko jednak nigdy również nie przekreśli faktu, że zdarzyło się wiele chwil, kiedy naprawdę było nam ze sobą dobrze. Złamał nogę, zaczęło mu odpieprzać i się wszystko rozwaliło. Nie zapomnę jego słów: "czegoś mi brak, jest jakaś luka" i moich na koniec: "obyś nigdy nie musiał tego żałować, bo będziesz się wtedy naprawdę strasznie czuł". Gdy wróciłam po zerwaniu z nim do domu, rozdrażniona i zapłakana, powiedziałam mamie, że jedyne, co mi się marzy to fakt, by jednak kiedyś w życiu mocno tego pożałował. Patrząc na te nic nie warte niektóre kobiety, z wypiętą piersią stwierdzam, że jestem wartościową osobą i że tego typu jego myśli w przyszłości tylko to potwierdzą. I proszę, zdarzyło się.
     Przedwczoraj dostałam smsa z nieśmiałym zapytaniem, czy jest szansa, byśmy porozmawiali przez telefon. Odpowiedziałam, że chyba nie jestem na to gotowa, bo mam straszny mętlik w głowie, ale ostatecznie po kilku godzinach do tej rozmowy doszło. Pytał o wszystko wokół (pracę, rodzinę itd. ), byleby nie rozmawiać o sednie sprawy- cały Włóczykij; do wyrażania jakichkolwiek uczuć zawsze musiał się długo "zbierać" :P Odpowiadałam ogólnikowo, nie czuję się zobowiązana, by nie wiadomo co wiedział o moim życiu. Za to o jego dowiedziałam się kilku ciekawych spraw. Po naszym rozstaniu mama kazała mu się wyprowadzać z domu (byłam pewna, że mnie bardzo polubiła:) ). Swego czasu poznał jakąś dziewczynę, ale kompletnie nie umiał się z nią dogadać; wspominał wtedy nasze wielogodzinne, prawie codzienne rozmowy. Stwierdził również, że na świecie jest mnóstwo nic nie wartych kobiet. Nie zdecydował się w końcu na wyjazd do Francji, mimo iż miał jeszcze nie raz taką propozycję. Chciał tego, marzył o dalszych i dłuższych wyjazdach, nawet się przecież o to kiedyś pokłóciliśmy, dlatego kilkakrotnie go zapytałam, dlaczego z tego zrezygnował. Za każdym razem odpowiadał milczeniem, aż w końcu całkiem zmienił temat. On nie wyjechał ze względu na mnie.. nie wyjechał, bo ma nadzieję, że znów będziemy razem.. Przytoczył przykład par, które nawet po wielu latach się schodzą i zapytał mnie o spotkanie. Chce się ze mną zobaczyć, bo ma nadzieję, że znów będziemy razem. Zapytałam go, od jak dawna myślał o tym, by się do mnie odezwać? Odpowiedział, że od dawna, ale po tym, co zrobił nie miał na to odwagi. Pozwolił mi odejść- ot co zrobił.
     "Nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki"- jest takie słynne powiedzenie. Ale obok niego funkcjonuje również: "stara miłość nie rdzewieje" i "pewne rzeczy docenia się dopiero wtedy, gdy się je straci". To ostatnie usłyszałam przez telefon od Włóczykija łącznie ze słowami, że popełnił błąd i bardzo tego żałuje.
     I jak zwykle w tak trudnych sprawach są dwie strony medalu. Jedna to fakt, że było nam dobrze; praktycznie wcale się nie kłóciliśmy a z zewnątrz wiele razy słyszeliśmy, że świetnie razem wyglądamy. Zależało mi na nim, Włóczykij jednak spieprzył sprawę, a dziś jest pewien na sto procent, że źle zrobił. Człowiek nie jest idealny i popełnia błędy. Wiem o tym doskonale, bo kiedyś popełniłam podobny. Prosiłam wtedy o wybaczenie, jednak drugiej szansy nie dostałam. Bóg jeden wie, jak strasznie się czułam i jak byłam pewna, że wiele mnie to nauczyło, ale cóż- pozostało mi jedynie się z tym wszystkim pogodzić.
     Druga strona medalu: do dziś pamiętam, jak bardzo mnie zranił. Był ze mną cztery miesiące, a przez tydzień potrafił nie odbierać moich telefonów, ignorować fakt, że się martwię, a nawet odrzucać moje połączenia. Strasznie to przeżyłam, bo od najgorszej prawdy mówionej wprost, boleśniejsza jest tylko ignorancja.
     Powiedziałam mu, że zastanowię się nad spotkaniem. Pewnie nic nowego nie wymyślę, tylko zaufam dewizie "niech się dzieje co chce, czas pokaże", no ale póki co ma jeszcze dziś zadzwonić. Nie pisałam nic o tym, że na pewno mu się nie rzucę na szyję, że musi się naprawdę bardzo postarać i że wiele rzeczy zależy teraz od niego, bo to akurat jest oczywiste. Czyżbym w takim razie już podjęła decyzję? Jestem sama, a lada tydzień kolejna szkolna impreza, na którą już szykowałam się pójść w pojedynkę. Czy mam więc coś do stracenia? Oczywiście z pewnością nie rozum, bo wyjątkowo rozważna w tej sprawie na pewno będę.

7 komentarzy:

  1. Trudne decyzje przed Tobą. Ale to Twoje decyzje. Bądź szczęśliwa, tego życzę. Cokolwiek zrobisz, nie żałuj.
    Oraz powodzenia :)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę Ci tylko szczęścia!!! Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, a jednak. Wiesz jak to jest. Dopiero jak się kogoś straci to się go docenia- więc może on jest na takim etapie? Może faktycznie niech się dzieje co się ma dziać? Daj zadziałać przeznaczeniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzieś w głębi, czytając Twoje posty, czułam, że sprawa z Włóczykijem to nie koniec. I proszę...powrót w wielkim stylu. Życzę Ci żebyś cały rok słyszała same komplementy. Czasem warto dać drugą szansę, ludzie potrafią się zmienić nie do poznania. Powodzenia i trzymam kciuki.
    cienie i blaski

    OdpowiedzUsuń
  5. Juz jakiś czas temu Ci pisałam. Za dużo poświęcasz mu myśli, za dużo nerwów, za dużo czegokolwiek. Coś w Tobie jeszcze z niego drzemie i ja się tego boję. Wydaje się nam często, że jestesmy silni, że ta złośc i żal, którą do kogoś żywimy to siła, która nie pozwoli nam kiedykolwiek komuc dac drugą szansę, ale tak naprawdę to nasze uśpione uczucie, słabośc do tej osoby, do której wstyd nam się przyznac.
    Chcę byc szczera i powiem Ci, że boję się, że gdyby poprosił CIę o powrót i spróbowanie jeszcze raz to byś się zgodziła.
    A powiem to jeszcze raz głośno i wyraźnie. ON NIE JEST TEGO I CIEBIE WART.I przestań myślec czy napisac, odpisac, odebrac telefon czy cokolwiek. Mężczyzna prawdziwy tak się nie stara. Ja wierzę we wchodzenie do tej samej rzeki drugi raz, ale za wyjątkiem, ze ktoś jest tego wart, jest wyjątkowy i szczerze żałuję i się stara i pokazuje zmianę.
    Tutaj tego nie obserwujemy i chyba nigdy się tak nie stanie.

    Życzę Ci kogoś, kto zwali Cię z nóg, a potem podniesie ku niebu.

    Zawsze przejmująca się Junkie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też nie wierzę,że ktoś się zmienia,tym bardziej w tak krótkim czasie od rozstania. podpisuję się obiema rękami pod tym,co napisała infatuation_junkie - on nie jest ciebie wart... ale wiem też jednocześnie,że się z nim spotkasz i pozwolisz mu na wszystko,bo jesteś samotna,wcale nie silna w tym temacie i nadal coś do niego czujesz. to wygra z rozsądkiem. tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń