niedziela, 7 sierpnia 2011

16. przemyślenia dnia niedzielnego

  Niedzielny komfort picia kawy. I nieważne, że na ścianach mam tylko gładź, na suficie niezidentyfikowane ciapki, a w pokoju wciąż echooo. Najważniejsze, że nie wpadam na robotników między pokojami, zamiast wiertarki słyszę własne myśli i bezstresowo mogę wypić moją ulubioną kawę... Co za szczęście móc gdzie usiąść i delektować się prywatnością :) Za mną intensywny, stresujący, pełen bólów głowy i mięśni tydzień, a przede mną kolejny podobnych zajęć:P Plusy: jestem bliżej końca niż dalej, więc dziś czas na regenerację, nasycenie optymizmem i od jutra znów lecimy :)
     Lepper nie żyje. Nie należę do członków Samoobrony ani jej fanów, ale wciąż jestem w szoku. Byłam pewna, że to jeden z tych ludzi, których nic nie potrafi złamać, a tu jednak... Życie jest zdolne przygnieść nawet najsilniejszych, więc dlaczego polityka miałaby tego nie potrafić?
     Kiedyś się tym wszystkim interesowałam; analizowałam dyskusje, obserwowałam polityczne rozgrywki. Wszystko jednak do momentu, w którym się zorientowałam, że wszystkie te kłótnie o władzę i tak w końcu bezpowrotnie i bez większego echa przeminą. Co bardziej pamiętamy? Rozgrywki polityczne, czy medale Polaków w olimpiadach? Lub inaczej: kłótnie o władzę, czy wyjazd rodzinny za granicę? Oczywiście nie mam na myśli momentów "historycznych": Solidarność, Okrągły Stół, katastrofa w Smoleńsku, ale reszta? Czy ktoś za rok będzie pamiętał o tym, że Tusk żąda przeprosin od Kaczyńskiego a Kaczyński od Tuska? Szczerze to nawet mało mnie interesuje za co te przeprosiny:P
     Andrzej Lepper politykiem był i politykiem się powiesił.  Przykład jego osoby przekonuje mnie maksymalnie, że polityka to sfera, która niszczy i wykańcza, więc najlepiej będzie trzymać się od niej z daleka. Tylko wybory mają moją dyspensę- uważam je za obywatelski obowiązek. Jednak jak tu wybierać nie mając o niczym zielonego pojęcia... Ok, w polityce się orientuję "tyle o ile" i na tym poprzestańmy- to tak dla świętego spokoju i własnego bezpieczeństwa.
     M. mnie nie chce. I nie chodzi o kolejne nieudane spotkanie; utonęłam w remoncie, więc było mi to nawet na rękę. Umieszcza na facebooku demotywatory o kobietach i związkach, a ja w żaden sposób nie wiążę tego ze swoją osobą. M. nie pisze do mnie zbyt często i pewnie też nie myśli.. Skąd to przekonanie? Kobieca intuicja- naukowo niewytłumaczalna, ale też i niepodważalna. Co w takim razie z D.? Czy ma szansę na moją miłość? Oczywiście, że nie. Moje złudne nadzieje co do M. nie wpłyną na mój stosunek do jego osoby. Nie należę do kretynek, które traktują mężczyzn jak koła ratunkowe. Z D. już powoli "luzuję" kontakty, więc... znów zostanę sama.
     "Karuzela karuzela, świat się kręci i umiera.."- piosenka zespołu T.Love jest idealna na zakończenie tego postu..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz