piątek, 5 sierpnia 2011

15. M.

M. jak miłość chciałoby się napisać, ale ta kwestia niestety nie zawsze się układa po naszej myśli.
     M. poznałam na Sympatii kilka miesięcy temu. Oczytany, inteligentny chłopak, który ma w życiu jasno określone cele. W tym samym czasie poznałam również kogoś innego. Nie wiedząc na kim mam się "skupić" bardziej, postanowiłam z każdym z nich się umówić- oczywiście nie naraz:P
     M. bez przerwy nadawał o Wrocławiu (jakby był jedynym miastem na tym świecie) i kilka razy podkreślił, że jesteśmy znajomymi. Te dwie rzeczy sprawiły, że postanowiłam wybrać tamtego chłopaka. M. jeszcze się parę razy odzywał, jednak ja go ot tak po prostu olałam; typowa kobieta. W krótkim czasie okazało się, że dokonałam złego wyboru. Szybko rozstałam się z tamtym chłopakiem i od tego momentu zaczęłam żałować, że nie doceniłam tego, co miałam przy M.
     Rozpoczęłam próby naprawienia swojej wcześniejszej, błędnej decyzji. "Kreatywnie" się wytłumaczyłam M. w sprawie swojego milczenia (typowa kobieta na bis:P), jednak mimo moich wielu przekonujących starań jego stosunek do mnie diametralnie się zmienił. Udało nam się spotkać, ale jego dystans do mojej osoby okazał się niemożliwy do przekroczenia. Za całą tę sytuację oczywiście obwiniłam tylko i wyłącznie siebie. Nie doceniłam M. wtedy, gdy sam się starał, więc masz za swoje babo.
     Zmiana nastawienia M. nie zniechęciła mnie tak szybko. Postanowiłam się starać aż do skutku. Momentami naprawdę już było sympatycznie, ale ostatecznie, tak jak ja wcześniej go olałam, tak tym razem on zrobił to samo wobec mnie. Tym sposobem koło się zamknęło. Odpuściłam. I sprawa byłaby naprawdę zamknięta gdyby nie to, że mimo wielu prób i absorbujących spraw wciąż o nim myślę... D. myśli o mnie, a ja myślę o M.- cholerne miłosne paradoksy:/
     Po kilkumiesięcznej przerwie, 2 tygodnie temu odezwałam się do niego. Znalazłam pretekst i napisałam. Od tego czasu zamieniamy parę zdań i próbujemy się spotkać. Piszę "próbujemy", ponieważ obecny nawał w jego pracy wciąż nam w tym przeszkadza. Pomyślałabym, że jestem mu całkowicie obojętna, bo przecież dla chcącego nic trudnego, gdyby nie to, że coś pękło... Ten jego wcześniejszy dystans do mnie, mur chyba zmalał..:) Nasze rozmowy są tym razem zdecydowanie bardziej "świeże" i optymistyczne. I może tak właśnie miało być? Ja go olałam, potem on mnie, minęło trochę czasu i jesteśmy kwita:) Każde z nas ma na chwilę obecną taki sam start.
     Matko, jakie to wszystko skomplikowane... Bez przerwy myślę o M. i bardzo chciałabym się z nim spotykać- ot, cała filozofia. I absolutnie go nie idealizuję. To wspaniały, szczery chłopak, którego poświęciłam niestety dla "mężczyzny z krwi i kości". Rzekomy "mężczyzna" bez przerwy mnie robił "na boku" a taki facet jak M. przeszedł mi koło nosa:/ Głupia, głupia, głupia (!) kobieta. Człowiek jest w stanie zmądrzeć, więc oby takie błędy również się dało naprawić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz