M. jak miłość chciałoby się napisać, ale ta kwestia niestety nie zawsze się układa po naszej myśli.
M. poznałam na Sympatii kilka miesięcy temu. Oczytany, inteligentny
chłopak, który ma w życiu jasno określone cele. W tym samym czasie
poznałam również kogoś innego. Nie wiedząc na kim mam się "skupić"
bardziej, postanowiłam z każdym z nich się umówić- oczywiście nie
naraz:P
M. bez przerwy nadawał o Wrocławiu (jakby był jedynym
miastem na tym świecie) i kilka razy podkreślił, że jesteśmy znajomymi.
Te dwie rzeczy sprawiły, że postanowiłam wybrać tamtego chłopaka. M.
jeszcze się parę razy odzywał, jednak ja go ot tak po prostu olałam;
typowa kobieta. W krótkim czasie okazało się, że dokonałam złego wyboru.
Szybko rozstałam się z tamtym chłopakiem i od tego momentu zaczęłam
żałować, że nie doceniłam tego, co miałam przy M.
Rozpoczęłam
próby naprawienia swojej wcześniejszej, błędnej decyzji. "Kreatywnie"
się wytłumaczyłam M. w sprawie swojego milczenia (typowa kobieta na
bis:P), jednak mimo moich wielu przekonujących starań jego stosunek do
mnie diametralnie się zmienił. Udało nam się spotkać, ale jego dystans
do mojej osoby okazał się niemożliwy do przekroczenia. Za całą tę
sytuację oczywiście obwiniłam tylko i wyłącznie siebie. Nie doceniłam M.
wtedy, gdy sam się starał, więc masz za swoje babo.
Zmiana
nastawienia M. nie zniechęciła mnie tak szybko. Postanowiłam się starać
aż do skutku. Momentami naprawdę już było sympatycznie, ale
ostatecznie, tak jak ja wcześniej go olałam, tak tym razem on zrobił to
samo wobec mnie. Tym sposobem koło się zamknęło. Odpuściłam. I sprawa
byłaby naprawdę zamknięta gdyby nie to, że mimo wielu prób i
absorbujących spraw wciąż o nim myślę... D. myśli o mnie, a ja myślę o
M.- cholerne miłosne paradoksy:/
Po kilkumiesięcznej przerwie,
2 tygodnie temu odezwałam się do niego. Znalazłam pretekst i
napisałam. Od tego czasu zamieniamy parę zdań i próbujemy się spotkać.
Piszę "próbujemy", ponieważ obecny nawał w jego pracy wciąż nam w tym
przeszkadza. Pomyślałabym, że jestem mu całkowicie obojętna, bo
przecież dla chcącego nic trudnego, gdyby nie to, że coś pękło... Ten
jego wcześniejszy dystans do mnie, mur chyba zmalał..:) Nasze rozmowy
są tym razem zdecydowanie bardziej "świeże" i optymistyczne. I może tak
właśnie miało być? Ja go olałam, potem on mnie, minęło trochę czasu i
jesteśmy kwita:) Każde z nas ma na chwilę obecną taki sam start.
Matko, jakie to wszystko skomplikowane... Bez przerwy myślę o M. i
bardzo chciałabym się z nim spotykać- ot, cała filozofia. I absolutnie
go nie idealizuję. To wspaniały, szczery chłopak, którego poświęciłam
niestety dla "mężczyzny z krwi i kości". Rzekomy "mężczyzna" bez
przerwy mnie robił "na boku" a taki facet jak M. przeszedł mi koło
nosa:/ Głupia, głupia, głupia (!) kobieta. Człowiek jest w stanie
zmądrzeć, więc oby takie błędy również się dało naprawić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz