wtorek, 2 sierpnia 2011

13. dzień drugi

   Siedzę na łóżku w swoim pokoju i rozglądam się wokół, bo na chwilę obecną nic oprócz łóżka w nim nie ma:P Laptopa identyfikuję ze mną, więc prawie się nie liczy;P
     Puste, odrapane (jeszcze) ściany, łyse okno i echooo:) Nawet szynszyla wyemigrowała na czas nieokreślony. Póki co- brzydko tutaj jak cholera, ale nie pamiętam już kiedy ostatnio czułam się tak cudownie:)) Starych, pstrokatych, krzywych, rozwalających się mebli w moim pokoju już NIE MA !! Szkoda, że osobiście nie będę miała przyjemności ich spalić, ale jakoś przeżyję tę stratę;)
     Podsumowując efekty wczorajszej pracy to generalnie czuję się jak Pudzian i podejrzewam, że reszta członków mojej rodziny podobnie. Zrobiliśmy wczoraj kawał dobrej roboty: pakowanie i przenoszenie gratów, rozkręcanie i wynoszenie mebli, zrywanie boazerii (niech żyje PRL:P) i ściąganie drzwi w jeden dzień to naprawdę nie lada osiągnięcie. Dziś drugi dzień heroicznych zajęć: zdzieranie tapety (a dokładniej jej trzech warstw). Bóle z powodu zastanych mięśni karku już wczoraj poszły w niepamięć- cudownie razy dwa:)
     Wymierzanie mebli, wybieranie wykładziny, koloru ścian- rany, ale dziś będzie ciekawie:) I nieważne, że D. jeszcze nie wie, że nie chcę z nim być, a M. mnie olewa (lub nie); wszystkie "sercowe" sprawy to na chwilę obecną błahostki, bo spełnianie jednego z moich najważniejszych marzeń jest dziesięć razy bardziej intrygujące:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz