Norbert Norbert i Norbert...aż do usrania. Zakończyłam znajomość ciętą ripostą, wyrzuciłam wszystkie sentymenty do śmieci i zaczęłam się organizować z randkami- kilkoma ! I co mi to dało?? Zamiast zmądrzeć czuję się jak kompletna debilka...
Jakiś czas temu ze sobą rozmawialiśmy, już po całej emocjonalnej akcji odzyskiwania mojej własności. Luźno, spokojnie, dla mnie nawet obco- o tym, że przecież znajomymi możemy być. Definicja znajomych według mnie: formalność na facebooku i "cześć" gdybym nie daj Boże go jeszcze spotkała na swej drodze. Pewnie, że nawet na to nie zasłużył, ale ja potrafię się unieść ponad urazy, złości i ludzką głupotę- tak się zachowują eleganckie kobiety :)
No więc ok, bądźmy "znajomymi", pogadamy następnym razem za kilka lat :P Taaa...wczoraj się odezwał. Co u mnie słychać itp. pierdoły. On oczywiście pił browara i leżał przed tv- cały "intrygujący" i kreatywny Norbert. Wczoraj napisał a dziś, jakby tego było mało, zadzwonił (!). Warto zaznaczyć, że wcześniej nigdy mu się wobec mnie taki "szczodry gest" nie przydarzył.... A bo jest w Łodzi, to może ja na studiach też i wyskoczymy na kawę. Na szczęście ten weekend spędzam w domu, więc na tym się powinna zakończyć rozmowa prawda? A gdzie tam..przecież to by było zdecydowanie za mało..on przyjechał z kumplami, trochę piją, jutro jedzie zobaczyć motocykl, do którego się przymierza a wczoraj, tak leżąc i rozmyślając stwierdził, że chciałby iść ze mną w lipcu na wesele.
Wow, pomyślałam sobie, zaprasza mnie na wesele. Nie- wróć! W ogóle nie pomyślałam, bo się zgodziłam (!). "Bo przecież pójście z kolegą to nic złego"- stwierdził a ja mu przytaknęłam. Głupia głupia głupia- pierwsza myśl, zaraz po tym jak zaczęłam myśleć... On znowu chce mnie wykorzystać! Był jeden bal, drugi, kolejny i wtedy było dobrze. Imprezy się pokończyły to i znajomość również. Bo i po co? Do niczego innego w jego oczach się przecież nie nadaję... Zdarza się kolejna impreza, więc czas sobie o mnie przypomnieć..
Ale mam teraz bałagan w głowie. Sama jestem na siebie zła.. ale spokojnie, wszystko ogarnę. Taki mam zamiar. Pójdę z nim na wesele, mimo iż kompletnie na to nie zasłużył. I mam nadzieję, że to wesele, na którym będzie połowa jego rodziny :) Wystroję się, uczeszę, nawet zabłyszczę ! i sprawię, że wszyscy mnie tam pokochają :) Jego mama z siostrą już mają do mnie taki stosunek, więc jest to możliwe ;) A z nim..spędzę czas jak z kolegą. Tylko i wyłącznie :) Zero gestów, pocałunków i noc na osobnych łóżkach. Bo przecież jesteśmy tylko "znajomymi"- na każdym kroku będę mu dawała to odczuć. A po co? Po to, by w końcu stwierdził, że był głupi. Stwierdzenie ważne, ale tamte sprawy już absolutnie nie do ruszenia. Chcę tylko, by sobie uświadomił z kogo zrezygnował i z tym żył. A jeśli jego rodzina dodatkowo to samo potwierdzi...mój cel zostanie osiągnięty.
Taki mam sprytny zamiar :) Mam sporo czasu, więc psychicznie to sobie jak należy poukładam i w szczegółach zaplanuję. Jeśli choć trochę będę czuć, że nie podołam- zrezygnuję z tego wesela. Tu nie ma miejsca na błędy.
I co najważniejsze- muszę wreszcie się od niego uwolnić! Muszę przestać mieć choć minimalną nadzieję. Bo wystarczył jeden telefon, by zakiełkowała.. Koniec z tym ! Norbert to nic nie warty patafian i swoim "kwitnącym", uśmiechniętym i jednocześnie zimnym, koleżeńskim podejściem załatwię go tak jak na to zasługuje!!
Ps. Plan dobry, więc dlaczego teraz siedzę z rękami na głowie i czuję się jak idiotka?? Omotał mnie ten facet, ale ja będę sprytniejsza i mu pokażę, kto tu jest górą. Stawiając kropkę nad i- o!
szczerze? dopóki cały czas coś do niego czujesz (a widać to wyraźnie w tym wpisie),to raczej on wciąż ma nad Tobą przewagę,nie Ty nad nim. i nie wierzę,że w takim stanie będziesz umiała utrzymać "koleżeńskość" tej relacji. bo jeśli tylko on będzie chciał pójść krok naprzód,to na pewno stwierdzisz "a co mi szkodzi? pobawię się,nie mam nic do stracenia" i błędne koło się zamknie. poza tym dla mnie to dziwne,że uwalnianie się od niego zaczynasz od zgody na wspólne wyjście na wesele. dla mnie uwalnianie to raczej zerwanie kontaktu i obracanie się w zupełnie innym towarzystwie,totalne olanie. a tu wygląda to tak,jakbyś gdzieś w środku wciąż miała nadzieję na coś i usprawiedliwiała kontakt z nim jakimiś dziecinnymi "zemstami" tylko po to,by zamydlić oczy,że wcale Ci nie zależy... zresztą,co to za "zemsta",skoro na każdym kroku udowadniasz mu,że jednak jesteś na każde jego zawołanie i ostatecznie nie potrafisz zerwać z nim kontaktu? lekka ściema z Twojej strony jak dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, we wszystkim, co napisałaś. Powiem Ci, że Twoja rada podziałała na mnie jak kubeł zimnej wody i bardzo Ci za to dziękuję.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że ten "plan" to totalna bzdura. Po prostu mi wciąż zależało i chwytałam się każdej, nawet wątpliwej iskierki, że jemu również zacznie tak samo zależeć. Skoro nigdy tak nie było, to nigdy tak się nie stanie- koniec z wiarą w cuda. I swoje trzeźwe myślenie (nareszcie!) przeobraziłam w czyn. Krótko, ale dosadnie zakończyłam moją znajomość z Norbertem w trzech zdaniach. Koniec relacji, koniec kontaktów i żadnego wesela. Bo i po cholerę?? Czas iść do przodu, a nie bez przerwy się cofać.
Plus jest taki, że Norbert mieszka sto km ode mnie i mamy swój świat i swoich znajomych także...sayonara, że tak pozwolę sobie to określić ;)
Jeszcze raz dziękuję za Twoje cenne rady- jesteś bardzo bardzo mądrą kobietą :)
miałam wyrzuty sumienia,że napisałam Ci to zbyt mocno i dosadnie i myślałam,że będziesz zła...dlatego tym bardziej odetchnęłam z ulgą. wierzę (ba,wiem!),że wyjdzie Ci to tylko na dobre. nie warto wchodzić tyle razy do tej samej rzeki,tym bardziej,że nie zapowiada się,by faktycznie coś z tego było,a cała ta sytuacja tylko niepotrzebnie miesza Ci w głowie i katuje psychicznie. pora zamknąć za sobą ten rozdział i iść naprzód,otaczać się innymi ludźmi,nawiązywać nowe kontakty. trzymam za Ciebie mocno kciuki i jestem dumna z Twojej postawy! p.s. czy aż taka mądra jestem,to nie wiem,ale szczerości na pewno nie można mi odmówić hehe :D
Usuń