poniedziałek, 5 maja 2014

121. gorąca linia

     Najwcześniej jest sms lub telefon od Pawła. Miły, sympatyczny chłopak z portalu randkowego, ale niestety z leksza nierozgarnięty i chyba niespecjalnie zaradny...bo czy może być zaradnym facet, który nie jeździ samochodem, bo nie ma pieniędzy na przegląd??Ok, poznaje go jeszcze, więc póki co go nie skreśliłam.
     Szymon jest również "wirtualny" i możliwe, że taki pozostanie. Za młody- to raz i zdecydowanie zadzierający nosa. Ile to on nie miał lasek i jaki to on nie jest przystojny... pisze raz na kilka dni, bo nie może przeżyć, że ktoś mógłby się nim nie interesować a ja od czasu do czasu odpisuję. Jest zabawny, ma gadane i może kiedyś się z nim zobaczę- ale tylko jako z kolejnym kumplem.
     Damian. Nie nowa historia, ale też nie nadzwyczajnie ciekawa. Kiedyś coś próbował, okazał się nieudolnym obiecywaczem a dziś chyba znów startuje :P Od czasu do czasu pisze, dzwoni a ja lubię komplementy, więc też jest. Bardziej dla rozrywki niż zobowiązań.
    Marcin. Zabawna historia :) Już ponad rok próbuje się ze mną umówić na kawę i najprawdopodobniej wreszcie w ten weekend mu się uda ;) Poznał mnie, gdy byłam kupić z kuzynem auto i od tej pory tak na mnie uparł, że trwa przy tym do dziś. Czemu ja się opieram? Bo nigdy w życiu żaden facet nie startował do mnie na myjce samochodowej stwierdzając po paru sekundach, że nie chce innej dziewczyny :O Nie, nie jest desperatem. To zaradny, pracowity i sprytny życiowo facet, który tyra, bo marzy o domu i rodzinie. Tylko jakiś taki głośny i pewny siebie jest momentami...o wyzywaniu mnie, gdy chcę być tylko jego znajomą nie wspomnę :P Tekst "ze mną będziesz miała wszystko, bo tak o Ciebie zadbam" bardziej mnie przeraża niż przyciąga, ale pójdę z tym bałwanem na kawę :) Tyle czasu mi marudzi, awanturuje się i mówi, że jestem jedyna w swoim rodzaju, że niech już będzie. Jest zabawny a kawa raz to nie zawsze ;P
    Łukasz. Stara nowa miłość mogłabym powiedzieć. Jaka to jest strasznie dawna, skomplikowana i długa historia...streszczenie jej to nie lada wyczyn. Łukasz to druga wielka miłość zaraz po tej pierwszej, wieloletniej. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia i szybko zapomniałam o swoim chłopaku. Nie przez niego rozwalił się mój pierwszy poważny związek. Wtedy już dawno mnóstwo rzeczy się psuło, ale dzięki Łukaszowi pojawił się wreszcie słuszny impuls by powiedzieć "dość". Tak jak ta decyzja była dobra, tak związek z Łukaszem już niestety kiepski. Zostawił mnie po miesiącu dla innej, a potem wielokrotnie wracał. Ja też zresztą nie byłam mu dłużna. Kłótnie, namiętności, nawet seks bez zobowiązań- oj wiele się wtedy działo. Byłam od niego uzależniona, on ode mnie już chyba nie aż tak bardzo. Gd skończyłam studia, wróciłam do domu i nasz kontakt się urwał. Były o dziwo kolejne powroty, ale pewnego dnia zdecydowałam się na ostateczne przerwanie naszych chorych relacji i w moim życiu zapanował wreszcie błogi spokój. Wyłączając oczywiście kolejne nieudane związki.. :P Minęło wiele lat..6 czy nawet 7. Łukasz poznał dziewczynę, zamieszkał z nią i dorobił się dziecka. W sierpniu zeszłego roku, po wielokrotnym przyprawianiu mu przez partnerkę rogów, wyprowadził się od niej. Dostał to, co swego czasu serwował innym. Bo był zajebistym casanovą i ch*jem- tak konkretnie.
    A dziś? Dziś od wielu tygodni się ze mną kontaktuje i nawet jesteśmy po pierwszym spotkaniu. Nie byłam zbyt chętna, zwłaszcza po jego wylewnym okazywaniu uczuć wobec dziewczyny, która rzekomo jako jedyna w jego życiu była wartościową. Te czasy już minęły. Wydoroślałam, zmądrzałam i się zmieniłam. Nie jestem już tą głupiutką dziewczynką, która nie widziała poza nim świata. Śmiać mi się chce, gdy sobie to wszystko wspominam- taki jest obecnie mój stosunek do tej sprawy. No ale nalegał- dość długo i jakoś tak..zrobiło mi się go szkoda, więc ok, za kawę nie idzie się do więzienia.
   Była kolacja, kawa, szejk i nawet pocałunek, po którym nie mogłam się go pozbyć...:P No bo chciałam sprawdzić czy coś jeszcze czuję i wiecie co? Nic. Naprawdę nic. On już dawno stał się dla mnie wyjątkowo zbędny... Chociaż nie, poczułam jedną rzecz- jego stosunek do mnie. Pisał wcześniej, że tęskni, że marzy o kolejnej szansie, bo chce naprawić swoje życiowe błędy, ale nie sądziłam, że aż tak go wzięło... Bo wzięło i to na serio. A co najdziwniejsze- kurde on naprawdę jest jakiś inny...
    Po spotkaniu ulżyło mi, że mam już ten cyrk z głowy, a dziś..irytuje mnie fakt, że tak rzadko się do mnie odzywa (!). Muszę szybko się z kimś umówić, by nie robić sobie w tej sprawie bałaganu w głowie, bo naprawdę nie warto. Partnera na wesela potrzebuję- to mi teraz spędza sen z powiek !
    Tak się rozgadałam, że zapomniałam o znaczącym tytule posta :P Telefon wrze i dzwoni co parę minut a ja ledwo nadążam za odpisywaniem i rozmowami. Nie wiedziałam, że poszukiwanie męża może być aż tak wyczerpujące.. W cudzysłowie oczywiście ;) I wiecie co w tym wszystkim jest najbardziej tragiczne?? Że jak bym miała dziś wybrać z powyższych kandydatów to wszyscy lądują w koszu- ot czeka mnie pewne staropanieństwo...:/
   Ps. Gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz