poniedziałek, 23 lipca 2012

38. dziwne

     Odkąd pamiętam, uważałam Go za jednego z najprzystojniejszych facetów w mojej mieścinie. Miał ten błysk w oku i charakterystyczny szelmowski uśmiech- powszechna kobieca słabość ;) A Jego miała jedna z najbardziej seksownych, wyrafinowanych i bezczelnie pewnych siebie kobiet z mojego osiedla. Ich "miłość" to czas mojego liceum i też, z tego co pamiętam, w tym samym czasie się skończyła. Rzuciła Go. Ponoć bardzo to przeżył, ale cóż- nawet On musiał żyć dalej.
     Po powrocie ze studiów, rozpoznałam Go wśród ministrantów naszej parafii. Służenie do mszy jest dla mnie jednym z wielu chłopięcych/ męskich zajęć, więc jeszcze wtedy się nie zdziwiłam. Za każdym razem, gdy zbierał ofiarę cieszyłam się, że będzie choć przez chwilę tak blisko. Nie, nigdy o Nim nie marzyłam i nie dlatego chodziłam do kościoła. Po prostu miło było choć przez chwilę zawiesić wzrok na przystojnym mężczyźnie ;) Zdziwiłam się dopiero dzisiaj, gdy Go zobaczyłam... w czarnej sutannie :O
     Nieokiełznany, wiecznie imprezujący, wyszczekany i świadomy swej urody... Taki zawsze był,  a dziś rozdawał komunię wiernym. Ciężko znaleźć mi odpowiednią szufladkę w głowie, by to zapakować. Chociaż, po dłuższym namyśle stwierdzam, że może to i nawet dobrze? Może duchownymi powinni być przede wszystkim Ci, którzy wszystkiego zaznali? Wtedy rezygnowaliby z tych doznań świadomie, by na przyszłość ustrzec się przed "pokusami" tego, co nieznane... Mój wujek- duchowny ma dwójkę dzieci. I jestem prawie pewna, że przed święceniami nie zaznał ciała żadnej kobiety...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz