Dziś są moje urodziny. W sumie już minęły- 21 minut temu, ale nie czepiajmy się szczegółów.
Nie jest to dla mnie ani nadzwyczajne święto, ani kompletnie obojętny
dzień. Wystawnym tortem poczęstowałam ludzi z pracy i najbliższą
rodzinę już tydzień temu. Nie robię tego co roku, bo najzwyczajniej w
świecie nie lubię. Nie obchodzę imienin, bo nie czuję ku temu
specjalnego zobowiązania (dodajmy styczniowe mrozy, zamiecie i
poświąteczne wszechobecne przeżarcie, a kwestia okaże się nad wyraz
uzasadniona); urodziny mam w wakacje i traktuję je co najmniej
osobiście- wyjątek postanowiłam zrobić teraz z racji "okrągłego"
świętowania.
A czemu nie lubię świętować? Bo jestem z tej grupy
osób, które nie znoszą afiszowania się w gronie ludzi, wśród których
co najmniej kilku składa nieszczere życzenia:/ Nie nie, nie jest tak
źle u mnie w pracy; to po prostu norma polskiej rzeczywistości. Lubię
swój kuluarowy świat i intymność prywatnego życia. Poza tym jestem
leniwa (czyt. szykowanie, sprzątanie itp. bieganina).
Jakieś specjalne przemyślenia na dziś? Starzeję się cholera i kompletnie nie czuję jak to jest.
Ps. Czas na małą korektę wiekową w opisie tak a propos:P A może i nie?
Przecież wciąż czuję się na siedemnastolatkę i określanie siebie jako
trzydziestolatki byłoby po trosze zakłamaniem.. (?) Typowo kobiece
myślenie nieprawdaż? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz