Rzecz poszła o głupie firanki.
Chcę długie i gładkie. Mama, gdy to usłyszała, postawiła oczy w słup i
strzeliła gigantycznego focha. Zanim to zrobiła, podała konkretne
argumenty: a bo długie były po wojnie i teraz już nie ma; a bo kaloryfer
zasłonią a zimą to już dwa stopnie mniej; no i kto słyszał o firanach
bez wzorów? szyjesz welon, czy ozdabiasz okno??
I mogłabym w ten sposób zacytować mnóstwo przykładów, przy których
młode pokolenie spiera się ze starym o wystrój domu i nie tylko.. Ja-
minimalistka: chcę wszystko proste, nieozdobione i, co za tym idzie,
"świeże"; mama- wszędobylska: hołduje durnostójkom, sztucznym różom i
wzorzyście kwiatowym.. wszystko co możliwe :P I jak tu się dziwić, że
jak się kochamy, tak często kłócimy? Do dziś się zastanawiam jakim cudem
przeżyłam zeszłoroczny remont..
Gusta gustami, a o firanki póki co mama przestała się do mnie
odzywać. Zrobiła to zaraz po tym, jak napomknęła, że najlepiej będzie,
jak się wyprowadzi :P Ach te mamy, babcie i inne ciotki.. Człowiek byłby
za zdrowy bez waszej obecności ;) I żeby było śmiesznie- to firanki do
mojego pokoju :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz