piątek, 3 sierpnia 2012

42. o toporach i innych partnerskich narzędziach słów kilka

     I topór wojenny, póki co zakopany. A przyznam, że łatwo nie było :/ Ile ja się namartwiłam, ile nocy nie przespałam, telefonów od Włóczykija nie odebrałam, ile wreszcie wieczornych piw na rozluźnienie wypiłam..
     Niektóre nieporozumienia, kłótnie potrafią być wyjątkowo męczące. I nie chodzi tu absolutnie o zdzieranie gardła; nie jestem typem kobiety, która podnosi głos i bez końca "zrzędzi". Argumentuję cokolwiek wyjątkowo konkretnie, a spotykając się z ciągłym "niepojmowaniem" sprawy przez drugą stronę zaczynam milczeć i cierpliwie czekać na to, aż facet się w końcu opamięta. Brzmi spokojnie i wyjątkowo statycznie, ale w rzeczywistości tak niewinnie to nie wygląda. Cały ten czas "zawieszenia" bowiem bardzo wewnętrznie przeżywam: popłakuję w kącie, popijam melisę na uspokojenie, na niewielu rzeczach potrafię się skupić i cierpię na okropną bezsenność. Oczywiście druga połówka nie ma o niczym zielonego pojęcia, bo przecież jestem "silna i twarda jak głaz". Mężczyzna jest głową a kobieta szyją, która tą głową kręci, więc nigdy nie okazuj, że jesteś bardziej oddana płci męskiej nić On Tobie (mimo iż często tak właśnie jest). Facet powinien być zawsze trochę bardziej za kobietą niż na odwrót- oto moja niezawodna i wynikająca z doświadczenia partnerska dewiza.
       Włóczykij nie pokusi się o międzynarodowe wyjazdy. Regularnie będzie w każdym tygodniu wracał do domu, bo jest świadom, że tylko taki wariant sprzyja pielęgnowaniu naszego związku. Happy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz