wtorek, 2 grudnia 2014

151. kiepski poniedziałek, kiepski początek grudnia

     Właściwie to się już w październiku zaczęło. Od grypy. Uciążliwej i kosztownej, bo trzy-, czterotygodniowej. Po grypie cieknący katar i dziwny, drażniący kaszel. Najpierw domowe leki na przeziębienie a potem krople na alergię. No i masz Babo placek...katar i kaszel tak męcząco- duszące, że nie miałam innego wyjścia, jak tylko zgłosić się do alergologa. Ktoś powie; a co to za przymus? Przecież zdrowie jest najważniejsze! Owszem, nie zaprzeczam, jednak czy jego niedomaganie musiało mi się przytrafić w czasie niedoboru gotówki?? Pracuję w tym roku w niepełnym wymiarze godzin i mam z tego powodu naprawdę marną płacę. Nie stać mnie na dwumiesięczną (na dziś) chorobę. Nie stać, bo rachunek u alergologa dostałam niemały. Wizyta względna, ale te leki...i kolejna wizyta kontrolna jeszcze w tym tygodniu.. Dojazd + wizyty + leki = pokaźna sumka. A potem jeszcze testy alergologiczne- wiadomo, że nie darmowe.
      Szczerze to sama sobie zaserwowałam powyższy problem. Bo alergikiem jestem od wielu lat- raz lekkim, raz poważniejszym. Już dawno powinnam była się tą kwestią zająć, a nie dopiero wtedy, gdy zaczęłam mieć problem z oddychaniem.
      To nie koniec moich kłopotów- niestety. Po wizycie u alergologa zatrzymała mnie "gościnna" policja. Mandat za przyciemniane szyby i zabrany dowód rejestracyjny samochodu. No jeszcze tego mi brakowało...biednemu zawsze wiatr w oczy :/ A samochód już z takowymi, lekko (z naciskiem na to słowo!) przyciemnianymi szybami kupiłam. Myślę, że ich przejrzystość mieści się w granicach prawa, ale dokumentu na to nie mam. Echhh Polak mądry po szkodzie.. Jednak przynajmniej konsultacje przyjemne. Panowie chcieli się do mnie zapisać na korepetycje ;-) I pierwsze pytanie, jakie usłyszałam to: "Pani się uczy, czy pracuje?" :-D
     Ciężko i smutno mi wczoraj było- mimo wszystko. Myślałam, że długie lata, podczas których musiałam przeliczać każdą złotówkę bezpowrotnie minęły. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Dziś zliczam, przeliczam i nie kupuję bułek i batoników w szkolnym sklepiku. Bo mnie na nie nie stać.
     O nerwobólu w plecach zapomniałam wspomnieć. Od kilku dni mnie męczy i wywołuje bezsenność. Ale jeden kłopot w tą, czy w tamtą...co za różnica...
     Zdrowie jest najważniejsze- to święta prawda. Bo bez zdrowia nic nie można zrobić, nawet w spokoju popracować. Zatoki bolą, kaszel męczy, plecy dokuczają i nawet kilka minut nad papierami to spory wysiłek. A sprawdziany się beze mnie nie sprawdzą, praca dyplomowa na studiach nie napisze, lekcje się nie przygotują i wiele innych, ważnych sprawunków nie zorganizuje.
     Nic tylko siedzieć i ryczeć. Nawet ze świadomością, że to i tak w niczym mi nie pomoże. Może ulży troszkę. Jedyna nadzieja.

3 komentarze: