Nie, nie będę się dołować:) Śmiać mi się chciało, jak wróciłam do domu
po tym spotkaniu;) Takie już jest ryzyko wirtualnych znajomości.. No
co? Przecież musiałam od czegoś zacząć.
Z B. poznałam się na
czacie i po kilku dłuższych rozmowach i miłych staraniach z jego strony
postanowiłam zgodzić się na spotkanie. Nie żałuję, bo przecież to
jedyny sposób, by móc konkretnie "wybadać grunt". Jedno jest pewne:
zdjęcie nie odzwierciedla do końca rzeczywistości:P Nie chcę księcia z
bajki, nie przesadzajmy, ale też nie ukrywajmy, że dana osoba nie musi
nam fizycznie odpowiadać (nie piszę o urodzie, bo to przecież pojęcie
względne). B. na zdjęciu fajny był, a w rzeczywistości okazał się
kompletnie nie w moim typie:/ Pojęłam to po dwóch sekundach; pozostały
czas "randewu" odliczałam skrupulatnie w głowie:P Wywinęłam się
pośpiechem i brakiem snu i tym oto sposobem jestem już w domciu:P
Ani trochę się nie zniechęciłam. No może troszeczkę..na początku, ale
szybko mi minęło. No bo czy to takie straszne? Byłam, dowiedziałam się i
idziemy dalej:) Siedzę sobie na tym czacie (na razie), a niebawem
postaram się wybrać do jakiegoś klubu; no w najgorszym przypadku ze
znajomymi do pubu;) Już jest lepiej prawda?:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz