piątek, 16 grudnia 2011

23. to chyba nie jest to

To chyba nie jest to. Widziałam się z R. wczoraj i wróciłam... rozczarowana, a nawet wręcz zniesmaczona. Namiętność, bliskość, jedność- tego nie tyle brakuje, co po prostu w wielu sytuacjach nie ma. Czuję się przy nim tak strasznie samotna i ciągle potrzebująca tego "czegoś". Jestem dużą dziewczynką, wyrosłam z wielu rzeczy, ale doświadczyłam i doskonale pamiętam "motyle w brzuchu". Tylko pamiętam i z przeogromnym pragnieniem tego łaknę! Nie czuję się przy nim szczęśliwa, nie czuję się spełniona.. W jakiś sposób mi na nim zależy, ale ciągle jest to tylko "w jakiś".
    Zapytałam go wczoraj, kim dla niego jestem; czy według niego jestem jego dziewczyną? Odpowiedział, że nie (niech go piorun strzeli!), ale gdy nazwałam siebie "koleżanką" też zaprzeczył. Określił mnie jako kobietę z którą się spotyka. Tyle czasu się znamy, tak długo i uparcie walczył, bym znów go przyjęła, sypiamy już ze sobą z częstotliwością pary małżeńskiej (oczywiście tylko wtedy jak się widzimy, a to już rzadziej), a on nie jest w stanie nazwać mnie swoją dziewczyną??! Tłumaczył to swoim kiepskim doświadczeniem z kobietami, strachem przed zaangażowaniem i wyrażaniem uczuć, ale z jakiej racji ja z powodu kompletnie niedotyczących mnie spraw mam cierpieć?? Zasługuję na o wiele więcej niż głupie i wymuszone deklaracje!! Strasznie się wściekłam i bardzo dużo mi to dało do myślenia. Tak naprawdę to powinnam go od razu definitywnie kopnąć w dupę, ale ja na chwilę obecną nie mam siły, by znów być sama.. Jestem beznadziejna prawda? Echhh....
    A może czas wreszcie wyjść do nowych ludzi i otworzyć się na nowe znajomości? Już chyba pół roku nigdzie nie wychodziłam... Ja, kobieta uśmiechnięta, towarzyska, kochająca tańczyć- zakopałam się kompletnie w pracy, zamknęłam w czterech ścianach i poddałam szaremu zrezygnowaniu. Nie jestem z siebie dumna i koniecznie muszę tę całą sytuację zmienić.
Ps. Zmienić zmienić- łatwo powiedzieć. Kuzyn ma wesele latem. Już teraz mnie to przybiło, a przecież do durnego problemu " z kim mam pójść" zostało mi jeszcze trochę czasu. Odkładam to na bok, wszystko po kolei (!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz