Mam znajomą z pracy, która w sprawach prywatnych, konkretnie damsko- męskich, pyta mnie często o radę. Nie tylko ona zresztą, bo z racji sprawdzania się moich rad i zaleceń (z powodu "niestety" bogatego w tych kwestiach doświadczenia) dla wielu nierzadko pełnię funkcję doradcy i psychologa jednocześnie. Ale do rzeczy. Zapytała, czy ma się przejmować, że nowo poznany facet nie pisze do niej codziennie. Według mnie oczywiście, że nie. Przecież to początek znajomości, dopiero się poznają, a w tle tego wszystkiego każdy ma na głowie swoje sprawy i swoje życie póki co wzajemnie przez nich nieznane. Powinna być cierpliwa, wyrozumiała i na pewno na chwilę obecną wyluzowana.
W trakcie mojej odpowiedzi dosiadła się do nas inna znajoma, która stwierdziła, że absolutnie nie mam racji, bo "faceta trzeba od razu wychowywać!". Według niej jeśli z grubej rury nie powie się co i jak, to potem już nic się z tym nie zrobi. No cóż.. przemyślałam sprawę ponownie (szczerze to raptem w dwie sekundy, bo i po co więcej?) i wciąż trzymam się własnego zdania. Nie wyobrażam sobie robienia awantury bogu ducha winnemu mężczyźnie o to, że nie pisze codziennie. W najlepszym przypadku ucieknie gdzie pieprz rośnie i wtedy co najwyżej można zacząć wychowywać psa. Mężczyźni nie znoszą awanturniczych i rozhisteryzowanych kobiet. O wymaganiach i nakazach na początku znajomości nie wspomnę. Nie trzeba zabiegać o "uwiązanie" mężczyzny przy sobie, bo to z czasem samo przychodzi i co najważniejsze, jest on wtedy tego kompletnie nieświadom ;) Bądźmy cierpliwe, uśmiechnięte, zachowujmy się jak gdyby nigdy nic po kilku dniach braku odzewu a w nagrodę na pewno przyjdzie w końcu wiadomość o treści: "A co taka cisza po drugiej stronie? " ;)
Oczywiście to nie znaczy, że mamy wszystkiemu pobłażać. Ale spokojnie, na to przyjdzie czas. Początek znajomości to wyjątkowo delikatny moment i "poważne, wymagające" rozmowy absolutnie nie wchodzą w grę. No chyba, że facet jest kompletnie niepoważny, to wtedy bez rozmowy go zostawcie ;)
Mój "delikatny" etap z Norbertem trochę się przedłuża- taka dygresja przy okazji. Należy do tych wyjątkowo płochliwych, to raz, a druga sprawa: oboje sporo pracujemy i nie widujemy się zbyt często, by móc szybciej naszą znajomość rozwijać. Mimo to mogę dziś stwierdzić, że moja cierpliwość się opłaciła. Już dawno odzywa się znacznie częściej i martwi, gdy za długo nie odpisuję :) I to jest dowód na to, że czasem w tych sprawach trochę racji mam ;)
Ja też mam bogate doświadczenia w kwestiach damsko-męskich i całkowicie podzielam Twoje zdanie. Mam koleżankę, która od kilku lat desperacko szuka faceta, ale ma właśnie takie poglądy jak ta Twoja koleżanka odnośnie wychowywania faceta od początku. No i wciąż jest sama. A ja się przekonałam, że stopniowo, powoli, z uśmiechem można faceta urobić na własną modłę. Przekonałam się !
OdpowiedzUsuńTylko trochę masz racji! Jako Baba masz całkowitą rację. Serdeczności.
OdpowiedzUsuń