sobota, 9 sierpnia 2014

136. !!!

     Nie znoszę siebie za to tak bardzo ! Przychodzą momenty, kiedy mam ochotę wyrwać się z domu. Wsiąść na rower lub założyć upragnione łyżworolki i czuć na twarzy kojący powiew wiatru. Zamiast tego wciąż siedzę w domu- nad książką albo przed filmem i pozwalam by stres i przygnębienie zżerały mnie od środka. Kawałek po kawałku.
     Jestem jak główna bohaterka "Blue Jasmine" Woody'ego Allena. Bez przerwy udaję. Na rowerze nie byłam ani razu w te wakacje, łyżworolek wciąż nie kupiłam, a o jeździe konnej kolejny rok tylko marzę. Chcę gotować, zwiedzać, próbować, ale wciąż tylko chcę. Najlepiej przed "widownią". A naprawdę siedzę w domu i czytam. Szum wiatru za oknem, promienie słońca na stoliku a ja wciąż tu jestem. Tak ciężko mi się wyrwać i to zmienić samej. Tak ciężko mi jest przestać udawać bez czyjegoś wsparcia.
    Za to jestem wręcz na siebie wściekła ! Zaglądam bez przerwy na telefon, sprawdzam wiadomości na portalu randkowym i swój cenny czas pozwalam pożerać nerwom. A bo nie pisze, nie dzwoni, ciekawe co teraz robi i możliwe, że się już nigdy nie odezwie. To o kim mowa nawet nie ma znaczenia. Liczy się fakt, by to był ktokolwiek, bo jeśli się nagle pojawia częściej się uśmiecham, nawet promienieję, wychodzę z domu i prawie dosięgam marzeń. Nie znoszę siebie za to, że tak ciężko jest mi to zrobić samej ! Że emocjonalnie jestem uzależniona od mężczyzn. Że zjada mnie przygnębienie i tak łatwo powala na ziemię samotność. Przede mną drzwi do nowych miejsc i ludzi- każdego dnia! A ja potrafię tylko siedzieć i myśleć o kimś, kto prawie nie istnieje.
     To jest desperacja. Nienawidzę tego słowa, ale tak właśnie się dzisiaj czuję. Mam 32 lata i wpadam w panikę, bo wciąż jestem sama. Jest tyle spraw, które poza tym mają sens i wiem o tym. Jednak mimo wszystko nie potrafię, a przynajmniej jest mi tak ciężko samej do nich dotrzeć. Chcę to zmienić- od tak dawna, ale... no właśnie, wciąż jakieś cholerne ALE. Przekładanie wszystkiego z dnia na dzień, kolejna wymówka, kolejne "nie dziś". Całe moje wnętrze krzyczy ze złości i przerażenia jednocześnie !!! Wściekła na samą siebie. Bo przecież tak silna, a jednocześnie tak beznadziejna. BEZNADZIEJNA- powinnam to sobie wypisać na czole.
     Co mam zrobić, by przerwać wreszcie to błędne koło?? Minęła połowa wakacji, a ja nigdzie nie byłam i nic nie zrobiłam. Głupi remont mnie nie usprawiedliwia. Chce mi się ryczeć z tej bezsilności. Chcę wyjść i to wreszcie zrobię- teraz. Bo jeśli nie teraz, to Bóg mi świadkiem, że sama sobie zasłużę na wieczne samotne siedzenie w tych czterech ścianach. TERAZ !!!

1 komentarz:

  1. rusz tyłek,Baba,nie ma wymówek. to,jak sobie zorganizujemy czas,zależy od nas,nie od tego,czy mamy faceta. możesz wyjść z przyjaciółką,koleżanką,paczką znajomych,mamą,babcią,kuzynką - obojętnie. byle się przełamać i wyjść z domu. do dzieła!

    OdpowiedzUsuń