piątek, 1 sierpnia 2014

134. zazdrość, której trzeba się szybko pozbyć

     Było coś, co mnie niesamowicie do Norberta- buraka przyciągało. Coś, co sprawiało, że z ochotą a nawet radością jechałam w jego rodzinne strony. To nie była przemiła mama, czy siostra, które widać, że mnie bardzo polubiły, ani też świeży, podwórkowo- wiejski klimat (mieszkam  w bloku, więc to dla mnie rarytas). Tą rzeczą była jego pasja. Fakt, że poza nią nie widzi świata do tego stopnia, że nie raz złośliwie określałam go jako tego, który ma motor zamiast mózgu; ale akurat nie w tym rzecz, co to jest, tylko fakt, że w ogóle jest. Jeden motocykl- szybki, niedawno nabyty drugi- crossowy; liczne zloty motocyklowe a nawet klub z niesamowitą, klimatyczną siedzibą. I Ci ludzie poznani na tzw. "balu motocyklistów", których łączy jedno, ale za to jak mocno. Norbert mógł mówić o motocyklach 24 na dobę- tak jest tym pochłonięty. I to sprawiało, że mimo wszystko w jakiś sposób mnie do siebie przyciągał; bo ma coś, co sprawia, że jego życie posiada określony cel i urok.
     Oczywiście nie zmierzam do koloryzowania jego osoby, co to to nie. Jest burakiem i nim zostanie- na wieki wieków Amen. Chodzi o to, że ten cały motocyklowy klimat, którego tam zaznałam do tego stopnia mnie fascynował, że wracając do domu najzwyczajniej w świecie czułam się w nim źle. A bo nudno, śpiąco...mało znajomych i ani trochę tak barwnie jak tam. Hobby..owszem, uwielbiam czytać książki, ale mimo wszystko wciąż mi czegoś brakuje. Zazdrość- tak nazwałabym reakcję na wioskę położoną 100 km ode mnie. Oj mnóstwo myśli się teraz kłębi w mojej głowie, obym ładnie i składnie umiała je tutaj przelać.
     Każdy powinien mieć jakąś pasję, hobby, a jeśli jej nie znalazł to powinien robić wszystko, by ją odszukać. To dzięki niej mamy cel, częściej się uśmiechamy, poznajemy ciekawych ludzi i sami też dowartościowujemy się faktem, że coś takiego posiadamy. Zamiast być zazdrosną o coś, co nie jest "moje" powinnam robić wszystko, by u siebie coś takiego stworzyć czy posiadać. Bo to musi być MOJA pasja, a nie CZYJAŚ, do której się "podczepiłam". Tego chcę, tego pragnę i do tego również, oprócz wyjścia do ludzi, dążę.
     Marzę o tylu rzeczach jednak problem polega na ich wyborze. Niestety należę do tego typu osób, który chciałyby robić wszystko naraz. Jest tego tak wiele, że sama nie wiem od czego zacząć.  A czas, jakby nie patrzeć, leci nieubłaganie i lada tydzień znów będę się żalić nad swoją beznadziejnością....bo sami znajomi owszem, pojawili się na chwilę, ale dziś znów się gdzieś zawieruszyli. I znów dobrowolnie zamknęłam się w dziupli echh..:/ Ileż to trzeba ciężkiej pracy, by po tylu latach izolacji wyrwać się z tego strasznego letargu. Wciąż się staram, ale jak widać za mało- muszę BARDZIEJ, a jeśli mam problem z wyborem to najzwyczajniej w świecie zacznę od początku ;-)
     Obecnie mam mały przestój- wesela. Jedno minęło, jutro kolejne, więc to jakieś wytłumaczenie. Co za ulga, że idę z kimś, kto pyta mnie każdego wieczoru o samopoczucie i każe wietrzyć mieszkanie po świeżym malowaniu futryn...:-) Ma na imię Rafał i posiada prawie 40 medali z maratonów. Mężczyzna z pasją, który zazdrości mi ilości przeczytanych książek ;-) Poznaliśmy się prawie rok temu, ale wtedy z różnych powodów nie wyszło. Nie jestem do końca pewna, czy jest w moim typie, ale na nic się nie nastawiam. Co najwyżej na świetną zabawę ! :-)

1 komentarz:

  1. może tak lepiej,nie napalać się na nie wiadomo na co,tylko podejść na luzie i a nuż coś interesującego się z tego rozwinie :) trzymam kciuki i czekam na poweselną relację!

    OdpowiedzUsuń