czwartek, 29 listopada 2012

60. nijako mi... wciąż

     Jakoś tak znowu nijako mi... a może wciąż? Czy ja nie umiem żyć bez mężczyzny? Umiem... ale w momencie gdy powoli zbliżają się święta, pod nosem różne "połówki" planują Sylwester a ja JAK ZWYKLE w takich momentach jestem sama i mam kompletną pustkę w głowie to, mimo szczerych chęci, wciąż mi NIJAKO. Facet nie jest mi niezbędny do życia- nieodzownymi natomiast są: czułość, interesowność, wsparcie i ciepło... Ależ ja muszę być teraz strasznie nudna... Zmiana tematu.
     Nie raz z zazdrością, drogie koleżanki z blogspota, zerkałam na Wasze blogi. Funkcja chronologicznego obserwowania postów i dialogu w komentarzach od zawsze podobała mi się najbardziej. Tu niestety takiej możliwości nie mam, o kulawym liczniku odwiedzin już nie wspomnę... dlatego zaczęłam się poważnie zastanawiać nad "przeprowadzką". Zrobiłam zresztą w tym kierunku już kilka małych kroczków, ale spokojnie- to wymaga czasu i na pewno o ewentualnych zmianach (wciąż się intensywnie zastanawiam) wszystkich Was powiadomię :) Może chociaż to malutkie urozmaicenie wniesie kilka kolorów w moje obecne jestestwo? Oby...
     Nie jest tak źle- w ramach wyjaśnień. Staram się jak mogę i nawet mi to wychodzi. Prowadzę moje cztery koła tu i tam, odwiedzam znajomych, rodzinę; mam w planach "samonagradzające" zakupy ;) i kilka wycieczek. W ostatni weekend niestety nie udało mi się wyrwać z domu (wszyscy się zmówili i pochorowali:P ), ale w ten zaczynamy wypady rzekomo już od piątku. Lada dzień się okaże co z tego wyjdzie.
     A Stara Miłość... no cóż, jest z kimś. "Jakieś dwa miesiące" i o dziwo mimo to wciąż chce się ze mną zobaczyć... Burdel w mojej głowie jak w damskiej torebce a propos tej sprawy- rzekłabym za Infatuation- junkie :P Umiałam się stresować i martwić tylko jeden dzień; dziś już jestem na etapie "pójścia na żywioł". Zobaczę się z Nim w sobotę lub w niedzielę i zobaczymy, co się wydarzy.

sobota, 24 listopada 2012

59. a miało być tak pięknie

     Nastrój wzorowy na weekend był...ale się gdzieś na chwilę obecną zawieruszył. Samochodowymi rysami wciąż z leksza się przejmuję jednak to nie ten fakt przyfiuchał na weekend szare chmury. Cierpię na beznadziejnych znajomych lub wręcz ich brak- ot cały powód mojego przygnębienia :/ Jakoś w tej mojej miasteczkowej wiosce od zawsze miałam taki problem- i to już dzisiaj ciężko zwalczyć. Zaczęło się od niezgranych klas, których momentami wręcz nie znosiłam. W szkole podstawowej wynagradzał mi to wychowawca, ale w liceum już i nawet tego zabrakło. Wiecznie jakieś grupki, podszepty i fałszywości w każdym kącie. Na studiach też nie było lepiej, aleeee nie samymi studiami człowiek żyje- ja żyłam akademikiem :)) Tam wreszcie poznałam smak prawdziwych przyjaźni, które zresztą do dziś utrzymuję jednak co z tego, skoro w większości są to kontakty na odległość. Wróciłam po studiach do swojego małego miasteczka i pojawił się stary problem- brak znajomych. Jacyś są, ale gorszych już chyba znaleźć sobie nie mogłam. Sami starzy kawalerzy, którzy coraz częściej cierpią na chorobliwe marudzenie i zniesmaczenie całym światem. Bosko.... Na kilku z nich mogę naprawdę polegać, ale co z tego skoro coraz więcej w ich otoczeniu pesymizmu niż na odwrót. Tak, próbowałam wyjść do innych ludzi tylko tak się nieszczęśliwie składa, że miejscowość, w której mieszkam choruje na brak normalnych albo na nadmiar dzieciatych i wrośniętych w domową podłogę. Nigdy taka nie będę- choćby nie wiadomo co się w moim życiu działo! Sama sobie to obiecuję. Nie jestem hedonistką, ale też nie mam zamiaru się w czterech ścianach zestarzeć. Życie mamy tylko jedno i na pewno go w taki sposób nie zmarnuję.
     Echh...a miało być tak pięknie. Po głowie od rana chodzi mi porywająca do tańca piosenka i już oczami wyobraźni widziałam siebie bawiącą się w miłym towarzystwie, a tu co na dziś? Zonk jednym słowem...bo na razie więcej głosów jest za dogrzewaniem domowych pieleszy niż za jakimkolwiek wypadem... I jak ja wolna atrakcyjna kobieta mam kogoś poznać? No jak? To jest dopiero trudne pytanie...:/
     Żeby tak całkiem smutno nie było to chociaż piosenkę podrzucę. Uwielbiam ją i gdy tylko ją słyszę mam ochotę tańczyć do utraty tchu! :)

piątek, 23 listopada 2012

58. tygiel

     Baba jakaś taka roztargniona ostatnio się zrobiła:P Napisałam, że nic się ciekawego u mnie nie działo i zapomniałam w ten sposób o poważnej zmianie w moim życiu- kupiłam wreszcie samochód! :) Piszę "wreszcie", bo zajęło mi to prawie rok (od takiego czasu mam prawo jazdy), no ale tak to bywa, kiedy kobieta- laik motoryzacyjny musi o wszystkim od A do Z zdecydować :P Było minęło, cztery kółka wreszcie są i to nawet w garażu ;) Tak szczerze, to radość z kupna samochodu przychodzi mi dopiero teraz (po prawie miesiącu jego nabycia):P Pierwszy raz w życiu wydałam tyle pieniędzy i moje początkowe reakcje była bardziej bojaźliwe niż radosne. Na szczęście (tfu tfu by nie zapeszyć) samochód póki co się sprawuje dobrze i oby tak dalej :) Jest zima, więc na razie większych wypadów nie planuję, ale gdy nadejdzie wiosna...oj to się dopiero będzie działo :) Zamki, muzea itp. miejsca będą na wyciągnięcie ręki :D Oczywiście wszędzie zrobię mnóstwo zdjęć i na pewno wiele z nich wam pokażę ;) A dlaczego mi się nagle przypomniało o samochodzie? Bo dzisiaj o krawężnik zaryłam i jestem na etapie przeżywania rys pod zderzakiem:/ Nie widać ich i na szczęście nie ma innych uszkodzeń, ale i tak boli :/ Przechrzciłam samochód i chyba teraz pozostaje jedynie się cieszyć, że przecież mogło się skończyć o wiele gorzej..
     A jak już napomknęłam o wycieczkach to wspomnę, że niebawem wybieram się do Berlina. Studia podyplomowe nie uszczuplą mojej kieszeni (z racji braku chętnych) i dlatego postanowiłam pożytecznie wydać chociaż pomniejszą sumę. Wycieczka praktycznie jednodniowa (na jarmark świąteczny), ale wyjątkowo pożyteczna, bo ze zwiedzaniem najważniejszych zabytków. W Berlinie już byłam, w czasach licealnych z racji wygranego konkursu, ale nie miałam pieniędzy nawet na pół pocztówki (o aparacie i zdjęciach nie wspominając) i zawsze marzyłam o tym, by to nadrobić. Wreszcie natrafia się okazja, także naprawdę się cieszę :) W programie jest m.in. zwiedzanie pomnika Holokaustu, więc radość jeszcze większa, bo tego akurat nie widziałam, a bardzo bym chciała.
      Ostatnio napomknęłam również o starej miłości.. Pogodziłam się z ciemnością w tunelu a propos tej sprawy, a tu nagle.. pojawiło się małe światełko.. :) Po długiej przerwie złapaliśmy ze sobą kontakt i tak jakoś.. zaczęło wiele rzeczy wracać. Na razie nasze wiadomości są dość luźne, ale.. już teraz wiem, że chciałabym się z nim zobaczyć. Cały czas przygotowuję się na to, że może mieć dziewczynę, ale mam nadzieję, że się mylę.. Póki co nie będę o tym szerzej pisać, by krzykiem tego nie zagłuszyć, ale jeśli zdarzy się cokolwiek więcej, to na pewno zdam ze wszystkiego relację ;) Jest to Ktoś na kim mi kiedyś bardzo zależało, ale z racji zawirowań losowych i własnej głupoty Go straciłam. Czy jest jeszcze szansa na to, by mnie przytulił jak dawniej? Się okaże... cokolwiek się stanie, jestem gotowa wziąć to na klatę; jak zawsze zresztą- cała ja...:P
     Ps. Zaczynam powoli nadrabiać braki w odwiedzaniu Waszych blogów kochani :) Jeśli jeszcze do niektórych osób nie dotarłam to pewnie lada dzień to zrobię ;)

poniedziałek, 19 listopada 2012

57. nie ogarniam

     Wulkan nie wybuchł, ziemia się nie zatrzęsła, motyle ominęły mnie szerokim łukiem i generalnie NIC co najmniej nadzwyczajnego nie stało się w moim życiu w ciągu ostatniego miesiąca. Spotkanie z Rafikiem się nie liczy, bo niczego nowego w moje życie nie wniosło a dobrze zapowiadający się adorator już się z niewiadomych przyczyn ulotnił (pewnie praca lub inne tym podobne bzdety). Fakt, na horyzoncie pojawiła się stara miłość jednak ostatecznie póki co ma duży problem, by zza tego horyzontu wyleźć, więc ostatecznie też "odpada":P Nudno i smutno i jakoś tak przygnębiająco w moim życiu ostatnio się dzieje. Gdyby choć jeszcze znajomi dopisywali, a oni jacyś tacy.. cholernie skostniali na tle weselszej części społeczeństwa. Posucha i kicha dwoma słowami. Oby to się wreszcie zmieniło.
     Oj wróć, przecież jest miejsce, gdzie póki co się nie nudzę i nie zawiodłam- tutaj :) Jak miło, że jesteście i pamiętacie. Czuję się naprawdę wyróżniona i onieśmielona jednocześnie ;) I oczywiście ani przez chwilę nie pomyślałam o możliwości rezygnacji z Waszego towarzystwa! Taki mały urlopik mi się zdarzył- ot co ;)
     Wczoraj byłam na Połowinkach. Jako wychowawca oczywiście (starość nie radość:P). Dwa tygodnie wcześniej dostałam piękne, ręcznie wykonane zaproszenie i założenie było takie, że spędzę przyjemnie czas, a nawet się w kulturalnym towarzystwie pobawię, ale.. no właśnie, jak człowiek za dużo przewiduje to najczęściej wypada coś, czego najmniej się spodziewa. Whisky, żubrówka, wódka, wino i co tam jeszcze można nabyć w monopolowym skonfiskowałam po kilku godzinach zabawy. Generalnie wyniosłam dwie reklamówki butelek- w większości pustych. Podkreślam, że byłam jedną z wielu dorosłych osób, które mogą się pochwalić podobnymi "zdobyczami". 16- letnia, kompletnie pijana uczennica została odwieziona do domu a grupa szemranych osób towarzyszących wyproszona z sali. Były momenty, kiedy sympatycznie bawiłam się z uczniami (w końcu nie wszyscy są jedną kreską malowani), jednak zostały one zdecydowanie przysłonięte ilością spożytego alkoholu i chamowatym zachowaniem niekórych osób. Moja siostra stwierdziła, że im się w dupie przewraca od kieszonkowego, bo nas w ich wieku nie było czasem stać nawet na oranżadę.
     Podsumowując: jestem tym wszystkim przerażona ! Oni mają po 16 i 17 lat, a na wczorajszej imprezie próbowali chyba wszystkiego. Ja w ich wieku nie miałam zielonego pojęcia co to whisky- o innych trunkach już nie wspominając. A co na to ich rodzice?? Większość ma klapki na oczach, bo przecież ich dzieci są kochane, a nauczyciel to wstrętny kłamca.. Własnych dzieci nie mam, a z cudzymi się muszę użerać. O koniecznośći wychowania co poniektórych rodziców już nie wspomnę. I niech nikt się nie waży zaprzeczyć stwierdzeniu, że nauczyciel to niewdzięczny zawód- bo ugryzę!

czwartek, 15 listopada 2012

56. zaraz wracam

     Oj Baba bardzo ostatnio zaniedbała swój blog :/ Życie pędzi nieubłaganie, a mi ostatnie tygodnie przemykają niepostrzeżenie przez palce. I "sąsiadek" nie odwiedzałam- aj wstyd wstyd. Obiecuję poprawę (rychłą, bo w ten weekend), a w ten sposób o sobie przypominam i co najmniej się zapowiadam ;)