niedziela, 23 września 2012

51. jestem sama

     Czekałam aż do dziś. Wszystkie odczucia, które opisałam wczęśniej były maksymalnie szczere, ale ponieważ również do bezsensownych i niemądrych myśli potrafię się przyznać, nie mogę o tym nie napisać. Tak się zarzekał, że nawet jeśli nie będę odbierała jego telefonów, w sobotę po zdjęciu gipsu na pewno się zobaczymy, a dziś... dziś jest właśnie ta sobota i spędzam ją samotnie w czterech ścianach. Głucha cisza... oprócz dźwięku opróżnianego kosza w komputerze... Wczoraj wieczorem usunęłam wszystkie nasze wspólne i jego zdjęcia. Ostatnie wizualne dowody naszej znajomości przed chwilą definitywnie zniszczyłam i obym na żywo nie musiała sobie nigdy o nich przypominać. 
      To naprawdę koniec. Przestał dla mnie istnieć.
     Jestem sama i sama idę na wesele. Głowa do góry, pierś do przodu i żadnych przyklejanych uśmiechów przy boku "kogokolwiek". Z tą decyzją naprawdę dobrze się czuję.
     I jeszcze jedno: chcę, by kiedyś tego pożałował; by pomyślał, że rezygnując z tego wszystkiego okazał się najgłupszym facetem na świecie. Tego pragnę i to jednocześnie wymazuję z pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz