Tydzień urlopu już za mną. I tylko pozornie bezowocny, bo w
rzeczywistości wyjątkowo konstruktywny. Zaliczyłam babski wieczór,
pierwszą randkę i wyjazd do znajomej ze studiów. W ciągu trzech dni
przejechałam prawie 150 kilometrów :] Na realizację upragnionego celu
nie miałam czasu, ale we wszystkich innych sprawiłam się na piątkę,
więc ostatecznie jestem usatysfakcjonowana:) Przede mną jeszcze druga
część urlopu, więc podchodzę do niej wyjątkowo optymistycznie.
O pierwszej randce nic nie pisałam prawda? Kolejna wirtualna
znajomość, o dziwo dość sympatyczna. Wrażenia "na żywo" nawet
pozytywne, ale o tym, co będzie dalej sama jeszcze nie wiem.
Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, pożegnaliśmy (wszystko na stopie
koleżanka- kolega); dostałam od tego czasu kilka zwyczajnych smsów i
tyle. Czas pokaże, czy coś z tego będzie. A czy chciałabym? Nie mówię,
że nie, ale też na sto procent nie jestem tego pewna, bo przecież prawie
wcale go nie znam. Tak, tak- wizualnie mógłby mi się spodobać i to
nawet mimo wyszczególnionych już przeze mnie wad (pali papierosy i... ma
syna). Poczekamy, zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz