sobota, 4 lutego 2012

28. strasznie strasznie przykre..

Jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego babskiego wieczoru powzięłam zamiar, że na drugi dzień zrelacjonuję go na blogu. I to nie tylko dlatego, że postanowiłam tu częściej zaglądać, ale również z racji przewidywalnego natłoku rozmów i, co za tym idzie, myśli.
     Babski wieczór: czas spędzony w towarzystwie najbliższej kuzynki i jej niedalekiej sąsiadki, zakrapiany dobrym alkoholem i jeszcze lepszymi przekąskami. Opiszę go dziś i wręcz przeciwnie, ponieważ przeleję na ekran mój żal i rozczarowanie spowodowane wyznaniami kuzynki w powrotnej drodze do domu..
     "Zniknęła przedwczoraj na całą noc i ciekawy jestem, gdzie się przez ten czas podziewała"- przywitały mnie na wejściu słowa wujka wzbogacone przebiegłym uśmieszkiem. Niby żartem, niby serio zapytałam o to kuzynkę, która, reagując żywymi rumieńcami, zagwarantowała sobie moje późniejsze dociekliwe pytania.
     Spotkała się z prawie czterdziestoletnim mężczyzną, który przyjechał do niej aż z Gdyni.. Poznali się wirtualnie kilka miesięcy temu i zdaniem: "Chyba nigdy z nikim mi nie było tak dobrze" skomentowała ich pierwsze spotkanie. Uśmiechnęłam się, przytaknęłam i zasnęłyśmy..ona spokojnie, a ja..z wielkim żalem.. Bo wszystko byłoby naprawdę w porządku, gdyby nie to, że kuzynka od wielu lat jest mężatką i wychowuje prawie sześcioletnią córkę. Mąż już jakiś czas jest za granicą; wszyscy doskonale wiedzą, że żyje tam z kochanką, ale nikt na ten temat nie mówi, bo to przecież nie nasza sprawa. Tak, próbowaliśmy to uświadomić jego żonie, ale zawsze kończyło się strasznymi awanturami typu: "zazdrościcie i chcecie rozwalić nasz związek", więc odpuściliśmy. Wielka miłość na telefon, z kilkudniowymi odwiedzinami raz na rok... O maltretowaniu żony, gdy ta była jakiś czas z nim w Anglii, nie będę pisać, bo to temat zdecydowanie na osobny, dłuższy post..
     Byłam pewna naiwności i nieświadomości kuzynki w całej tej sprawie, ale od wczoraj zmieniłam zdanie. Bo przecież gdyby tak ślepo wierzyła w oddanie męża, to nie spotykałaby się z innym prawda? A może wciąż wierzy, tylko tytułu "słomiana wdowa" nie może znieść? Pomińmy, bo to nie dlatego jest mi strasznie strasznie przykro.. Gdy miałyśmy naście lat bardzo się przyjaźniłyśmy. Spędzałyśmy razem wakacje, jeździłyśmy na te same dyskoteki, poznawałyśmy tych samych ludzi.. Wzdychając przy komediach romantycznych, wierzyłyśmy, że i my kiedyś spotkamy wielką miłość, która będzie tą na całe życie. Weźmiemy cudowny ślub i zamieszkamy w małych przytulnych domkach z ogródkiem. Wszystko wtedy było dla nas takie.. piękne, słodkie i delikatne. Dziś już spory czas jesteśmy w tym "kolorowym" dorosłym świecie. Mąż zdradza kuzynkę, a ona nie jest mu dłużna. Mężczyzna, z którym się spotkała, też ma zresztą dość podobną sytuację. Ja, po wielu zawodach  miłosnych i rozczarowaniach, wciąż jestem sama. Kolejna kuzynka już po rozwodzie, znajome w toksycznych związkach lub.. planujące kolejny ślub. I wiem, że nie tylko ja udaję, że wszystko jest w porządku. Człowiek się uśmiecha i idzie do przodu, bo przecież jakie ma wyjście? Takie jest przecież życie prawda? Okrutne i brutalne.. Nasze dziecięce marzenia okazały się jedną wielką bujdą i to z tego powodu jest mi dzisiaj strasznie strasznie przykro..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz