Jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego babskiego wieczoru powzięłam
zamiar, że na drugi dzień zrelacjonuję go na blogu. I to nie tylko
dlatego, że postanowiłam tu częściej zaglądać, ale również z racji
przewidywalnego natłoku rozmów i, co za tym idzie, myśli.
Babski wieczór: czas spędzony w towarzystwie najbliższej kuzynki i jej
niedalekiej sąsiadki, zakrapiany dobrym alkoholem i jeszcze lepszymi
przekąskami. Opiszę go dziś i wręcz przeciwnie, ponieważ przeleję na
ekran mój żal i rozczarowanie spowodowane wyznaniami kuzynki w powrotnej
drodze do domu..
"Zniknęła przedwczoraj na całą noc i ciekawy
jestem, gdzie się przez ten czas podziewała"- przywitały mnie na
wejściu słowa wujka wzbogacone przebiegłym uśmieszkiem. Niby żartem,
niby serio zapytałam o to kuzynkę, która, reagując żywymi rumieńcami,
zagwarantowała sobie moje późniejsze dociekliwe pytania.
Spotkała się z prawie czterdziestoletnim mężczyzną, który przyjechał do
niej aż z Gdyni.. Poznali się wirtualnie kilka miesięcy temu i zdaniem:
"Chyba nigdy z nikim mi nie było tak dobrze" skomentowała ich pierwsze
spotkanie. Uśmiechnęłam się, przytaknęłam i zasnęłyśmy..ona spokojnie,
a ja..z wielkim żalem.. Bo wszystko byłoby naprawdę w porządku, gdyby
nie to, że kuzynka od wielu lat jest mężatką i wychowuje prawie
sześcioletnią córkę. Mąż już jakiś czas jest za granicą; wszyscy
doskonale wiedzą, że żyje tam z kochanką, ale nikt na ten temat nie
mówi, bo to przecież nie nasza sprawa. Tak, próbowaliśmy to uświadomić
jego żonie, ale zawsze kończyło się strasznymi awanturami typu:
"zazdrościcie i chcecie rozwalić nasz związek", więc odpuściliśmy.
Wielka miłość na telefon, z kilkudniowymi odwiedzinami raz na rok... O
maltretowaniu żony, gdy ta była jakiś czas z nim w Anglii, nie będę
pisać, bo to temat zdecydowanie na osobny, dłuższy post..
Byłam
pewna naiwności i nieświadomości kuzynki w całej tej sprawie, ale od
wczoraj zmieniłam zdanie. Bo przecież gdyby tak ślepo wierzyła w oddanie
męża, to nie spotykałaby się z innym prawda? A może wciąż wierzy,
tylko tytułu "słomiana wdowa" nie może znieść? Pomińmy, bo to nie
dlatego jest mi strasznie strasznie przykro.. Gdy miałyśmy naście lat
bardzo się przyjaźniłyśmy. Spędzałyśmy razem wakacje, jeździłyśmy na te
same dyskoteki, poznawałyśmy tych samych ludzi.. Wzdychając przy
komediach romantycznych, wierzyłyśmy, że i my kiedyś spotkamy wielką
miłość, która będzie tą na całe życie. Weźmiemy cudowny ślub i
zamieszkamy w małych przytulnych domkach z ogródkiem. Wszystko wtedy
było dla nas takie.. piękne, słodkie i delikatne. Dziś już spory czas
jesteśmy w tym "kolorowym" dorosłym świecie. Mąż zdradza kuzynkę, a ona
nie jest mu dłużna. Mężczyzna, z którym się spotkała, też ma zresztą
dość podobną sytuację. Ja, po wielu zawodach miłosnych i
rozczarowaniach, wciąż jestem sama. Kolejna kuzynka już po rozwodzie,
znajome w toksycznych związkach lub.. planujące kolejny ślub. I wiem,
że nie tylko ja udaję, że wszystko jest w porządku. Człowiek się
uśmiecha i idzie do przodu, bo przecież jakie ma wyjście? Takie jest
przecież życie prawda? Okrutne i brutalne.. Nasze dziecięce marzenia
okazały się jedną wielką bujdą i to z tego powodu jest mi dzisiaj
strasznie strasznie przykro..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz