Dużo mówię, mając jednocześnie problemy z dopuszczeniem do głosu rozmówcy. Jeśli w końcu staram się słuchać (przypominając sobie od czasu do czasu o moim uciążliwym gadulstwie), to znowuż często przerywam. I już niejednego rozmówcę tym podirytowałam. Dużo również robię. Wielokrotnie usłyszałam, że gdyby nie ja, to w tej szkole nic by się nie działo. Ok, to może być zaleta, ale taka, która jednocześnie powoduje wadę- uważam nazbyt często, że wszystko wiem najlepiej i że wszystko najlepiej potrafię zrobić.
Chociaż z tego ostatniego trochę się wyleczyłam. Nie wyrabiałam się z obowiązkami i chcąc nie chcąc musiałam w końcu zawierzyć młodzieży przekazując im większą część realizowanego przedsięwzięcia. Jeżeli grupa coś działa pracą trzeba się dzielić, a ze swojej strony co najwyżej koordynować. Sama wszystkiego nie mogę robić- tego się nauczyłam.
W czym więc pojawił się problem? Zaangażowałam się w realizację pomysłu/ projektu, w który włączyliśmy również uczniów z sąsiedniej szkoły podstawowej oraz pracowników biblioteki. Gdybym wiedziała, że ostatecznie całe przedsięwzięcie zmieni się w takie, podczas którego ja mam się komuś podporządkować chyba bym się nie zgodziła. Bo kurde nie potrafię, a przynajmniej na chwilę obecną się męczę.
Wiele moich pomysłów jest negowanych a moja rola coraz częściej jest spychana na drugi plan. Ja lubię działać, robić, rozmawiać, nawiązywać kontakty (zwłaszcza ostatnio), promować młodzież z mojej szkoły i ciężko mi się odnaleźć na miejscu kogoś "podporządkowanego" i wyczekującego na decydujący ruch innych osób. Oliwy do ognia dolewa postawa Pani z biblioteki, które nie wiem jakim trafem przejęła kierownictwo. Pani K. jest tak samo apodyktyczna, jak ja- chociaż w zdecydowanie delikatniejszy sposób i dodatkowo o jedną dekadę starsza...dlatego nasze pomysły ostatecznie często się rozmijają.
Zapędy na "Zosię Samosię" mam. Lubię kierować i zbierać podziękowania także fundament problemu znajduje się również u mnie. Ale z drugiej strony nie mogę się zgodzić na bagatelizowanie roli młodzieży z naszej szkoły i pomijanie promocji naszej placówki tylko dlatego, że Pani K. ma dalekosiężną wizję swojego projektu. Projektu, w którym wiele działając możemy ostatecznie "zginąć".
Miało być o patronie naszej szkoły, o naszej szkole, o szkole zaprzyjaźnionej a jest ostatecznie o książkach, o których się rozwodzi Pani z biblioteki. Jestem książkoholiczką i sama namawiam wszystkich do czytania. Ale w tej akcji mojej młodzieży jest naprawdę niewiele dlatego...włączę się na zasadzie minimum, a skupię bardziej na pomysłach własnych i własnej grupy.
I tym oto sposobem w trakcie pisania znalazłam rozwiązanie problemu. Przynajmniej tymczasowe. Bo najchętniej całkowicie bym się wycofała, ale nie mogę. Sprawa zaszła za daleko i byłoby naprawdę dużym nietaktem gdybym odmówiła. Chociaż mnie korci, oj korci mnie...bo mieliśmy zrobić coś dla siebie, a nie pracować dla kogoś. A tak to właśnie na chwilę obecną wygląda. Jak to mimo wszystko połączyć? Myślę i myślę i myślę...
mam bardzo podobny charakter,wiec domyślam się,jak się czujesz w tej sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście dziś już jest znacznie lepiej..z moim podejściem oczywiście ;P
Usuń