niedziela, 8 czerwca 2014

130. uparta blokada

     Wczoraj byłam na wypadzie w klubie. Nie piłam, bo po raz kolejny spotkał mnie zaszczyt bycia kierowcą, ale też i z tego powodu nie płakałam- z racji zaplanowanej pracowitej niedzieli.
     Nie wiem jak to określić, ale.... coś jest nie tak. A może jest tak, jak należy i nie powinnam z tym walczyć? Sama już nie wiem..
     Alkohol nigdy nie był dla mnie niezbędną kwestią jeśli chodzi o zabawę. Potrafiłam bez problemu "szaleć" bez niego. Jednak wczoraj.. wszyscy się bawili, wygłupiali a ja jakoś tak trzymałam się prawie cały czas na uboczu. Z sokiem przy barze lub na tarasie- nieobecna i momentami zamyślona. Nie miałam ochoty tam być i bez przerwy zerkałam na zegarek.
     Spotkałam koleżankę z okresu studiów. Chyba jedną z największych imprezowiczek jakie kiedykolwiek w życiu poznałam. Nie widziałam jej tyle lat, ale wczoraj od razu wyczułam, że ma dokładnie takie samo nastawienie do "imprezy" jak ja. Zerkała, czy mam obrączkę (również singluje od dłuższego czasu), dystansowała się od otoczenia- zniechęcona, nawet trochę skwaszona i razem ze mną krytykowała tamtejsze "nachlane lachony". Starałyśmy się chociaż pośmiać z okolicznej atmosfery, nawet wyszłyśmy na chwilę na parkiet, ale to wszystko było momentami takie..sztuczne, wymuszone. Bo tak naprawdę żadna z nas nie chciała tam wczoraj być.
     Dwie imprezowiczki po 6 latach, które po "chwili" zwijają się z klubu...czyżby totalna porażka? Bo wiecie za co chętnie bym ten wypad oddała? Za dobrą książkę, film, spacer i aparat w ręce; ambitną muzykę, koncert albo nawet teatr. Szalona krzykliwa Baba, swego czasu uzależniona od imprezowania gardzi dyskotekami- normalnie jakiś koniec świata...
    Wczoraj spędziłam prawie cały dzień w galerii i po tym byłam strasznie zmęczona- to może być jeden ważny powód wczorajszego dystansu. Po tak długim okresie natłoku pracy wciąż mam w sobie jakąś dziwną blokadę- drugi potencjalny powód. Mam tysiące imprez za sobą i 31 lat- trzeci najważniejszy.
    I teraz pytanie: czy mam z tym coś zrobić, czy może odpuścić? To nie oznaczałoby rezygnacji z innych "przyjemności", ale na pewno stwarzałoby ryzyko jeszcze większego zamknięcia się w sobie. Co najważniejsze, nie uważam, że klub to odpowiednie miejsce na poznanie kogoś, ale tamtejsza muzyka, zabawa może sprawić, że znów zacznę się uśmiechać, żartować a nawet flirtować ;) Kluby nie są niezbędne do życia, ale w tym miejscu są dla mnie drzwi do tej dawnej, tak lubianej przeze mnie Baby. Uśmiechniętej, zwariowanej czy nawet krzykliwej ;) Strasznie mi brakuje tego mojego charakterystycznego "luzu" i otwarcia na otoczenie- bo taka właśnie zawsze byłam, a dziś..przyznam z bólem- "zesztywniałam":/ To jest chyba ważny argument, by próbować dalej. Zwłaszcza, że znajomi jakoś tak nagle mnie wszędzie "wyrywają" za ręce :)
     Z ulubionych przyjemności oczywiście nie zrezygnuję. W takich miejscach również mam styczność z ludźmi, ale tam też brakuje mi tej energii i uśmiechu. Ludzie nie lgną do wiecznie skwaszonych osób- co najwyżej wręcz przeciwnie. Blokada i jeszcze raz blokada, której koniecznie trzeba skopać tyłek !! Tak, wybiorę się na kolejne imprezy, koniecznie napiję (alkohol chociaż raz mi się do czegoś przyda:P ) i zacznę się znów cieszyć i uśmiechać- wszędzie i do wszystkich !

11 komentarzy:

  1. Zobaczysz będzie dobrze, bo wszystko zaczyna się w głowie a Ty już zaczęłaś myśleć pozytywnie, powodzenia cienie i blaski

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj! to nie blokada! Ty dziwczyno poważniejesz, dorastasz. Zaczynasz widzieć inne przyjemności i ich zalety. Ot, rozwijasz się i tyle! Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. A bez alkoholu nie można się uśmiechać do wszystkich i dobrze bawić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że można :) Nie przepadam za alkoholem i nigdy nie miałam problemu z tym, by się bez niego bawić. Ale w tym przypadku alkohol to jedyny ratunek, by coś wreszcie pękło...raz a dobrze!

      Usuń
  4. może to po prostu nie był Twoj dzien,ale nie rezygnuj z tego,skoro jest nadzieja,że odnajdziesz tam dawną siebie,którą tak lubiłaś. ja myslę,że kazda "aktywność" można łatwo łączyć z innymi - jednego dnia możesz zatopic się w książce,drugiego szaleć na imprezie,a trzeciego wyciszyc się na spacerze po lesie. jedno nie wyklucza drugiego,a Twoja otwartość na nowe,na ludzi,jest naprawdę krokiem ku lepszemu. myślisz pozytywnie,uśmiechasz się do zycia i tak trzymaj! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie zrezygnuję, chcę być taka jak dawniej i nie spocznę dopóki tego celu nie osiągnę :)

      Usuń
    2. super,tak trzymaj! dajesz mi ostatnio sporo do myślenia i znajduję u Ciebie dużą motywację,bym i ja zaczęła więcej wychodzić do ludzi,otwierać się na nowe,próbować nieznanego. więc nie rezygnuj,nie ustawaj,inspiruj mnie proszę dalej! :)

      Usuń
  5. Przede wszystkim- nic nie siłę :) Jeśli kluby Cię już nie bawią to tam nie chodź ;) Bawić, jak sama zauważyłaś, możesz wszędzie a po co psuć sobie wieczór siedząc w kącie ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pobyt raz na jakiś czas w klubie zawsze mi był potrzebny, ale o innych rozrywkach również mam zamiar pamiętać :)

      Usuń