poniedziałek, 27 maja 2013

97. pytanie

     Czas najwyższy coś w końcu napisać. Nie zwlekałam z tym celowo tylko po prostu nie wiedziałam, co mam konkretnie Wam powiedzieć. Oczywiście chodzi o Norberta. Wszystko jest w porządku, nic złego się nie stało, ale też nie ma nie wiadomo jakiej sielanki. Dziś wiem, że to dobrze, bo jeśli coś się za szybko i za pięknie zaczyna, to potem równie szybko się kończy.
     Wciąż mamy ze sobą kontakt, wciąż piszemy i się co jakiś czas spotykamy. Był u mnie i nawet rozmawiał z moją mamą ;) Swojej również się pochwalił, że poznał fajną i bystrą dziewczynę ;) Ale... nie jesteśmy parą. Nic w tym niepokojącego jeśli dodam, że jeszcze ;) Po prostu całe te nasze relacje przebiegają na zasadzie małych kroczków. Nie ogłaszamy wszem i wobec nagłej przeogromnej miłości, tylko spokojnie, systematycznie się poznajemy. I nie jest z tego powodu absolutnie nudno. Delektujemy się każdą małą chwilą- tak bym to nazwała ;)
     Fakt, że Norbert nie nazywa mnie swoją dziewczyną jakiś czas temu mnie niepokoił. Bałam się, że może traktuje mnie jako przelotną znajomość i wiele różnych negatywnych myśli przychodziło mi z tego powodu do głowy. W końcu nie wytrzymałam i go o to zapytałam. "Kim dla Ciebie jestem?"- wydusiłam przedwczoraj. I tak myślałam, że odruchowo zareaguje negatywnie, bo od razu rzucił, że wie co chcę usłyszeć. Nie, nie chciałam by mi mówił, że jestem jego dziewczyną. Na to jest raczej za wcześnie, bo przecież ile razy się widzieliśmy? Cztery, pięć? W tym w większości przypadków w klubie, gdzie ciężko o spokojną rozmowę. A setki sms-ów nie zastąpią konwersacji twarzą w twarz. Chciałam po prostu by był szczery i wiem też czego NIE chciałam usłyszeć- że jestem jego koleżanką.
     Wyjaśniłam mu to wszystko i dodatkowo dodałam, że pytam go o to również dlatego, ponieważ w niektórych sytuacjach odczuwam, że podchodzi do mojej osoby jak do stereotypowej, dość negatywnie postrzeganej kobiety. Nie uważam się za wyjątkową, ale też nie jestem typem dziewczyny, która ogranicza faceta, robi mu awantury o kolegów itp. sprawy. Bardzo szanuję czyjąś przestrzeń, bo sama chciałabym by ktoś szanował moją. A on.. no cóż. W niektórych sytuacjach zachowuje się  jak "wystraszony" i też kilka razy zdarzyło mu się, bez pytania mnie o zdanie, zakładać coś a propos mojej osoby jako pewnik. I oczywiście się mylił.
    O wszystkich moich powyższych obawach mu powiedziałam i zaraz po tym zauważyłam, że Norbert przestał się "spinać" (odrzucił na bok myśli typu: "Acha..chce coś na mnie wymusić") i mi odpowiedział. Nie może powiedzieć, że jestem jego dziewczyną, ale też na pewno nie jestem jestem jego koleżanką, bo do żadnej koleżanki nie ma takiego stosunku jak do mnie. I to mi w zupełności wystarczyło. Naprawdę :) Norbert to naprawdę rozsądny chłopak. Co ja mówię- dorosły facet. Nigdy nie mogłabym od niego oczekiwać, że zachowa się jak piętnastolatek i po dwóch spotkaniach z różami w ręku wyzna mi dozgonną miłość. To absolutnie nie ten typ. To doświadczony mężczyzna, który też swoje przeszedł i na różne kobiety w życiu się natykał. Ostatniej nie pamięta pozytywnie, więc nie ma się co dziwić, że jest taki ostrożny.
   Ryzykowałam, że go spłoszę tym pytaniem, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło :) On obiecał się postarać odsunąć na bok stereotypy i skupić się maksymalnie na tym, by mnie poznawać bez uprzedzeń, a mi ulżyło, że jednak coś dla niego znaczę. Generalnie... to głupia bym była tego nie widząc ;) Po tej rozmowie, która przeczyściła atmosferę u nas obojga zaczęłam się temu jeszcze bardziej przyglądać. Słowa, gesty, to jak na mnie patrzy.. fakt nieopuszczania mnie na krok, nawet przy obecności grona jego kolegów. Zazdrość o mężczyzn, którzy zbyt długo na mnie zerkają, pierwszy telefoniczny odzew każdego dnia. Gdybym trochę pomyślała, powstrzymałabym się od tego niepotrzebnego pytania ;) Norbert, tak jak większość facetów, nie jest zbyt wylewny, ale za to swoje uczucia okazuje na wiele innych, czasem pokrętnych sposobów :)
    Ale mimo wszystko nie żałuję całej tej szczerej rozmowy. Powiedziałam mu o tym wszystkim, co mnie boli a i on zaczął inaczej na mnie patrzeć. Powiedział, że nigdy w życiu nie spotkał kobiety, która tak szanuje jego pracę, znajomych i generalnie jego wolną przestrzeń jak ja. Po tym stwierdzeniu tak mu oczy zaczęły świecić w moją stronę, że już do końca spotkania mu tak zostało ;) Na drugi dzień już z rana miałam smsa ;) Oj mądra czasem ze mnie dziewczyna ;))
    Ostatni, poważniejszy wniosek na koniec: mimo wszystko też nie mam zamiaru czekać bez końca. Nie chcę dopuścić do sytuacji, gdy chłopak przyzwyczaja się do faktu stałej obecności nie koleżanki/ nie dziewczyny. Kiedyś w końcu powinniśmy się stać parą (jeśli oczywiście wszystko dobrze się ułoży) i myślę, że moje urodziny to odpowiedni moment na to, bym mogła to odczuć. 10. lipca. Poczekamy zobaczymy ;)
    

7 komentarzy:

  1. Norbert, nawiasem mowiac ciekawe imie, wyglada mi na wartosciowego faceta, ktory nie chce sie bawic w zadne przygody, a chce znalezc partnerke-dziewczyne na wspolne zycie, wiec potrzebuje Cie poznac, zeby w koncu nazwac to tak jak chcesz, ale nie poganiaj, nie przyspieszaj. To ze rozmawial z Twoja mama i powiedzial swojej mamie to dobry sygnal. Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę poganiać, nie będę przyspieszać. Po tej szczerej rozmowie i wnikliwszych obserwacjach zwłaszcza :)

      Usuń
  2. Co ma być, będzie. Pamiętaj o tym. I broń boże nie pokazuj,że Ci zależy bardziej niż jemu! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie nie nie, nie ma mowy! Facet ZAWSZE powinien być bardziej za kobietą niż ona za nim, choćby tylko pozornie ;)

      Usuń
  3. Nie wiem jak się wszystko między Wami ułoży, póki co idzie w dobrą stronę, ale wiem też, że najlepszy partner i kandydat na potencjalnego chłopaka to taki który rozumie Cię bez żadnych podtekstów, który czuje się dobrze w czasie Waszych spotkań, który gna na złamanie karku żeby Cię zobaczyć a nie zmusza się do tego. Z całego serca życzę Ci takiego.
    cienie i blaski

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja z doświadczenia wiem, że lepiej jeśli człowiek nie nastawia się na nic, pozwala wypadkom toczyć się i tyle. Co nagle to po diable. Wrzuć na luz, ciesz się życiem, a zupełnie niespodziewanie może się pojawić coś na całe życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak zrobię- wrzucę na luz i będę cieszyć się życiem :)

      Usuń