sobota, 11 maja 2013

96. uda się, czy się nie uda ? oto jest pytanie...

     13. kwietnia- dokładnie tego wieczoru poznałam Norberta :) I nie będę już o nim dłużej milczała, by nie "zapeszać", bo jeśli ma się nie udać to i bez tego tak się stanie prawda?
     Wieczór jak każdy inny, nawet w sumie mniej specjalny niż wiele poprzednich. Wybrałam się z grupą znajomych do mojego ulubionego klubu, ale impreza o dziwo nie była nadzwyczaj udana. Sami znajomi w trójkę się gdzieś zapodziali; i mnie to nie dziwiło i nie przeszkadzało, bo zabrałam ich ze sobą po raz pierwszy i najpewniej po raz ostatni. Nic złego się nie stało, wszystko było ok. Po prostu nie łączą nas aż takie zażyłości, żeby bez przerwy, w taki czy inny sposób, spędzać ze sobą czas. Koniecznie chciałam jechać do klubu, a że stali towarzysze imprez się powykruszali, to zabrałam właśnie tych.
     Zostałam ja i Marcin- mój od wielu wielu lat dobry kolega. Ludzi było o dziwo niewiele, muzyka taka sobie i tak się szwędaliśmy na zmianę po wszystkich salach. Pamiętam, że przez to ciągłe "łażenie" śmialiśmy się, że następnym razem przyjedziemy z kijkami ;))
     Impreza szybko dobiegała końca, bo późno przyjechaliśmy. Gdy weszliśmy po raz kolejny na największą salę, naszła mnie ochota, by potańczyć. Kręgosłup mnie bolał od tego ciągłego stania i truptania na zmianę, więc pewnie dlatego ;) Marcin został przy barze, a ja stanęłam na granicy parkietu, by się trochę "pobujać", wiadomo, jak to teraz wygląda ;) No i wtedy zaczęli mnie zaczepiać znajomi Norberta, jak się potem zresztą okazało. Robili to w sposób wyjątkowo nieudolny, czy wręcz wieśniacki, ale na szczęście nie chamski. Mimo wszystko jednak żaden nie przykuł mojej uwagi na dłużej, bo byli na to zdecydowanie za młodzi, za głupi i zbyt pijani- nazywając rzeczy po imieniu ;) Nie należę do kobiet, które podrywa się na płytkie teksty i gesty, ale tego to akurat się chyba domyślacie. I wiecie również, że tego typu "podryw" w 95 % funkcjonuje w klubach- niestety :/
     Norbert początkowo cały czas tańczył. Od razu zwróciłam na niego uwagę, podczas gdy jeden z jego kolegów nieudolnie mnie zagadywał. Generalnie kręcili się wokół mnie jak pszczoły przy ulu. Ja jednak zamiast zainteresowania odpłacałam im ukradkowymi spojrzeniami w stronę chłopaka, który, jako jedyny, wydawał się...po prostu normalny :) I normalny i przyciągający w jakiś sposób- może zresztą właśnie dlatego. Spodobał mi się- mówiąc najprościej :) I o dziwo nie miał super odjechanej fryzury, modnego t-shirta i markowych spodni. Nawet wręcz przeciwnie, bo nie wszystkie elementy jego ubioru były w moim typie. Po prostu miał w sobie to coś. Ciepło? Iskierkę? No przecież wiecie ;)
    Już nie pamiętam, jak to się stało, że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Chyba przepraszał za nachalność swojego znajomego, ale dokładnie nie potrafię powiedzieć. Pamiętam natomiast, że gdy już zaczęliśmy, nie mogliśmy przestać :) Mieliśmy tyle wspólnych tematów, zainteresowań, czy nawet dziwnych upodobań, że aż sami się sobie dziwiliśmy. W sumie dziwimy się do tej pory ;)
    Przy samej "wstępnej" rozmowie od razu wyczułam, że mam do czynienia z kompletnie innym facetem, niż takimi jakich najczęściej można spotkać w klubach. Kulturalny, uśmiechnięty, nie pijany (!), w każdym geście i słowie szanujący moją osobę. Domyślam się też zresztą, że sam również zauważył, że różnię się od typowych "dyskotekowych" kobiet. Nie będę opisywała, jak tamte się zachowują i wyglądają, bo to chyba oczywiste.
    Długo nie rozmawialiśmy, bo trzeba było zmykać do domu, ale wystarczająco, by mógł zapytać mnie o numer ;) Wracając już do domu naprawdę cieszyłam się, że go poznałam :) Oczywiście jemu nie mogłam tego powiedzieć, ale wam tutaj- między nami kobietami;) -mogę to zdradzić ;)
    Dziś wciąż mamy ze sobą kontakt i wiem już o nim zdecydowanie więcej, niż po pierwszej rozmowie. Norbert jest ode mnie dwa lata młodszy i mieszka 90 km od mojej miejscowości. Pierwsza sprawa bardzo optymistyczna (bo wierzcie mi, w klubach coraz trudniej jest spotkać kogoś powyżej 25 roku życia...), druga niekoniecznie. Zapowiadało się, że to może być jakiś problem, ale wydaje mi się, że na obecną chwilę to już nie ma większego znaczenia. Jesteśmy dorosłymi, pracującymi i mobilnymi ludźmi, więc bez przesady ;)
    Od tamtego czasu spotkaliśmy się jeszcze dwa razy- w sobotę w tym samym klubie. Ktoś zapyta: ale dlaczego tylko dwa razy i dlaczego tylko w klubie? Odpowiedź jest prosta: bo nie mamy po 15 lat i nie "rzucamy" się z rozmachem na nowo poznaną osobę. Co nagle to po diable i każdy wie, że im szybciej się coś zaczyna, tym szybciej się to kończy. Oboje jesteśmy zwolennikami przemyślanych gestów i kroków i po prostu jesteśmy ostrożni. Wiem, klub to nie najlepsze miejsce na randki, ale to akurat wypadło przypadkowo. Jego, jak i moi znajomi akurat się tam wybierali, więc to była po prostu okazja, by się zobaczyć. Ostatnim razem Norbert najprawdopodobniej specjalnie przytachał znajomych do tej konkretnej dyskoteki, by móc się ze mną zobaczyć, ale to spostrzeżenie również postanowiłam zachować dla siebie ;)
     A jak to teraz między nami wygląda? Jesteśmy ostrożni, ale też nie nudni ;) Przy pierwszym pocałunku zapomnieliśmy o bożym świecie, taka jest między nami niesamowita chemia.... Bez przerwy razem tańczymy i śmiejemy się z wielu rzeczy do łez. I naprawdę bardzo dobrze się rozumiemy :) Świadczy o tym chociażby liczba wzajemnie wysyłanych smsów, których na dzień dzisiejszy jest dokładnie....2073 (!). Odkąd się poznaliśmy nie ma dnia, byśmy choć przez chwilę w taki sposób ze sobą nie rozmawiali. Często są dni, kiedy po prostu robimy to od rana do wieczora ;)) Aaa i oczywiście on zawsze pisze pierwszy ! ;>
     Czuję się z tym wszystkim momentami, jak mała dziewczynka- naprawdę! Jest w tym tyle świeżości, optymizmu i co najważniejsze: zaufania i tolerancji. Norbert nie jest typem faceta, który mi zrobi awanturę z powodu wieczoru spędzonego ze znajomymi. Sam jest wręcz uczulony na kobiety zakazujące facetom spotkań z kumplami, więc i wobec mnie w taki sposób na pewno nie będzie się zachowywał. Generalnie to jest taka nasza najważniejsza, wspólna cecha. Jesteśmy rozsądni, wyrozumiali i będąc z kimś chcemy jednocześnie wciąż normalnie funkcjonować. On początkowo mówił, że się boi związków, ale gdy zauważył, że mamy ich podobną "wizję" już więcej takich obaw od niego nie usłyszałam ;)
     Z powodu wyjazdowego majowego weekendu nie widzieliśmy się już dwa tygodnie i muszę się przyznać, że.. tęsknię za nim. Od kilku dni nawet marzy mi się, by mnie wreszcie tak naprawdę mocno przytulił.. O kurde, ale wpadłam ;P Ale spokojnie, spokojnie wszystko jest pod kontrolą ! Wciąż jestem tą samą, bystrą i rozsądną dziewczyną, która przy nawet najpewniejszej sytuacji będzie miała oczy szeroko otwarte. Za dużo przeszłam i zbyt wiele razy się zawiodłam, by móc bawić się w naiwność i sen na jawie. Wciąż wierzę w miłość, ale też nie tworzę jej tam, gdzie jej nie ma.
    Ważna decyzja na dziś: nie wybieram się do dyskoteki. Wieczory z Norbertem w takich miejscach były naprawdę przemiłe, ale tego na chwilę obecną już nie chcę. Najwyższy czas na kolejny krok i mam nadzieję, że on również tak uważa. Lada godzina się okaże ;)
     Ps. O niespodziewanym napotkaniu niepożądanej osoby i jej durnym zachowaniu podczas jednego z naszych wspólnych wieczorów z Norbertem pisać i tym razem nie będę. No bo nie chcę psuć tak przyjemnego i pozytywnego posta. Nie chcę, by cokolwiek przyćmiło moją radość :) Dlatego i tym razem odłożę to na raz następny ;)

10 komentarzy:

  1. To mi się podoba, brzmi optymistycznie i wszystko zapowiada , że to nie przelotna znajomość, albo przygoda. Dalej tak. Pozdrawiam serdecznie po długiej przerwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację- tu nie ma co zapeszać. Co ma być to będzie. Mam nadzieję, że tym razem się uda bo widzę Twój uśmiech jak to czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu urywasz w połowie i, aż mne skręca, aby dowiedzieć się, co było dalej. Może powinnaś zajmować się pisaniem? Zawodwym przed duże Z, hmm?

    Bardzo się ciesze, że trafiłaś na kogoś wartościowgo. Trzymam kciuki za spotkanie i mam nadzieję, że kolejny wpis będzie równie poztywny, a może nawet bardziej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio dość często bywam z moim facetem w klubach i dokłądnie wiem jak się zachowują te kobiety i faceci. To stali bywalcy często, którzy w dość prymitywny sposób przychodza by złowić kolejną okazję do zaliczenia. Żenujące

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo kobietko, wreszcie ktoś z kim warto wyjść na miasto bez obawy. Pozdrawiam i życzę szczęścia
    cienie i blaski

    OdpowiedzUsuń
  6. Baba no to się porobiło. Zazdroszczę tych wolnych kroków i tej bajki, która jest wokół ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie gratuluję Ci tej znajomości, można wyczuć po notce, że naprawdę promieniejesz i słoneczko zza okna udzieliło Ci się stuprocentowo! Aż miło poczytać jak dwoje ludzi odnajduje wspólny język, a im dłużej żyję, tym częściej utwierdzam się w przekonaniu, że naprawdę trudno trafić na kogoś, kto ma do zaoferowania coś więcej niż kilka pustych tekstów! Pozdrawiam i oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. widzę, że w podobnym czasie dopadło nas to optymistyczne, "dziewczęce" uczucie :) oby się Tobie udało Kochana! bo mi wkradła się rzeczywistośc i musiałam uspokoic motylki w brzuchu..mam nadzieję, że nie na zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero wróciłam i powoli nadrabiam zaległości. Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawa historia, można by powiedzieć, że ciągnie swój do swego ;) Życzę powodzenia!

    Muszę zaznaczyć, że zdanie z kijkami bardzo mnie rozbawiło.

    OdpowiedzUsuń