Dziś Święto Edukacji Narodowej. Ściślej- wczoraj, ale dziś
obchodzone w naszej szkole. Były kwiaty, podziękowania i nagrody dla
wybranych nauczycieli i pracowników. Nagroda Starosty- corocznie dla
nauczyciela o szczególnych osiągnięciach. W tym roku otrzymała ją Pani
S. za zasługi, które praktycznie w identycznej formie można przypisać i
mnie. Jest starsza stażem- powód żaden- ale ok, przełknęłam to, nie od
razu Rzym zbudowano i na mnie też w końcu przyjdzie pora.
Rok szkolny 2011/ 2012- dla mnie niesamowita harówka. Ruszyły
ważne, pracochłonne zajęcia, które ja w całości objęłam. Mnóstwo
dodatkowych niepłatnych godzin w szkole, zarywanie nocy kosztem życia
prywatnego, wysiłki sprostania wymaganiom Dyrektora, których osiągnięcie
w wyniku mnóstwa przeszkód graniczyło z cudem. Dodatkowo dwa
wychowawstwa, godziny w wieczorówce, organizacja (niejednej) wycieczki,
ciągły kontakt z lokalnymi mediami, konkursy i wiele innych zajęć. A co
najważniejsze- odwalanie roboty za kolegę, który wspaniałomyślnie podjął
się w ramach zastępstwa kolejnego etatu w sąsiedniej szkole. Zanim się
połapałam, że moja koleżeńska pomoc jest totalną głupotą (w końcu nie
pracował tam za darmo) zdążyłam się bardzo zmęczyć i wyręczyć wiele osób
ze zbyt wielu rzeczy.
Święto Edukacji Narodowej 2012- Nagrody Dyrektora Szkoły dla
wybranych nauczycieli. Wyróżnienie otrzymała oczywiście Pani Wice (bo
przecież nigdy nie została pominięta), odebrała je również Pani K. z
mercedesem i Pani Z. z wypasionym audi, a dodatkowo jeszcze kolega
"dwuetatowiec opierdalacz" jednak co najciekawsze- ja nie otrzymałam
NIC. Nie jestem pazerna, nie jestem zachłanna. Ale jeśli nagrody
otrzymują osoby spędzające kolejny rok z palcem w dupie (w pieniądzach
jest trafniejszym określeniem), czy też nawet ściemniające wiele lat
sprzątaczki, nie mogę nie zawyć z wściekłości !! Po ceremonii rozdania
nagród byłam w szoku. Do teraz zresztą jestem i cud, że mówię. Tyle
wysiłku, zaangażowania i taki policzek. Wielu z nas wie, że nasz
specyficzny Dyrektor zapomina często o słowie "dziękuję" i uśmiecha się
mocniej do bogackich i pochlebców, ale niewielu się spodziewało, że
będzie do tego stopnia bezczelny.
Chciałam zaprotestować i nie iść na wspólny obiad. Wybiła mi to z
głowy koleżanka, która przypomniała, że to przecież za moje pieniądze.
Ok, byłam, zjadłam i nie czekając na deser podziękowałam i wyszłam.
Dyrektor Głąb i tak pewnie tego nie zauważył, a jeśli nawet to z
pewnością to wytłumaczył naglącą sprawą rodzinną. Głupia, naiwna
nauczycielka z powołania. Całe życie wierzyłam, że szkoła, jako
instytucja państwowa, to miejsce, w którym panuje porządek,
sprawiedliwość i wzajemny szacunek. Po raz kolejny wszystko okazało się
śmierdzącym gównem. Ot cała nasza wspaniała oświata !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz