piątek, 20 marca 2009

5. będę się smarzyć w Piekle

     Jestem straszna, okropna i na pewno się będę smarzyć w Piekle..
     Sama nie wiem czego chcę.. Przecież On jest taki wspaniały. Dobry, czuły i tak bardzo się o mnie troszczy. Zawsze dzwoni, przyjeżdża i w każdej godzinie udowadnia, jak strasznie mnie kocha. Wszystkie Jego decyzje, gesty, czy plany są determinowane moją osobą. Nieważne o czym On myśli, czego Jemu brak- liczę się tylko JA, moje potrzeby i marzenia. Ze świecą szukać kobiety, która by się Nim nie zachwycała. Najpierw świetną posturą, cudownym uśmiechem, a potem wspaniałą duszą. A co JA robię?? Odpowiedź cholernie mi znana- TO SAMO co zawsze. Z tą różnicą, że tym razem bardzo z tego powodu cierpię. W ramach wyjaśnień, powyższe TO SAMO dotyczyło wielu moich poprzednich prób bycia z kimś. Pierwsza, druga randka, może szczęśliwie trzecia i tyle mnie widział. Podobał mi sie ten i ten, a potem nawet tamten, ale.. no właśnie- zawsze po kilku spotkaniach było jakieś ALE. Nie szukałam nieistniejących ideałów, wiem, że ludzie mają wady, jednak wciąż odchodziłam.. nigdy nie umiałam się do czegokolwiek zmuszać.
     Gdy moje drogi z K. się spotkały, nareszcie poczułam, że nadszedł kres mej singlowej tułaczki. Bo przecież było całkiem inaczej- jak nigdy przedtem. Pamiętam, gdy te pół roku temu zerkałam na Niego z daleka. Już w tamtym momencie Go kochałam. A te motyle w brzuchu :) Dowiedziałam się, że K. jest zaledwie w okolicy, a one wnet przyfruwały :) Pierwszy pocałunek, pierwszy wspólny poranek i to szczere, niczym niezakłócone szczęście. Mijał jeden, drugi, trzeci miesiąc i zapomniałam, co to znaczy mieć wątpliwości. Widać są jednak diabelsko uparte.. bo znów przyszły.. i znów mnie ciągną za rękę..
     Czuję potrzebę, by o nim napisać, ale kompletnie nie wiem co. Tam, gdzie chcę jechać jest bowiem ktoś, kto na mnie czeka. Poznałam go jeszcze przed K.- wirtualnie i dziś jest dla mnie kimś naprawdę szczególnym. Uwielbiamy ze sobą rozmawiać. Mamy nie tylko wspólne zainteresowania, ale i marzenia. Intelektualnie, poglądowo jest mi tak cholernie bliski, że wręcz realny. A z K. po dwóch, trzech zdaniach zapada cisza.. Staram się podzielić z nim swoimi myślami, obserwacjami, pragnieniami, ale On mnie nie rozumie.. widzę to i zaczynam się od Niego oddalać. M. jest mi bliski, ale jego towarzystwo to również wiele obaw. Jest doświadczony, obeznany ze światem i taki niezależny. No właśnie- niezależny.. możliwe, że do tego stopnia, że w każdym momencie będzie mnie mógł bez wyrzutów sumienia zostawić. A ja mam dość tych emocjonalnych tułaczek, mam dość samotności.. K. sprawia, że czuję się potrzebna. Daje mi ciepło, interesowność.. i coraz częściej przechodzi to w takie rozmiary, że zaczyna mi brakować powietrza; coraz skwapliwiej zamyka mnie we własnym pudełeczku. M. pachnie swobodą, wolnością, a K. chce, bym została Jego żoną i urodziłam mu trójkę dzieci. Ktośc pomyśli: "Ciesz się w takim razie, przecież tego pragnie każda kobieta." Poprawka- prawie każda, bo ja chyba jednak nie. Pragnę dziecka, ale chcę by było dopełnieniem mojego życia, a nie "przeciążeniem". Nie chcę się obudzić któregoś dnia i stwierdzić, że tak naprawdę nigdy nie żyłam. A życie mamy przecież tylko jedno. Tylko kto mi da gwarancję, że nie pomyślę tak przy każdym z nich? Wiem, że zadręczanie się, gdybanie nie rozwiąże problemu. Dlatego staram się o tym nie myśleć, bo wierzę, że zwykła cierpliwość temu wszystkiemu zaradzi. Ale czasami po prostu się nie da.. nie da się nie czuć przygnębiającego smutku z powodu takiego rozdarcia. Nie da się nie cierpieć przez świadomość nadchodzącego nieszczęścia.. i kolejnej, z mojej strony, ludzkiej krzywdy.. Bo przecież co z tego, że marzę o miłości "aż po grób"? Może ja po prostu na to nie zasługuję? Umrę jako stara, zgorzkniała panna, a moimi jedynymi rozrywkami będą: bujany fotel i zakurzone zdjęcia, które swego czasu zatrzymały mą dziewczęcą urodę. I pewnie jeszcze jakiś nałóg dla urozmaicenia.. tak.. bo jestem straszna, okropna i NA PEWNO się będę smarzyć w Piekle..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz