sobota, 27 kwietnia 2013

95. niedokończone historie

     Trochę mi się pomilczało, ale po ostatnim poście nietrudno się było domyślić takiego obrotu rzeczy. Praca, praca i, co za tym idzie, samo życie, więc specjalnie się jakoś z tego nie będę tłumaczyć.
     Moje ostatnie posty to sporo niedokończonych historii dlatego dziś skupię się przede wszystkim na ich podsumowaniu w stylu: "co z tego wszystkiego wynikło".
     Zacznę od siostry. Opowieść była dość kontrowersyjna, podobnie jak komentarze. Mimo iż jestem rozsądną i absolutnie nie wścibską osobą, wciąż uważam, że miałam powód się tym problemem przejąć i zastanowić, jak całą kwestię rozwiązać. To moja siostra i niestety prawo do ingerowania w jej życie, choćby słowne mam. Ostatecznie skończyło się chyba najłagodniej jak tylko mogło. Kilka aluzji, subtelnych uwag i po sprawie. Siostra od razu się zorientowała, że o wszystkim wiemy (taki zresztą z mamą miałyśmy zamiar) i wszystkie nocne skypowe rozmowy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, się skończyły. Nie było złośliwości, kłótni i tego typu zamieszania. Mama rzuciła swojej najstarszej córce okazyjnie dwa trzy zdania, ja jej chłopakowi ( coś w stylu: "bądź zawsze czujny, bo to różnie może być" i oczywiście tak, by wszyscy w mieszkaniu słyszeli) i tyle. Nie wiem, czy wciąż utrzymuje telefoniczny kontakt z tamtym chłopakiem i też nie mam zamiaru tego sprawdzać. Uważam, że nasza ingerencja w tą sprawę osiągnęła pewien pułap i z pewnością tej granicy przekraczać nie będziemy. Rozczarowanie wobec słownictwa i zachowania mojej siostry i jednoczesne uprzedzenie do niej to najważniejsze "zmiany" w moim stosunku do siostry, ale to chyba oczywiste. Podsumowując konkretnie: co mogłyśmy- zrobiłyśmy, reszta mnie nie obchodzi.
    Miłosne dylematy. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta i racja ;) Dodałabym nawet kolejnego na ring, ale o tym już za chwilę ;) Marcin- podrywacz na myjni samochodowej niestety potwierdził moje najgorsze obawy. Dawno nie miałam do czynienia z takim bachorem... Nie doszło nawet do spotkania i bardzo dobrze (!), bo musiałabym się wtedy naprawdę napocić, by z całej sytuacji wybrnąć. Jemu brakuje czegoś w głowie i naprawdę nie żartuję :/ Dziwne wybuchy zazdrości, złości; wyznania miłości przeplatane wrzaskami i pretensjami to coś, czego bym się nawet w brazylijskim serialu nie spodziewała :O Przy każdej rozmowie pytał mnie, czy go kocham (widziałam go raz w życiu przez 15 minut!), a gdy odpowiadałam przecząco robił mi wyrzuty i rzucał słuchawką. Potem przepraszał, by zaraz mieć pretensje, że nie odbieram od niego telefonów jak pracuję (!!). O samozachwycie nad swoją osobą z jego strony nie wspomnę :P Sms w sobotę wieczorem pt. "Znalazłem sobie dwie pocieszycielki, ha ha!" sprawił, że zdębiałam.. i wybuchłam śmiechem ;)) W życiu, podkreślam- W ŻYCIU nie miałam do czynienia z tak dziwnym człowiekiem ! Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tacy ludzie w ogóle istnieją...:O Zerwałam z nim kontakt i nie reagowałam na jego późniejsze "dobijanie" się do mnie. Sprawa zakończona i obym nigdy nie miała do czynienia z kimś takim :P
     Piotr. Tu krótko, bo znajomość też jakoś się specjalnie nie rozwinęła. Zaczynał mnie zwodzić. Niby miło nam się rozmawiało, ale kwestia spotkania nagle się rozpłynęła. Ja oczywiście nic o tym nie wspominałam, bo to on jako mężczyzna powinien mnie o to zapytać no ale jakoś się specjalnie do tego nie zabierał. Nie jestem w gorącej wodzie kąpana, ale ileż można żyć smsami raz na kilka dni? Może to okrutnie zabrzmi jednak najzwyczajniej w świecie mnie to znudziło :P Nie pokłóciliśmy się, nie zerwaliśmy kontaktu; cała sprawa po prostu ucichła. Rozeszło się po kościach, jak to zwykła często mówić moja mama;)
     Trzecim "w ringu" stał się niespodziewanie Włóczykij. Nie, nie wznowiłam z nim broń Boże kontaktu, jednak to on znów zaczął się do mnie dobijać. Krótko przed świętami wielkanocnymi. Dzwonił po kilka razy dziennie, pisał smsy, a ja- uparta i lodowata kompletnie nie reagowałam ;) Ten człowiek nie ma już dla mnie żadnego znaczenia. Tyle razy mnie skrzywdził, zwodził, rzucał pustymi obietnicami, że absolutnie nic mnie nie przekona do tego, bym znów marnowała dla niego czas. Na jednego smsa odpowiedziałam- życzenia wielkanocne. Podziękowałam :) Jednak na tym historia z Włóczykijem się o dziwo nie skończyła. Natknęłam się na niego tydzień temu w klubie. Pierwszy raz widział mnie jako brunetkę i chyba dawno nie czuł się tak dziwnie, bo.. nie byłam tam sama ;) A z kim byłam i jak to wszystko wyglądało, o tym już następnym razem :) Potrzymam Was troszkę w napięciu ;)

niedziela, 7 kwietnia 2013

94. jeszcze ten jeden raz

     Pracy ciąg dalszy. Wczoraj z tego powodu złapałam nieprzyjemnego doła, ale kryzys został na szczęście zażegnany ;) No bo często taka zmęczona jestem; obolała (ach ten cierpiący kręgosłup i zapracowana głowa...) i smutna.. Zrobiło mi się wczoraj przykro, bo nie mam czasu dla znajomych, rodziny; nie mam czasu na tak uwielbiany przeze mnie taniec i dobrze, że chociaż dla siebie go troszkę znajduję choć ledwo.   
     Wczoraj poczułam się jak więzień we własnej klatce. Z jednej strony pragnęłam z całych sił uwolnić się, uciec od tego wszystkiego i jechać się bawić, ale z drugiej.. nie miałam na to siły. Duch chciał, ale ciało mu odmawiało posłuszeństwa. Zasnęłam ze śladami łez na policzkach i słowami ulubionej piosenki w głowie..
     O wyczekiwanych, wiosennych zakupach w galerii również musiałam zapomnieć, ale paradoksalnie cały czas się dziś uśmiecham :) Znalazłam na te wszystkie moje bolączki receptę: cierpliwość. Nie wszystko naraz, bo Rzym przecież nie od razu zbudowano dlatego najpierw maksymalnie ogarnę pracę, a potem co najmniej w taki samym stopniu zajmę się sobą :) "Jeszcze trochę, jeszcze tylko tydzień, maksymalnie dwa i wreszcie to zostawisz za sobą.." :) Za trzy tygodnie zakończenie roku klas maturalnych. Już nie pamiętam kiedy tak bardzo wyczekiwałam na ten moment. Odmówię sobie teraz wielu rzeczy, ale dzięki temu będę wyspana, skoncentrowana i nie zaryzykuję bolączek z powodu zaległości, a za dwa tygodnie... oj będzie się działo :) Na pewno !
      Moją ulubioną ostatnio piosenkę również dziś zacytuję. Jest taka piękna, sentymentalna a słowa "z romansów tylko miłość znać" sprawiają, że wzdycham z żalem, bo przecież mi nie dane było się z tym spotkać... Nie z miłością, bo jej smak poznałam; z tylko miłością- gwoli jasności..

    

Ps. Rozwiązanie moich "miłosnych dylematów" już niebawem. Czuję je w powietrzu ;)

wtorek, 2 kwietnia 2013

93. czas do pracy

     Było miło i przyjemnie, ale czas wreszcie do pracy. W sumie nie zawsze miło...bo ból pleców z racji przeglądania stosu sprawdzianów również zaliczyłam, ale na szczęście w porę się "ocknęłam" i skupiłam na typowo rodzinnym przeżywaniu tych świąt. Praca nie zając, nie ucieknie, a nauczyciel też człowiek, który nie ma nieograniczonych pokładów energii także na wszystko przyjdzie czas i pora :) Poślizg mały będzie, ale przy zasuwaniu za dwóch kto by go nie miał? Zresztą, po co ja się będę tłumaczyć? Jest dobrze (samopoczucie, jak widać, zdecydowanie lepsze), a w niektórych "świątecznych" momentach nawet lepiej ;)
     Nigdzie w święta nie "wybyłam" (chodzi o puby, kluby itp.), więc nie stąd ten dobry humor ;) Zacznę od Włóczykija, który o dziwo wciąż nie daje mi spokoju, chociaż... chyba wreszcie nadszedł ten czas. Odezwał się tydzień przed świętami. Pisał, dzwonił praktycznie codziennie, ale bez żadnego odzewu z mojej strony. Z nim nie da się "przyjaźnić", bo już próbowałam, dlatego ostatecznie zetknął się z moim milczeniem. Tak jest lepiej, bo to jedyny sposób bym miała święty spokój. Wcześniej wiecznie słyszałam tylko jego żale, puste obietnice; napotykałam kolejne zawody i coraz bardziej absurdalne i nieprzyjemne sytuacje. Mam go już naprawdę serdecznie dość i na samą myśl, że ten człowiek znów mógłby zawracać mi dupę i tracić mój cenny czas robiło mi się niedobrze :/ Serio serio. Kontakty z nim osiągnęły apogeum męczarni dlatego zdecydowałam się je ostatecznie zerwać. Od trzech dni milczy. Nareszcie !! :)
     Marcin. Z większymi lub mniejszymi sukcesami, ale wciąż jest ;) Dzwoni, pisze i cierpliwie wyczekuje na moment, kiedy będziemy mogli się zobaczyć. Nie, nie spotkaliśmy się jeszcze, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam na to czasu :P Ale spokojnie, nadrobię to w ten weekend ;)
    Nadrobię podwójnie, bo mam zamiar się również zobaczyć z Piotrkiem. Ja naprawdę nie wiem, skąd oni czasem się biorą, bo sama ich sobie nie wyszukuję- żeby nie było ! Piotruś to chłopak, którego już spory czas znam. Poznaliśmy się dawno temu na portalu randkowym, kontakt się urwał, ale od jakiegoś czasu na nowo zawiązał. I to z jakim skutkiem :) Jest miło, sympatycznie a co będzie dalej, okaże się niebawem ;) No bo oczywiście nie mam zamiaru bez końca rozmawiać na "dwa fronty" !
     Marcin hmm... zraził mnie trochę ostatnio swoim dziwnym, roszczeniowym zachowaniem i dlatego kontakt z Piotrkiem się polepszył, ale co ostatecznie z tych dwóch historii wyniknie okaże się lada dzień :)
    Oj wiosna panuje, wiosna :) Może nie za oknem, ale w mojej głowie i serduchu na pewno ;)