środa, 11 sierpnia 2010

10. rok później

     Rok to sporo, jak na milczenie. Nie wiem z czego to wynikało. Brak czasu na pewno mnie nie tłumaczy mimo iż ludzie wiele spraw tłumaczą właśnie w taki sposób. Czas mamy i to nawet bardzo wiele, ale posiadając go rzadko pamiętamy, że on nieubłaganie płynie.
     Bardzo łatwo streścić ten miniony rok, bo nie był on nadzwyczajnie bogaty w pamiętliwe wydarzenia. Na pewno byłam zapracowana; i to akurat piszę z uśmiechem na twarzy, bo, jak wiadomo, nie potrafię bez tego żyć ;] Nadal niestety nie mam stałej oferty pracy, ale sytuacja na pewno jest zdecydowanie lepsza, niż kiedyś. Pracowałam cały rok wciąż na zastępstwie i teraz.. czekam :) Absolutnie nic więcej na ten temat nie napiszę, bo nie chciałabym zapeszać. Teraz muszę jedynie trzymać kciuki, prosić innych o to samo i wypatrywać września..
     Wesele. Przyjemne, zabawne i dzięki Przemkowi w miarę bezstresowe :) Przemek- sympatyczny, kulturalny, towarzyski; idealny kandydat na męża, ale mimo wszystko wciąż tylko Przemek. Dla mnie zwłaszcza. Obecnie jest moim naprawdę dobrym znajomym i na pewno byłby bardzo dobrym, gdyby nie to, że odrzuciłam jego "zaloty".. :/ Poprawka: byłby bardzo dobrym, gdyby one się w ogóle nie pojawiły. Przemek to oczywiście nie imię wcześniejszego Piłkarza. Piłkarz bowiem zrezygnował z "przemiany" wobec mojej osoby i już dawno wrócił do swojego starego trybu życia.
     Miłość. Wyjątkowo "powtarzalna": znów kilka czatowych znajomości i parę nieudanych randek. W przypadku Małolata pojawiła się nawet iskierka uczuć.. (co ja mam z tymi młodszymi??) (wiem, co mam- słabość :| ). Małolat wizualnie i osobowościowo był rzeczywiście intrygujący, ale co z tego, skoro z dodatkiem braku słowności, niedostatecznej interesowności moją osobą i coraz częstszego "krętactwa" stał się dla mnie kompletnie bezwartościowy. Dziś owszem, pojawiają się u mnie wobec Niego momenty słabości, ale nigdy nie są i na pewno nie będą do nieopanowania.
     O dziwo, moja znajomość z Nim przyniosła wiele korzyści. W sumie jedną, ale za to bardzo ważną :) Małolat jest typem.. "strojnego fifarafy". Co tydzień zakupy, modne ciuchy, interesujący styl (wszystko oczywiście odpowiednio wyważone). To mnie zmobilizowało wreszcie do zrobienia ze sobą porządku. Nie jestem jakąś obleśną powsinogą- bez przesady, ale zdecydowanie zaniedbałam wizualną sferę mojego życia. Już dawno mam wiele pomysłów na to, co chcę nosić i jak chcę wyglądać i nie pozwolę na to, by się więcej marnowały. Wygląd nie jest najważniejszy, ale dbanie o niego zdecydowanie poprawia samopoczucie i fenomenalnie wpływa na naszą psychikę :) Tym się właśnie teraz mam zamiar zająć- sprawianiem sobie przyjemności :) Mój miniony dłuższy okres pracy finansowo mi na to pozwala, więc do dzieła :)
     Oprócz powyższych zamiarów zmobilizowałam się wreszcie na realizację jednego z najważniejszych: chodzę na prawo jazdy :] Wśród tych osiemnasto- i dziewiętnastoletnich współtowarzyszy wykładów czuję się jak stara ciocia :|, ale czy to ważne? ;) Nie chcę już zerkać z zazdrością na samodzielność innych; chcę im zdecydowanie pod tym względem dorównać :]
     Ps. Praca i miłość. Ponoć w życiu najważniejsze jest, by mieć szczęście w obu tych sferach. Może jeśli w tej pierwszej mi się wreszcie powiedzie, to i na drugą przyjdzie czas.. Waiting..

CYTAT NA DZIŚ:
I JA MAM CHWILE FILOZOFICZNEJ ZADUMY. STAJĘ SOBIE NA MOŚCIE NAD WISŁĄ, OD CZASU DO CZASU SPLUWAM NA FALE I MYŚLĘ PRZY TYM: PANTA REI- stanisław jerzy lec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz