wtorek, 17 lutego 2009

1. nie lubię wstępów

   Nie umiem pisać wstępów. Właściwą część pracy maturalnej, zwanej rozwinięciem, pisałam dwie godziny. Zakończenie- pod wpływem nawiedzającego mnie od czasu do czasu natchnienia- powstało w dwadzieścia minut. Nad wstępem dyszałam półtorej godziny:/ Pokreślone, chwiejne literki (nie nie, ręka mi nie drżała ze strachu tylko z głodu), ale w ostateczności udało mi się wreszcie coś spłodzić. Tak- należy się poprawka: nie lubię pisać wstępów.
     Dzięki Bogu chyba się samo zrobiło.
     Pytanie: skąd pomysł na pisanie bloga byłoby wyjątkowo banalne. Na samym onecie jest ponad półtora miliona piszących (lub starających się pisać), więc nie jest absurdalnym fakt, że niektórzy nie mają ku temu znaczących powodów. Ja i należę do takich osób i wręcz przeciwnie. Piszę bloga z powodu własnej, niepohamowanej i niezaspokojonej potrzeby. A to powód w sumie żaden. A przynajmniej żaden konkretny. Permanentna potrzeba monologowania w przestrzeń w końcu przeważyła. Schowana w małym pokoiku, w niewielkim miasteczku, mówiąca od teraz nie tylko do siebie, ale i do całego świata- ciekawe i kuszące przeżycie. Współczesna forma samotności inaczej.
     "To jest już koniec, nie ma już nic".. Na szczęście (?) to tylko koniec postu- nie bloga. Na początek w zupełności wystarczy. Uwaga, teraz będzie autoreklama:
     Energiczna i sentymentalna, marudna i konkretna, inteligentna i banalna. Omiń mnie niepostrzeżenie lub, jeśli zechcesz, zostań i targnij od czasu do czasu za mój blond warkocz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz